Bolsonaro oskarżany jest też o stworzenie ruchu, który miał na celu podważenie wyniku wyborów prezydenckich i niedopuszczenie do przekazania władzy Inacio Luli da Silvie, który pokonał byłego prezydenta w tym głosowaniu.

W tydzień po ogłoszeniu rezultatów głosowania tysiące osób wtargnęły do siedzib Kongresu, Sądu Najwyższego Brazylii i siedziby prezydenta, twierdząc, że zostało ono sfałszowane i musi być powtórzone.

Główny sędzia w tej sprawie Benedito Goncalves podkreślił, że Bolsonaro rozpowszechniał teorie spiskowe i podważał wyniki wyborów, które przegrał.

Lula da Silva wygrał wybory, uzyskując 50,9 proc. głosów, podczas gdy na Bolsonaro głosowało 49,1 proc. wyborców.

Reklama

Bolsonaro zapowiedział już w piątek, że odwoła się od decyzji Federalnego Sądu Wyborczego, ale były prezydent będzie musiał stawić czoło wielu innym postępowaniom sądowym - podaje Reuters.

"Ta decyzja zlikwiduje szanse Bolsonaro na to, by zostać ponownie prezydentem (...). Będzie starał się nie trafić do więzienia, wyszukać jakichś swoich sojuszników, by zachować kapitał polityczny, ale nigdy już nie wróci do prezydentury" - powiedział profesor nauk politycznych Uniwersytetu Insper w Sao Paulo Carlos Melo.

W czwartek, zapewne biorąc pod uwagę taki obrót spraw, Bolsonaro powiedział, że poprze w następnych wyborach prezydenckich kandydaturę swej żony Michelle; ona sama na razie nie wykluczyła udziału w wyścigu wyborczym. (PAP)