"2 marca dziennikarka TUT.BY Katsiaryna Barysewicz i lekarz Artciom Sarokin zostali skazani w procesie za zamkniętymi drzwiami na - odpowiednio - sześć miesięcy i dwa lata więzienia za ich rolę w ujawnieniu prawdziwej przyczyny śmierci Ramana Bandarenki. Według wiarygodnych informacji pan Bandarenka został tchórzliwie pobity na śmierć 11 listopada 2020 r. przez osoby związane z organami ścigania. Sprawcy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności" - napisał w wydanym w środę oświadczeniu Stano.

Białorusinom odmawia się praw

"Zbyt długo Białorusinom odmawiano podstawowych wolności, w tym wolności wypowiedzi i informacji oraz najbardziej podstawowych praw, takich jak prawo do przejrzystego i sprawiedliwego procesu. Te naruszenia są nie do przyjęcia i są sprzeczne z międzynarodowymi zobowiązaniami Białorusi do przestrzegania praw człowieka. UE będzie nadal wspierać Białorusinów w ich uzasadnionych żądaniach demokracji i poszanowania podstawowych wolności" - zapowiedział przedstawiciel Komisji Europejskiej.

Sąd w Mińsku uznał we wtorek Barysewicz i Sarokina za winnych "ujawnienia tajemnicy lekarskiej". Sprawa dotyczy ujawnienia informacji o stanie zdrowia działacza Ramana Bandarenki, który zmarł w listopadzie ubiegłego roku najpewniej w efekcie pobicia przez białoruskich funkcjonariuszy.

Reklama

Bandarenka tchórzliwie pobity na śmierć

Bandarenka 11 listopada wieczorem wyszedł na podwórko przed swoim domem – nazywane, ze względu na dużą aktywność w czasie protestów przeciwko Alaksandrowi Łukaszence, Placem Przemian. Nieznajomi mężczyźni, prawdopodobnie funkcjonariusze w cywilu, likwidowali biało-czerwono-białe wstążki, którym ozdobione było podwórko. Doszło do wymiany zdań, potem do przepychanki, w trakcie której Bandarenka miał upaść i uderzyć się w głowę. Następnie został siłą zaniesiony przez mężczyzn do nieoznakowanego busa. Wydarzenia te odtworzono później na podstawie relacji świadków i nagrań wideo.

Kilka godzin później Bandarenka trafił do szpitala z ciężkimi obrażeniami, w tym pękniętą czaszką. Niedługo potem zmarł.

Oficjalnie władze komentowały to zajście jako "sąsiedzką kłótnię" i twierdziły, że milicja znalazła nieprzytomnego Bandarenkę na ulicy. Później Komitet Śledczy podał, że Bandarenka był pijany. Zgodnie z ujawnioną kartą wypisową zmarłego, miał on "0 proc. alkoholu we krwi".