Wirusolog zaznaczył, że na początku pandemii oczekiwał, że efektywność szczepionki przeciwko Sars-CoV-2 będzie na poziomie około 40 proc.

"Ja byłem mocno zszokowany, kiedy okazało się, że te szczepionki, które powstały, mają efektywność na takim poziomie. Narzekamy, że AstraZeneca zła, że te wektorowe złe, mówimy, że te mRNA są takie super. Wszystkie te szczepionki mają tak naprawdę efektywność, która przekracza znacznie moje oczekiwania" - ocenił.

Zdaniem prof. Pyrcia, problemem nie jest mała efektywność szczepionek, ale fakt, że zbyt mało osób się zaszczepiło. "Szczepienia to nie jest lek, jak antybiotyk. To jest lek dla całej populacji. My musimy wyleczyć całą populację, żeby one faktycznie zadziałały" - zastrzegł.

Reklama

Dodał, że zgodnie z przewidywaniami ekspertów skuteczność szczepionki zmniejsza się z czasem. "Były testy, co miesiąc się ukazywały, informowały, że ten i ten producent zbadał, że po trzech miesiącach ta ochrona utrzymuje się na bardzo dobrym poziomie. W końcu doszliśmy do takiego punktu, kiedy ta ochrona po tych 6 miesiącach dalej utrzymuje się na bardzo dobrym poziomie, ale zaczyna spadać. Wiemy już, że szczególnie osoby z obciążeniami, osoby starsze, po sześciu miesiącach od tych pierwszych dwóch dawek, czasami zdarza się, że chorują ciężko, niestety również umierają. Ta ochrona dalej jest, ale widać już redukcję" - wyjaśnił.

Zaznaczył, że po sześciu miesiącach konieczne jest podanie dawki przypominającej. "Nawet jak chcemy zaszczepić się na odkleszczowe zapalenie mózgu to jest to szczepionka trzydawkowa. Tak po prostu jest. Może nam się to nie podobać, ale nie możemy tupać nogą i mówić: +nie, my chcemy dwudawkową, bo tak obiecaliście+" - mówił ekspert.

Jak podkreślił, świat nauki i przemysłu walczy, żeby nadążyć za ewolucją wirusa. "W tym momencie obrażanie się, że przyroda jest silniejsza od nas? No cóż, warto spojrzeć prawdzie w oczy" - ocenił.