W rozmowach udział wzięli liderzy Arabii Saudyjskiej, Bahrajnu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Omanu, Kataru i Kuwejtu.

Król Salman podczas spotkania mówił przede wszystkim o niedawnych atakach sabotażowych na cztery statki, w tym saudyjskie tankowce, u wybrzeży Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Do ataków nikt się nie przyznał, ale doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton powiedział w czwartek, że dowody na to, że są one dziełem Iranu, zostaną w przyszłym tygodniu przedstawione Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

Władze w Rijadzie zarzucają także Iranowi, że zlecił niedawne ataki dronów na dwie saudyjskie przepompownie ropy naftowej. Do tego ataku przyznali się sprzymierzeni z Iranem szyiccy rebelianci Huti z Jemenu.

W swoim przemówieniu król Salman wypowiedział się przeciwko "ingerencji irańskiego reżimu w wewnętrzne sprawy innych krajów regionu, rozwojowi jego zdolności nuklearnych oraz zagrożeń ze strony Iranu dla lokalnego transportu wodnego, co zakłóca dostawy ropy na rynki międzynarodowe".

Reklama

"Brak zdecydowanej i odstraszającej reakcji na irańskie akty sabotażu w regionie zachęcił władze tego kraju do kontynuowania swoich działań - mówił władca Arabii Saudyjskiej - Ostatnie akty przestępcze Iranu wymagają od nas poważnego działania, aby zachowane zostało bezpieczeństwo w rejonie".

Było to pierwsze z trzech spotkań, które Rijad zamierza zorganizować w celu omówienia isniejących zagrożeń ze strony Iranu i eskalowania przez ten kraj napięć na Bliskim Wschodzie.

>>> Czytaj też: Na Czechów działa co innego niż na Polaków. Zobacz, jak Rosja tworzy dezinformację w regionie [WYWIAD]