W poniedziałek wicepremier i minister cyfryzacji, Krzysztof Gawkowski pochwalił się wielkim sukcesem polskich służb, którym udało się rozbić grupę wschodnich dywersantów, prowadzących już z Polską cyberwojnę.

Reklama

Szpiedzy z Rosji podszyli się pod prokuraturę

Wicepremier Gawkowski nie pozostawił wątpliwości, iż cybernetyczne ataki nadeszły ze wschodu, a stać za nimi miały rosyjskie i białoruskie służby. Ich celem było wyłudzenie informacji, doprowadzenie do szantaży indywidualnych i instytucjonalnych, a także włamanie się do instytucji samorządowych oraz firm państwowych. I gdy głośno świętowano ten sukces, okazało się, że to tylko jedna strona medalu, a bezczelność i fantazja rosyjskich oraz białoruskich szpiegów są o wiele większe. Nieco światła na ich działania rzucił Paweł Łatuszka, jeden z liderów białoruskiej opozycji.

- W ostatnim czasie ja i przedstawiciele Narodowego Zarządu Antykryzysowego spotkaliśmy się z próbami wyłudzenia informacji przez służby specjalne reżimów Łukaszenki, bądź Rosji, a nasza strona internetowa była obiektem bezprecedensowego cyberataku – mówił tuż po oświadczeniu wicepremiera Paweł Latuszka.

Na trop ataku wpadli sami opozycjoniści, a zaczęło się od tego, że Paweł Łatuszka stawił się w Prokuraturze Krajowej, by złożyć zeznania w sprawie gróźb pozbawienia go życia. Ledwo zdążył opuścić budynek prokuratury, zaraz u białoruskich opozycjonistów rozdzwoniły się telefony.

- Kilku pracowników Narodowego Zarządu Antykryzysowego otrzymało telefony od osoby, podającej się za pracownika Prokuratury Krajowej. Dzwoniąca osoba mówiła po polsku, ale ze wschodnim akcentem – mówi Łatuszka.

I już to jedno niedociągnięcie wzbudziło czujność Białorusinów. Postanowili jednak kontynuować rozmowy z rzekomym pracownikiem prokuratury.

Rosjanie atakowali mObywatela

Ten starał się ustalić jeszcze pewne szczegóły, mające dotyczyć prowadzonego śledztwa, a co zasługuje na specjalną uwagę – po swojej stronie miał poważny argument.

- Połączenia zostały wykonane z oficjalnego numeru jednego z departamentów Prokuratury Krajowej, co sugeruje, że ktoś ze służb specjalnych był w stanie podłączyć się do numeru telefonu prokuratury i wykonać do nas połączenia. Udało nam się ustalić, że nie ma takiej osoby wśród pracowników prokuratury, a nikt z prokuratury nie wykonywał telefonów – opowiada Paweł Łatuszka.

Rosyjscy hakerzy nie poprzestali jednak na tej jednej, dość nieudolnej próbie. Nie mogąc dobrać się do białoruskiej opozycji od tej strony, próbowali przebić się przez rządowe zabezpieczenia.

- Osoby trzecie podjęły próby zdobycia danych PESEL naszych pracowników. Dowiedzieliśmy się o tej sytuacji za pośrednictwem państwowego serwisu mObywatel, który daje możliwość sprawdzenia, jakie osoby trzecie interesowały się danymi PESEL – wyjawia Paweł Łatuszka.

Działająca na terenie Polski białoruska opozycja od dawna jest na celowniku wschodnich służb, a sam Paweł Łatuszka, niegdyś współpracownik Łukaszenki i ambasador Białorusi w Polsce, niejednokrotnie spotkał się z agresją białoruskiego KGB. Gdyby trafił na Białoruś, obecnie grozi mu nawet kara śmierci.