Wojna dronów zaczyna przybierać różne oblicza, a coraz częściej liczy się, aby maszyny te były szybsze, bardziej zwinne i miał większy zasięg. Dotyczy to szczególnie dronów zwiadowczych, którymi obydwie strony posługują się na potęgę, by poznać, co dzieje się na zapleczu przeciwnika. Teraz przyszedł czas na ruch Rosjan.
Rosjanie robią na froncie eksperyment
Ci oficjalnie pochwalili się, że na front w Donbasie zamierzą wysłać pewien eksperymentalny twór, który pozwolić ma ich dronom zwiadowczym latać jeszcze dalej poza linie wroga. Tym razem będzie to balon, wyposażony w liczne przekaźniki komunikacyjne. Jego zaletą ma być jednak to, że bardzo trudno będzie go namierzyć za pomocą radaru.
„Powłoka balonu wykonana jest z polietylenu o małej gęstości, a produkt jest wyposażony w kamerę wideo(…). Balon ma okrągły kształt, okazuje się, że jest on wygładzany przez strumień radiowy i w żaden sposób nie jest wyświetlany na radarze” – wyjaśnił rosyjskiej agencji TASS twórca nowego sprzętu, ukrywający się pod pseudonimem Behemoth Cat.
Wyposażony w aparaturę radiową balon pełnić ma rolę przekaźnika sygnału dla bezzałogowców i spowodować, iż rosyjskie drony zwiadowcze będą w stanie latać o wiele dalej. Jak szacuje producent, dzięki jego zastosowaniu uda się wydłużyć zasięg maszyn zwiadowczych nawet o 70 kilometrów.
„Testy zaplanowano na najbliższe dwa miesiące i odbędą się w tylnej strefie operacji specjalnej wspólnie ze szkołą operatorów dronów Archanioł” – powiedział jego twórca, dodając jednocześnie, że niewykrywalność dla radaru powoduje, że jego sprzęt można zobaczyć jedynie z bliska, gdy uda się zbliżyć do niego na 500 metrów.
Wielkie balony także dla Polski
I choć wydawać się może, że w dobie wszechobecnej elektroniki, namierzania satelitarnego i pocisków hipersonicznych, stosowanie balonów jest przeżytkiem, to jednak wiele armii sięga właśnie po to rozwiązanie. Używa ich nie tylko armia USA, ale niedługo w posiadanie własnych, zakupionych od Amerykanów balonów wejdzie też Polska. Plan bowiem zakłada nabycie 4 aerostatów rozpoznawczych „Barbara”, których rola będzie jednak inna, niż rosyjskiego wynalazku.
Polska „Barbara” ma być bowiem miejscem, na którym zamontowany będzie radar, widzący znacznie „dalej”, niż jego odpowiedniki umieszczone na ziemi. W ocenie ekspertów, takie radarowe ostrzeganie przy użyciu balonów, pozwala sięgać sygnałowi „poza krzywiznę ziemi” i stanowi doskonałe narzędzie do wykrywania nadlatujących zagrożeń, takich jak nisko lecące pociski manewrujące, czy śmigłowce przeciwnika. Polska zamierza kupić cztery takie maszyny, łącznie ze stacjami radiolokalizacyjnymi i radarami wczesnego ostrzegania za łączną kwotę prawie 1 mld dolarów.