Ciągle powtarzające się zrywanie kabli na dnie Morza Bałtyckiego i wrogie rosyjskie akcje względem samolotów państw NATO spowodowały odpowiedź Sojuszu, która bardzo się w Moskwie nie spodobała. Najbardziej zabolała ich perspektywa zmierzenia się z najnowszą bronią NATO, a mianowicie „Task Force X”.
Rosjanie na Bałtyku widzą piratów
Powołanie w styczniu do życia tego nowego tworu ma być odpowiedzią Zachodu na dziwne zachowania rosyjskich i chińskich statków oraz zapewnić bezpieczeństwo znajdującej się na dnie Bałtyku infrastrukturze krytycznej. Pod tą tajemniczą nazwą kryje się nowa inicjatywa, wysyłająca na Morze Bałtyckie nowoczesne drony morskie, częściowo stertowane za pomocą Sztucznej Inteligencji. Współpracując z flotą, która już działa na Bałtyku w ramach operacji Baltic Sentry, mają cały czas monitorować to, co dzieje się wokół najważniejszych rurociągów i kabli, aby znów jakimś „nieznanym sprawcom” nie przyszło do głowy ich niszczenie.
Już sam fakt wzmocnienia liczby patroli i wzmożenia ochrony infrastruktury krytycznej rozwścieczył Rosjan, bowiem tego typu działania znacząco ograniczają jej pole manewru. A Rosja nie lubi, gdy ktoś patrzy jej na ręce, więc chcąc postawić się w roli ofiary, wysłała do walki swa propagandę. Ta, rękoma agencji Ria Nowosti, odrzuciła jakiekolwiek oskarżenia pod adresem Rosji, jakoby ona miał odpowiadać z niszczeni kabli i uderzyła na alarm, że Zachód szykuje atak.
„W istocie „piraci Morza Bałtyckiego” przygotowują blokadę morską. Moskwa dotychczas reagowała w sposób powściągliwy, ale znaczący(…). W skład Baltic Sentry wchodzą przede wszystkim okręty klasy fregat. Mają je Niemcy, Dania i Polska. Ponadto zaangażowane jest lotnictwo morskie. Nie ulega wątpliwości, że potencjalny wróg pod osłoną szumu regularnie sonduje obwody leningradzki i kaliningradzki przy pomocy samolotów rozpoznania radiotechnicznego i elektronicznego” – podaje kremlowska agencja.
Rosja wyśle na Bałtyk swoją najnowszą broń
Rosjanie nie poprzestali jednak na samych skargach na złe NATO. Obawiają się również, że cała ta aktywność ma na celu dokładne rozpoznanie tego, co dzieje się w obwodzie królewieckim, aby w chwili, gdy wybuchnie wojna, uderzyć i zniszczyć umiejscowione tam wyrzutnie rakiet S-400 i Iskander.
„NATO rozmieściło już w Europie Wielodomenową Grupę Zadaniową (MDTF), której skład i wielkość różnią się w zależności od misji bojowej i warunków. Główną siłą uderzeniową są pociski o wysokiej precyzji(…). W razie wybuchu wojny MDTF użyje całego swojego potencjału, aby zmniejszyć skuteczność stref trudnodostępnych. Zniszczy również kluczowe obiekty infrastruktury wojskowej wroga” – czytamy w publikacji.
Niepokój rosyjskich propagandystów wzbudziło szczególnie pojawienie się na Bałtyku nowoczesnych dronów morskich. Wprost obawiają się oni, że zastosowanie tych małych, trudnych do wykrycia jednostek może stać się poważnym zagrożeniem dla Floty Bałtyckiej, co udowodniły ukraińskie akcje na Morzu Czarnym, skutecznie posyłając na dno kilka rosyjskich jednostek. Teraz, w ocenie Rosjan, to Bałtyk ma się stać „poligonem doświadczalnym” dla jeszcze nowszych broni. Ale Rosja nie pozostanie obojętna. Nikołaj Patruszew, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i szef Kolegium Morskiego zapowiedział utworzenie jednolitego centrum produkcji wojskowych łodzi bezzałogowych, które trafić mają właśnie na Bałtyk.