Kilkadziesiąt osób, w tym przedstawiciele władz stolicy, naczelny rabin Polski i uczestnicy wydarzeń Marca '68 spotkali się w piątek pod tablicą pamiątkową na Dworcu Gdańskim w Warszawie, z okazji 56. rocznicy Marca '68. Dworzec Gdański stał się symbolem antysemickiej nagonki władz PRL - stąd odjeżdżali ludzie zmuszeni do opuszczenia Polski i rozstania z bliskimi. W 1998 r. dzięki staraniom Fundacji Shalom na Dworcu umieszczono tablicę z napisem: "Tym, którzy po Marcu '68 wyjechali z Polski z dokumentem podróży +w jedną stronę+" i słowa pisarza Henryka Grynberga: "Tu więcej zostawili, niż mieli".

Historia znowu się powtarza

Podczas uroczystości głos zabrał Piotr Wiślicki, przewodniczący Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny. "To ważna uroczystość i ważne miejsce. Z tego właśnie miejsca tyle lat temu wyjechały nasze rodziny, nasi przyjaciele i znajomi. Wyjechali, zostali wyrzuceni ze swoich domów. Wiemy wszyscy, że dom to miejsce, które daje nam bezpieczeństwo. Nasze miejsce. Dziś znów jesteśmy na tym dziwnym świecie w sytuacji, gdy dom tracą ludzie na Białorusi, w Ukrainie i Izraelu. Po 7 października nasi bracia zostali wyrzuceni ze swoich domów, byli mordowani w swoich domach, wyrzuceni przez Hamas, który spowodował tak wielką tragedię, że ze swoich domów wyrzuceni zostali także ludzie w Palestynie. Musimy o tym pamiętać i chronić ten dom. Dlatego się tu spotykamy. Mam nadzieję, że gdy spotkamy się tu za rok, ci ludzie, którzy stracili swoje domy, będą mogli do nich wrócić albo je odbudować" - zaznaczył.

Reklama

Ci którzy musieli wyjechać, wracają

Gołda Tencer, dyrektor Teatru Żydowskiego, założycielka Fundacji Shalom i inicjatorka wmurowania tablicy w 30. rocznicę tzw. "wydarzeń marcowych" odczytała wiersz "Obywatelstwo" Tamary Sławny.

"Nie jest łatwo spotykać się pod tą tablicą, nawet raz w roku. Marzec to dla mnie ogromny ból. Im jestem starsza, tym bardziej boli" - mówiła Tencer, wspominając odprowadzanie przyjaciół na dworzec. "Są teraz rozsiani po całym świecie, ale nasze dzieci się przyjaźnią. Na Festiwal Singera przyjeżdża mnóstwo emigrantów marcowych. W ubiegłym roku prawie 200 osób. Każda rodzina kogoś straciła. Najgorzej było z naszymi rodzicami, którzy 20 lat po wojnie musieli się pakować, raz jeszcze rozpoczynać życie od nowa w wieku 50, 60, czasem 70 lat. Nigdy nie chciałam o tym mówić, ale to straszne, że nawet po śmierci każdy z nas będzie w innym kraju" - powiedziała.

Rozenbaum: 6 lat temu poczułem się jak kłamca

Wyjazd z kraju w następstwie antysemickiej nagonki wspominał marcowy emigrant Leon Rozenbaum. "Ostatni raz byłem pod tą tablicą 6 lat temu. W ogólnym ferworze rozmaitych wypowiedzi i oświadczeń najbardziej w pamięci utkwiła mi w pamięci wypowiedź ówczesnego premiera, który oświadczył, że Polski wtedy nie było. Poczułem się jak jakiś kłamca; przez 50 lat twierdziłem, że wyjechałem z Polski, a okazuje się, że Polski nawet nie było. To skąd wyjechałem?" - pytał retorycznie. Dodał także, że osoby, odpowiedzialne za antysemicką nagonkę nie poniosły konsekwencji swoich działań.

To część dziedzictwa Warszawy

"Co roku uświadamiam sobie, jak wiele lat minęło, jak wielu świadków nie będzie tu obecnych z nami, by przypominać o tej niechlubnej rocznicy, która jest też immanentną częścią historii Warszawy" - powiedziała Aldona Machnowska-Góra, wiceprezydent m. st. Warszawy, podkreślając, że dyskryminacja i antysemityzm wciąż są obecne w naszym codziennym życiu. "Naszym obowiązkiem jest wspominać tych, którzy mają wspomnienia z tamtego czasu, przypominać i opowiadać o sytuacji, która miała miejsce w tym mieście, w tym kraju. To element naszej historii, z którym musimy się zmierzyć" - podkreśliła.

Na zakończenie uroczystości fragment piosenki "Miasteczko Bełz - Dwadzieścia lat później" ze słowami Agnieszki Osieckiej wykonała Izabella Rzeszowska, aktorka warszawskiego Teatru Żydowskiego.

Piotr Jagielski