Na najbliższy czwartek zaplanowana jest wizyta prezydenta Macrona w Polsce, a wiele wskazuje na to, że po to porzuca on swój targany polityczną zawieruchą kraj, aby ustalić, czy nasze władze poprą jego plan dla Ukrainy. Znanych jest coraz więcej jego elementów.
Polska brygada spojrzy w oczy Rosjanom?
Buńczuczne zapowiedzi francuskiego prezydenta z lutego tego roku, kiedy to jako pierwszy mówił o wysłaniu europejskich wojsk na Ukrainę, zaczynają przybierać realne kształty. Nie chodzi jednak o bezpośrednią walkę z Rosją, ale o zadbanie o utrzymanie rozejmu, jeśli taki uda się wynegocjować. Jak informuje Rzeczpospolita, pracujący nad projektem takiej rozjemczej misji ekspert z paryskiego IFRI, Elie Tanenbaum przewiduje, że taka europejska wyprawa wojskowa mogłaby składać się z 5 brygad, liczących łącznie około 40 tysięcy żołnierzy. Jak wskazuje, dowodzenie nad jedną z nich objąć miałaby Polska.
- W związku z szybko rosnącym potencjałem wojskowym oraz położeniem geograficznym Polska staje się niezbędnym elementem takiego planu. Stąd przyjazd Macrona do Warszawy – tłumaczy w rozmowie z gazetą Camille Grand, były zastępca sekretarza generalnego NATO.
Już sam fakt, że w ogóle pojawił się pomysł zaangażowania Wojska Polskiego w misję na Ukrainie i pilnowania, by Rosjanom nie przyszło do zerwanie pokojowego porozumienia, spotkał się w Polsce z niemałymi emocjami. I gdy zapewne większa dyskusja na ten temat dopiero przed nami, a ostateczne decyzje zapadną w ministerialnych gabinetach, eksperci mają na ten temat własne zdanie. W ocenie generała Bogusława Packa, byłego dowódcy europejskiej misji w Afryce i doradcy NATO ds. szkolenia wojskowego na Ukrainie, nic nie jest wykluczone.
- Nie wykluczam takiej możliwości. Oczywiście ona istnieje, bo jeżeli będą tam najważniejsze państwa europejskie w sensie posiadanego potencjału: Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy, to Polska powinna rozpatrzeć taką możliwość i powinna bardzo poważnie brać pod uwagę ewentualny udział. Ale na równi z innymi państwami Unii Europejskiej i NATO – ocenia w rozmowie z Forsalem generał prof. Bogusław Pacek.
Generał Pacek: Jak pomóc Ukrainie zabezpieczyć się przed Rosją
W ocenie generała Packa, Ukrainy nie można pozostawić samej sobie, ale polskie działania w tej kwestii powinny opierać się na dwóch filarach. Po pierwsze, należy brać pod uwagę nasze przyszłe relacje z tym państwem i budowę wspólnej przyszłości politycznej oraz gospodarczej, ale nie można tego robić samemu.
- Drugi wymiar, równie istotny, to jest nasz udział w Unii Europejskiej i w NATO. I jeżeli chodzi o jakiekolwiek przyszłe działania na terenie Ukrainy w przypadku zamrożenia konfliktu, to z całą pewnością one powinny wynikać z tych właśnie dwóch kwestii – podkreśla wojskowy.
Polskie wojsko nad Dnieprem to już nie mrzonka
Gdy tylko światło dzienne ujrzały pierwsze informacje o planach zaangażowania polskich sił zbrojnych w misję pokojową na Ukrainie, zaczęła pojawiać się opinia, iż nie jest to najlepszy pomysł z uwagi na nasze położenie geograficzne. Pomijając rosyjską propagandę, która twierdzi, że polskie wojska tylko marzą o tym, by zacząć okupację części Ukrainy, pozostaje kwestia Polski jako państwa frontowego. W myśl zwolenników tego poglądu, nasze wysiłki powinny kierować się w stronę budowania potencjału obronnego, który mógłby przyjąć potencjalne uderzenie przeciwnika, a nie rozpraszanie go na międzynarodowe misje. W ocenie generała Packa, podobne myślenie ma już w Polsce pewną tradycję.
- Tego typu myślenie ewoluowało w Polsce od skrajnego, które wyrażało się w bardzo dużym udziale Polski w misjach, które prowadziło do wysłania kilku tysięcy naszych żołnierzy na misję w Afganistanie, aż po zmianę podejścia z inspiracji prezydenta Bronisława Komorowskiego. Wtedy zdecydowano, że należy wrócić do korzeni NATO i przede wszystkim koncentrować się na obronie własnego państwa. W mojej ocenie, dla Polski i jedno, i drugie jest ważne – podkreśla generał Pacek.
Potwierdza on, ze priorytetem powinna być obrona własnego terytorium i ochrona obywateli, a nie można jednocześnie porzucać sojuszniczych zobowiązań. - Nie wyklucza to wcale udziału Polski w ważnych zjawiskach, procesach, działaniach organizacji, w których jesteśmy. Stąd należy pamiętać o bezpieczeństwie Polski, ale nie zapominać o udziale w ważnych działaniach misyjnych poza granicami państwa – twierdzi wojskowy.