Kosiniak-Kamysz: Ch-47 Chinook dla Wojska Polskiego
We wtorek, 15 października 2024 roku, minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz w wywiadzie dla Super Expressu poinformował, że ministerstwo rozważa zakup ciężkich śmigłowców transportowych CH-47 Chinook. To produkowane przez firmę Boeing amerykańskie wiropłaty, które w służbie są od sześciu dekad. Dlaczego kierownictwo resortu rozważa tę decyzję?
Zdaniem ministra, Wojsko Polskie potrzebuje większych śmigłowców, które mogłyby stanowić silne wsparcie w transporcie tzw. big bagów. Jak zauważa Kosiniak-Kamysz, to zdolność, która okazała się bardzo istotna w przypadku klęsk żywiołowych. Za przykład posłużyła ostatnia powódź, w czasie której lotnictwo śmigłowcowe pomagało transportować ładunki do doraźnego łatania przerwanych lub zagrożonych wałów powodziowych. Śmigłowce byłyby także bardzo przydatne w przypadku transportu większej liczby osób, ponieważ na pokład zabrać mogą aż kilkudziesięciu pasażerów.
Nie mówiłem o tym nigdzie wcześniej, ale myślimy o tym w ministerstwie, ponieważ uważamy, że tego typu sprzęt po doświadczeniach również spoza militarnych działań wojsk, a ich będzie coraz więcej w moim przekonaniu w najbliższych kwartałach — stwierdził polityk.
Istotny jest także aspekt militarny. W Siłach Zbrojnych RP brakuje obecnie nowoczesnych śmigłowców ciężkich z prawdziwego zdarzenia. Zadania transportowe spoczywają obecnie na leciwych już Mi-8/17, których udźwig jest 2-krotnie niższy niż w przypadku Ch-47 Chinook. Nawet nowym AW101 daleko do możliwości, jakie posiada w tym aspekcie amerykański śmigłowiec.
Ch-47 Chinook, a śmigłowce w Siłach Zbrojnych
Warto jednak zarysować sytuację w naszej armii. Obecnie śmigłowce wykonują szereg istotnych zadań. Poradzieckie Mi-24 to śmigłowce uderzeniowe, których zadaniem jest wsparcie walczących Wojsk Lądowych i niszczenie sprzętu pancernego przeciwnika. Na ich miejsce zakupiliśmy aż 96 AH-64E. Aż, ponieważ początkowo plany wspominały o 32 śmigłowcach (co z nawiązką zastąpiłoby flotę Mi-24), a cena za tak dużą liczbę wynosi blisko 50 mld zł.
Na morzu operują Mi-14, które mają za zadanie zwalczać okręty podwodne oraz realizować zdania ratunkowe. W zwalczaniu okrętów podwodnych wspierają ich cztery przeznaczone do operowania z fregat SH-2G, a w zadaniach ratowniczych pochodzące ze Świdnika W-3WARM Anakonda. Póki co wojsko zamówiło oraz otrzymało cztery AW101. To bardzo dobre (oraz drogie) maszyny, choć ich liczba jest niewystarczająca. AW101 mają zastępować Mi-14, których posiadamy 10 sztuk. Brakuje też zamówienia na śmigłowce okrętowe dla polskich fregat typu Miecznik (obecnie posiadamy dwie używane amerykańskie fregaty, planujemy pozyskać trzy nowe okręty).
Niewesoło jest w przypadku śmigłowców lekkich i średnich. Ich rolę pełni obecnie ponad 50 Mi-2 (których średnia wieku to ok. 50 lat), oraz 68 W-3 (które są wyraźnie młodsze). Mi-2 pełnią głównie rolę śmigłowców łącznikowych (czyli służących do transportu oficerów). Część z nich wyposażone w kierowane pociski przeciwpancerne ma ograniczone zdolności uderzeniowe.
Śmigłowce są bardzo potrzebne szczególnie dla Kawalerii Powietrznej. Jedyna nasza brygada tego typu (25. Brygada Kawalerii Powietrznej) użytkuje obecnie śmigłowce W-3, Mi-8/17. Lżejsze W-3 (których masa startowa to ok. 6400 kg) zastępowane są przez zakupione 2 lata temu AW149 (masa startowa 8300 kg). Zastąpione przez nowe AW149 śmigłowce W-3 zastępować mają z kolei jeszcze lżejsze Mi-2 (których maksymalna masa startowa wynosi 3700 kg). Zamówienie na 32 AW149 nie wyczerpuje jednak potrzeb wojsk aeromobilnych. Nadal konieczne jest zastąpienie ciężkich Mi-8/Mi-17 (maksymalna masa startowa wynosi 12000-13000 kg). Śmigłowce tego typu użytkowane są także przez Wojska Specjalne, które zamówiły 8 Black Hawk’ów (S-70i).
Armia potrzebuje śmigłowców ciężkich
Gdy spojrzymy na armie zachodnich sojuszników, to zauważymy, że brakuje u nas ciężkich śmigłowców z prawdziwego zdarzenia. Ta potrzeba staje się szczególnie istotna w kontekście planowanego zakupu niemal setki AH-64E Apache. To śmigłowce niezwykle skuteczne, ale wymagające również dużego wsparcia logistycznego.
Ch-47 Chinook to rzecz jasna nie jest jedyny ciężki śmigłowiec na świecie. Pod względem masy startowej za taki uznać możemy np. zamówiony przez nas AW101. To jednak maszyna trzysilnikowa, a co za tym idzie — droga w użytkowaniu. Zaletą jest spore bezpieczeństwo, co w przypadku śmigłowców morskich ma duże znaczenie. Rywalem mógłby być także inny ciężki śmigłowiec z USA — CH-53K King Stallion. Maszyna reklamowana była na ostatnim MSPO, co jasno pokazało, że coś może być na rzeczy i w MON faktycznie zastanawiają się nad kupnem maszyny tej klasy.
Warto jednak zauważyć, że to właśnie Chinook cieszy się ostatnio bardzo dużą popularnością. W ostatnich latach kupili go Brytyjczycy, Niemcy, Korea Południowa czy Holandia. Sama ta lista stanowi już silną rekomendację. Nie oznacza to oczywiście, że CH-53K King Stallion czy AW101 to złe maszyny, choć należy zaznaczyć, że niewielu byłoby by w Polsce ekspertów i żołnierzy, którzy skrytykowaliby zakup Ch-47 dla Sił Zbrojnych.
Co potrafi Ch-47 Chinook?
Maszyna znajduje się na stanie Sił Zbrojnych USA od lat 60. XX wieku, a mimo to planowane są kolejne jej wersje. Najnowsza wersja, czyli Ch-47F, może wziąć na pokład nawet 55 żołnierzy lub ładunek o masie nawet 10900 kg. To wynik, który naprawdę imponuje. Śmigłowiec porusza się z prędkością 300 km/h i ma zasięg bojowy wynoszący 370 km.
Dużą zaletą jest tandemowy układ wirników umieszczonych jeden za drugim. Gwarantuje to maszynie dobry stosunek mocy do osiągów, a także lepszą stabilność. Brak śmigła ogonowego poprawia bezpieczeństwo załadunku przez tylną rampę. Choć godzina lotu tego śmigłowca do tanich nie należy, to jeśli jednak przeliczymy to na koszt transportu kilograma ładunku, to okaże się, że śmigłowiec ten jest bardzo ekonomiczny.
Do zalet zaliczyć można także dużą flotę użytkowników (co przekłada się na dostępność części zamiennych), a także fakt, że jest to ciągle rozwijany typ śmigłowca. Obecnie trwają prace nad wersją CH-47F Block III. Nowy śmigłowiec ma otrzymać nowe, o 25% mocniejsze silniki, które będą zużywać o 10% mniej paliwa.