Stajesz przed lustrem, bierzesz jakiś kabel i zaciskasz sobie na szyi tak długo, aż nie zemdlejesz” – przed takim wyzwaniem miała stanąć 10-letnia Amerykanka Nylah Anderson. Popularne w sieciach społecznościowych tzw. black-out challenge okazało się dla dziewczynki tragiczne w skutkach – zamiast na krótko stracić przytomność, udusiła się.
Podobnie jak ośmioletnia Lalani Walton i dziewięcioletnia Arriani Arroyo. Ich rodzice szukają sprawiedliwości przed amerykańskimi sądami. Winą za śmierć dziecka oskarżają TikToka i jego algorytm rekomendacyjny. To on miał podsunąć dziewczynkom nieodpowiednie do wieku treści.
Jak podkreślają rodzice, nie chodzi o pieniądze, lecz o to, by z ich koszmaru wnioski wyciągnęli inni opiekunowie, a także państwowi regulatorzy i same platformy. Rychło w czas. Potrzeba było prawie 20 lat i wielu dziecięcych tragedii, by dorośli zaczęli zastanawiać się, jak ochronić najmłodszych w social mediach.

Metaanoreksja

Reklama
Na początek garść statystyk. 13 proc. młodszych dzieci i aż 15 proc. młodzieży jest uzależnionych od social mediów – tak wynika z badania przeprowadzonego przez Biuro Rzecznika Praw Dziecka. Co trzeci nastolatek spędza na popularnych platformach kilka godzin dziennie, a wielu nawet pół dnia. Uczniowie pytani przez ankieterów o próby odstawienia smartfona, przyznawali, że chcą to robić, ale nie wiedzą jak. „Czują się źle, gdy są poza siecią, a korzystanie z social mediów jest ich sposobem na poprawę samopoczucia. To objawy uzależnienia” – uważa rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak.
Potwierdzają to podobne badania na całym świecie. A platformy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Meta, spółka Marka Zuckerberga, już kilka lat temu przeprowadziła wewnętrzny audyt, który wykazał, że Instagram wpływa negatywnie na kondycję psychiczną nastolatek, wystawionych na nieustanną ocenę innych – m.in. u dziewczyn cierpiących na anoreksję przyczynia się do pogorszenia choroby, u niektórych doprowadza nawet do nasilenia myśli samobójczych. Raport został ujawniony przez „Wall Street Journal” po tym, jak dziesiątki tysięcy wewnętrznych dokumentów przekazała dziennikarzom była pracownica Facebooka Frances Haugen. – Dokumenty, które ujawniłam, pokazują, że Facebook regularnie zwodził nas w kwestii tego, co jasno wynikało z jego własnych badań na temat bezpieczeństwa dzieci i jego roli w rozprzestrzenianiu nienawistnych i polaryzujących informacji. Odpowiedzią na tę alarmującą sytuację powinny być nowe zasady i standardy – mówiła Haugen w październiku 2021 r. podczas przesłuchania w Parlamencie Europejskim. – Produkty Facebooka szkodzą naszym dzieciom, podsycają podziały społeczne i osłabiają demokrację – dodawała. Jej zdaniem dziś platformy działają podobnie jak w przeszłości przemysł tytoniowy: oszukują klientów, że ich produkty są bezpieczne, inwestując miliardy dolarów w marketing, przychylność ekspertów i polityków.