Umowa na Borsuka podpisana. Armia dostanie ponad setkę wozów!
W czwartek 27 marca 2025 roku w Warszawie wicepremier oraz minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz uczestniczył w uroczystym podpisaniu umowy na nowe bojowe wozy piechoty Borsuk. Sprzęt jest nie tyle potrzebny, ile nawet kluczowy dla rozwoju zdolności bojowych Wojska Polskiego. Dziś powszechnie mówi się, że Borsuk to konstrukcja udana (choć z pewnością nie jest pozbawiona wad), ale sam proces jego pozyskiwania określany jest mianem skandalu.
Podpisana wczoraj umowa obejmuje:
- 111 bojowych wozów piechoty Borsuk w tym pojazdy w wersji dowodzenia (dla dowódców kompanii i batalionów zmechanizowanych),
- pakiety szkoleniowy i logistyczny,
- opracowanie dokumentacji technicznej do produkcji seryjnej,
- opracowanie programu komisyjnych badań zdawczo-odbiorczych oraz przeprowadzenie omawianych badań.
Wartość umowy określono na 6,57 mld zł brutto, czyli po uwzględnieniu 23% podatku VAT (który MON płaci z każdym zakupem tego typu) 5,34 mld zł netto. Na każdy wóz przypada więc 59 mln zł brutto (48 mln zł netto). Dostawy przewidziano na lata 2025-2029. Nie jest to niska cena, ale biorąc pod uwagę, że Huta Stalowa Wola (czyli lider konsorcjum, któremu zlecono budowę Borsuków) nie ma jeszcze rozkręconych mocy produkcyjnych, można uznać, że koszt pozyskania nowych bojowych wozów piechoty nie jest kontrowersyjny.
Kontrowersje budzi jednak zarówno miejsce, czas jak i zawartość podpisanej umowy. W ramach programu budowy Borsuka stworzono pięć prototypów. Wozy te mają zostać dostosowane do ustalonego standardu i dołączą do pozostałych 111. Etatowo batalion zmechanizowany liczby w naszym kraju 116 pojazdów, więc początkowo właśnie takiej liczby zamówionych sztuk oczekiwano. Ministerstwo postanowiło jednak nie oszczędzać nawet na prototypach, które również trafią do wojska.
Umowa należy do najważniejszych w historii naszej armii, a mimo to jej oprawa była bardzo skromna. Dziennikarze informacje o jej podpisaniu dostali wieczorem na dzień przed wydarzeniem, a na miejscu nie znajdowały się nawet wyprodukowane już egzemplarze. Początkowo podpis miał zostać złożony w Hucie Stalowa Wola, ale na skutek niezrozumiałych zmian, ostatecznie miało to miejsce w Wojskowym Centrum Edukacji Obywatelskiej w Warszawie. Nieoficjalnie mówi się, że zmiana wynika z niechęci obecnego kierownictwa resortu do prezydenta miasta Stalowa Wola, choć trudno stwierdzić, ile jest w tym prawdy.
To była długa dekada, czyli po poszło nie tak przy opracowaniu i zakupie BWP Borsuk
Wprawny czytelnik zauważy, że rozłożenie dostaw 111 wozów na lata 2025-2029 nie napawa optymizmem, ponieważ są to jedynie 22 Borsuki rocznie. Biorąc pod uwagę, że każdy, kto zna potrzeby naszej armii wie, że dla 6 dywizji należałoby wyprodukować ponad 2000 sztuk (choć niektóre szacunki sugerują nawet liczbę 3000 Borsuków). Produkcja tak wielu sztuk zajęłaby dekady. Na obronę można jednak dodać, że powinny w przyszłości pojawić się kolejne umowy, które będą zwiększały zamówienie i poziom produkcji. Producent zapewnia, że już w 2027 roku HSW ma być zdolna do produkcji 100 Borsuków rocznie. To byłby już satysfakcjonujący poziom.
Dlaczego nie zakontraktowano od razu np. 1000 pojazdów? Podpisana 28 lutego 2023 roku (czyli ponad 2 lata temu!) umowa ramowa opiewała łącznie niemal 1400 pojazdów, w tym ponad 1000 w wersji bojowej. Przyczyna jest bardzo prosta — rządzący nie znaleźli dla Borsuka odpowiednich pieniędzy w budżecie. Te jednak powinny się znaleźć w przyszłości, a jeśli dobra wola pozwoli, to w ciągu nie więcej jak kilku lat podpisane zostaną kolejne kontrakty.
Nie bez powodu wspominamy o wozach specjalistycznych, ponieważ z 1355 wozów objętych w umowie było 341 pojazdów specjalistycznych. Żuk, Gekon, Oset, Gotem, Rak, Jodła czy Ares — te nazwy pewnie niewiele mówią większości z czytelników. Są to oznaczenia planowanych wersji specjalistycznych opracowanych na bazie platformy Borsuka. Chodzi o wozy ewakuacji medycznej, zabezpieczenia technicznego, dowodzenia, rozpoznania, moździerze, transportery rozpoznania inżynieryjnego czy minowania narzutowego. Łącznie z wozem w wersji bojowej przewidziano aż 11 różnych wariantów.
Za mało i za późno. Program Borsuka ma poważne opóźnienia
Kluczowe powinno być teraz jak najszybsze podpisanie kolejnych umów, co pozwoliłoby HSW zabezpieczyć dostawy różnych komponentów. Niepokoi też cisza w kwestii wersji specjalistycznych. Wskazana byłaby przynajmniej umowa na opracowanie pierwszym prototypów. Niepokój jest wskazany, ponieważ wersje specjalistyczne zaniedbano już w programie budowy transporterów opancerzonych Rosomak. Wielu wersji Rosomaka armia nie doczekała się do dzisiaj, a np. wozy ewakuacji medycznej dopiero trafiają do jednostek od zeszłego roku. Dziś należy zrobić wszystko, aby podobna sytuacja nie powtórzyła się w przypadku Rosomaka.
I bez tego program można ocenić jako źle poprowadzony. 24 października 2014 roku rozpoczął się program budowy Borsuka. Tego dnia nastąpiło podpisanie umowy z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (DOB-BiO5/001/05/2014) Początkowa wartość projektu wynosiła 75 mln zł, co było kwotą zdecydowanie zbyt małą. Z czasem musiała ona zostać zwiększona do 262 mln zł. Niewielki finansowanie sprawiło, że do testów wysłano na początku tylko jeden egzemplarz. Z czasem dołączyły do niego kolejne cztery.
Gdyby rządzący nie oszczędzali na prototypach i zamówiono ich od razu kilkanaście, to możliwe byłoby nie tylko szybsze wykrycie błędów, rozbudowa mocy produkcyjnych, ale także stworzenie kompanii wdrożeniowej. To z kolei przyspieszyłoby proces opracowania metod szkoleniowych i wdrożenia wozu do naszej armii. Umowę na zakup Borsuka odkładano wielokrotnie. Tylko w zeszłym roku kilka razy mogliśmy przeczytać i usłyszeć zapewnienia, o pojawieniu się jej jeszcze w 2024 roku. Przedłużające się negocjacje doprowadziły do sytuacji, że dziś już blisko 20 Borsuków znajduje się w HSW na różnym etapie produkcji. Spółka zaryzykowała więc i zainwestowała w moce produkcyjne oraz budowę pierwszych egzemplarzy bez umowy.
Plusem tej sytuacji mogą być niezwykle szybkie dostawy. W 2026 roku w Wojsku Polskim powinno być już kilka (a może nawet kilkanaście) sztuk BWP Borsuk. To kluczowe, ponieważ wdrażanie nowych konstrukcji to niezwykle czasochłonny proces, a używane przez polskich żołnierzy BWP-1 już dawno powinny znajdować się na zasłużonej emeryturze. Jak donosi dziennikarz branżowy Piotr Zbies, przyczyną przedłużających się negocjacji miało być miały być problemy z ceną Borsuka, która wynikała z wymagań armii. Ta zażądała, żeby zamiast polskich radiostacji Radmor, znalazły się na ich pokładzie amerykańskie Harrisy.
To kolejna kontrowersja. Dlaczego akurat Harrisy? Te zamontowane mają być na czołgach M1 Abrams czy M88 Hercules. Jak jednak słyszymy od lat, Borsuki, jako lżejsze BWP (w planach jest także cięższa, niepływająca platforma), mają współpracować z K2. Czołgi K2 (a także polskie Kraby czy rozpoznawcze KLTV) posiadają polskie radiostacje. Oznacza to duże trudności w komunikacji pomiędzy naszymi czołgami K2 i BWP Borsuk. Argumentacja jest o tyle zaskakująca, że pierwsze Borsuki miały trafić do 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej (tam też były na testach), a ta przygotowuje się obecnie na dostawy czołgów K2.
Od lat kwestionowany jest także m.in. wymóg pływalności. Dziś większość armii świata inwestuje w wozy lepiej opancerzone, ale pozbawione zdolności pływania. Mimo tych wszystkich zgrzytów wczorajsza umowa jest milowym krokiem w procesie modernizacji Sił Zbrojnych i świętem polskiego przemysłu zbrojeniowego. Gdyby jednak program został poprowadzony poprawnie, to dziś Borsuki hasałyby już po polskich poligonach, a może nawet znalazły nabywców za granicą.