Gdy wojskowi rozważają różne scenariusze przyszłej wojny Rosji z NATO, gdyby tej nagle zamarzyło się „odzyskanie” jakichś ziem na przykład w Polsce, czy państwach bałtyckich, scenariusz bywa jeden. Pierwszy impet uderzenia muszą przyjąć na siebie armie państw frontowych, a dopiero potem czekać na napływające z Zachodu wsparcie. A z nim, jak się okazuje, może być różnie.
Wojska NATO mogą mieć problem, by dojechać do Polski
Możliwościom szybkiego przerzutu wojsk z Zachodu do między innymi państw wschodniej flanki NATO postanowił przyjrzeć się unijny Europejski Trybunał Obrachunkowy. W opublikowanym w minioną środę raporcie nie pozostawia złudzeń, że dziś masowe transportowanie wojsk po Europie jest diabelnie trudne.
„Organizowanie ruchów wojskowych może napotkać znaczne opóźnienia z różnych powodów, takich jak biurokracja. Na przykład czołgi z jednego kraju UE nie mogą przemieszczać się przez inny, jeśli są cięższe niż pozwalają przepisy ruchu drogowego. W normalnych okolicznościach kraj UE wymaga obecnie 45-dniowego powiadomienia o zezwoleniach na ruch transgraniczny” – twierdza twórcy raportu.
Jak zaznaczył Marek Opioła, jeden z twórców raportu i jednocześnie członek Trybunału, Europa pełna jest „wąskich gardeł”, które po prostu nie będą w stanie przepuścić dużej ilości wojsk i sprzętu. A co gorsze, choć wśród ekspertów nie jest to wiedza tajemna, to unijne elity do dziś nie zabrały się poważnie za naprawę tego tragicznego stanu rzeczy.
„Audytorzy stwierdzili, że Komisja Europejska nie dokonała dokładnej oceny potrzeb z wyprzedzeniem podczas przygotowywania Planu działania 2.0, co uniemożliwiło jej dokonanie solidnego oszacowania finansowania potrzebnego do osiągnięcia jego celów” – piszą autorzy raportu.
Wydali miliardy euro, a mało z tego wyszło
Przedstawianie unijnej gotowości obronnej w tak mrocznych barwach nie jest jednoznaczne ze stwierdzeniem, że UE nic nie zrobiła, aby udrożnić szlaki transportowe. Już w budżecie na lata 2021-2027 przeznaczono pieniądze na wojskowe i cywilne projekty infrastruktury transportowej podwójnego zastosowania. I co z tego, że pieniądze były, skoro wydawać miano je bez jednego, spójnego planu?
„Projekty wybierano fragmentarycznie, nie zawsze w najbardziej strategicznych lokalizacjach i bez uwzględnienia szerszego obrazu. Projekty były finansowane głównie na wschodzie UE, ale blok prawie w ogóle nie finansował żadnych projektów na południowej trasie w kierunku Ukrainy. Ponadto projekty zostały wybrane do dofinansowania ze środków UE jeszcze przed ustaleniem najpilniejszych priorytetów” – czytamy w raporcie.
Robiąc dokładny przegląd wydawania unijnych pieniędzy z „Planu działania UE 2.0” na lata 2022-2026, audytorzy przyznali, że do tej porty sfinansowano aż 95 projektów transportowych w 21 krajach. Podobnie jednak, jak zarządzanie mobilnością wojskową, wydatki te były rozdrobnione i nie stanowiły elementów większej, spójnej całości. Raport radzi unijnym urzędnikom, aby na przyszłość nie dość, że lepiej planowali, ale też wzięli pod uwagę finansowanie z tych pieniędzy transportu cywilnego, który w chwili krytycznego zagrożenia mógłby wspomóc wojsko.