Studząc przedwczesny zapał – rekrutacja ochotników jeszcze się nie rozpoczęła. Niemniej, jak możemy się domyślić, w nieodległej przyszłości Neuralink zacznie szukać „ludzików doświadczalnych”. O sprawie dla BBC napisał James FitzGerald.

Proceduralny przełom

Neuralink stara się wyprodukować chipy, które po wszczepieniu w ludzki mózg będą w stanie odczytywać płynące z niego sygnały i na tej podstawie przesyłać polecenia do zintegrowanych z nimi urządzeń elektronicznych. Po co to? Ano, tak oficjalnie, po to, żeby wesprzeć osoby z niepełnosprawnościami w ich codziennym życiu.

Reklama

Do tej pory produkty testowane były (niestety) na małpach. Dotychczasowe wnioski o zezwolenie testów na ludziach były przez FDA odrzucane. W czwartek 25 maja doszło do proceduralnego przełomu – agencja wyraziła zgodę na eksperymenty na ludziach. Neuralink ogłosiła ten sukces na Twitterze, a FDA potwierdziło doniesienie.

Na szybkość raczej nie ma co liczyć

Jeśli już zacząłeś myśleć o sobie jako o przyszłym „ludziku doświadczalnym” Elona Muska, spieszę donieść, że są pewne czynniki, które należy wziąć pod uwagę przed podjęciem tej decyzji.

Po pierwsze, jak już wspomniałam, rekrutacja jeszcze się nie zaczęła, a Neuralink znana jest z przeceniania tempa swojej pracy. Chipy miały być gotowe już 2020 roku, potem firma podawała datę 2022, więc tak naprawdę nie jesteśmy w stanie oszacować, czy i kiedy produkty osiągną swoją finalną wersję.

Po drugie – jak podaje FitzGerald – przedsiębiorstwu zarzucano, że nie dba o dobrostan zwierząt, które wykorzystuje do eksperymentów. Dziennikarz wspomina o dochodzeniu, które miało być przedsięwzięte wobec firmy w grudniu ubiegłego roku. Można tylko mieć nadzieję, że „ludziki doświadczalne” będą traktowane lepiej, niż wykorzystywane w tych celach małpy.