Opis kryzysu, jaki dotyka hierarchiczną strukturę Kościoła, której jednym z najmocniejszych sygnałów jest wstrząsający raport komisji francuskiego episkopatu, rosnąca liczba ujawniających się osób skrzywdzonych i wreszcie coraz bardziej dostrzegalne powiązanie tego skandalu z klerykalizmem, wymusza głęboką zmianę instytucjonalną, organizacyjną, której początkiem musi być coś, co papież Franciszek określa zmianą perspektywy.
„Konieczna jest zatem zmiana mentalności w celu zwalczania postawy obronno-reaktywnej dla chronienia instytucji, na rzecz szczerego i zdecydowanego poszukiwania dobra wspólnoty, co da pierwszeństwo ofiarom nadużyć w każdym znaczeniu” - mówił papież Franciszek na zakończenie spotkania „Ochrona małoletnich w Kościele”. A jeszcze mocniej o tej niezbędnej zmianie perspektywy, o nawróceniu duszpasterskim wspominał w homilii wygłoszonej w czasie Mszy św. na tym właśnie spotkaniu abp Mark Coleridge. „Nawrócenie samo w sobie pozwoli nam dostrzec, że rany tych, którzy byli wykorzystywani, są naszymi ranami, że ich los jest naszym losem, że nie są naszymi wrogami, ale kością z naszych kości, ciałem z naszego ciała. Oni są nami, a my jesteśmy nimi. Tego rodzaju nawrócenie jest w rzeczywistości rewolucją kopernikańską. Kopernik udowodnił, że Słońce nie kręci się wokół Ziemi, ale Ziemia wokół Słońca. Rewolucja kopernikańska jest dla nas odkryciem, że osoby, które zostały wykorzystane, nie kręcą się wokół Kościoła, lecz Kościół wokół nich. Odkrywając to, możemy zacząć widzieć ich oczami i słyszeć ich uszami, a kiedy to zrobimy, świat i Kościół zaczną wyglądać zupełnie inaczej” - mówił.
(...) To wywraca do góry nogami postrzeganie, myślenie, również ocenianie. I tu pozwolę sobie przytoczyć osobistą historię, prywatne wspomnienie. To właśnie spotkania z ludźmi skrzywdzonymi, zranionymi (w tej sprawie, ale także w innych, bo wciąż rozmawiamy z kolejnymi osobami, które dotknięte są podobnymi zranieniami) stały się dla mnie miejscem nawrócenia, „epifanii twarzy”, by posłużyć się określeniem Emmanuela Levinasa, czasem, w którym przez oblicze innych wołające do mnie „nie rań mnie”, „nie zabijaj” - przyszedł do mnie Bóg. Od takiego spotkania, wysłuchania historii, wejścia w głębię traumy, krzywdy, zranienia, które wcale nie kończy się na osobach skrzywdzonych, ale rezonuje, odbija się, dotyka i rani nie tylko bliskich, ale i dzieci ofiar, zaczyna się nie tylko „nawrócenie duszpasterskie”, lecz także głęboka zmiana egzystencjalna, która sprawiła, że zacząłem spoglądać na Kościół, na jego problemy instytucjonalne, zupełnie inaczej.

Klerykalizm chorobą Kościoła

Reklama
Jeszcze kilka lat temu, gdyby ktoś zadał mi pytanie o to, co w istocie stoi za problemami związanymi ze skandalami seksualnymi w Kościele, odpowiedziałbym, że rewolucja seksualna roku ’68, brak odpowiedniej kontroli związany z reformami soborowymi czy wreszcie powiązania homoseksualne i ich tolerowanie. I choć obecnie zdaję sobie sprawę, że każda z tych kwestii pozostaje pewnym elementem układanki pozwalającej opisać rzeczywistość dramatu pedofilii klerykalnej, to mam już świadomość, że dalece nie wyczerpują one problemu. U podstaw kryzysu, który wcale nie zaczął się po roku ’68, ale ma o wiele głębsze korzenie - co ukazuje z całą mocą choćby raport francuski - leży z jednej strony klerykalne wyniesienie księdza ponad wspólnotę, przypisanie mu prerogatyw nieomal boskich, a z drugiej kwestia kompletnej niekontrolowalności władzy w Kościele.

Fragment pochodzi z książki „Koniec Kościoła, jaki znacie” Tomasza Terlikowskiego, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Nowej Konfederacji