Już od 2023 roku z różnych miejsc świata dochodziły sygnały o tajemniczych awariach różnych podmorskich kabli, głównie energetycznych, a prawdziwą plagą stało się to pod koniec 2024 r., kiedy to do kilku podobnych „wypadków” doszło na Bałtyku. Dopiero wtedy skojarzono kilka innych, równie dziwnych wydarzeń.

Tajny plan Chińczyków, który przejęli Rosjanie

Jak ustalili dziennikarze Newsweeka, gdy w minionych latach dochodziło do tajemniczych uszkodzeń podwodnych kabli, dziwnym trafem zawsze w okolicy znajdowały się jakieś chińskie statki. Namierzono kilka z nich, a nazwy Xing Shun 39, Newnew Polar Bear i Yi Peng 3 stały się powszechnie znane. Za każdym razem jednak, gdy podejrzenie padało na Chińczyków, ci zasłaniali się awariami i zapewne tak by zostało, gdyby nie Rosjanie, którzy w ostatnich tygodniach przejęli chińską metodę. Ci poszli na całość, wkurzając społeczność międzynarodową i dopiero wtedy dokopano się do jasnych dowodów, że przygotowania do takiej zakrojonej na szeroką skale akcji dywersyjnej trwały od lat.

Na trop wpadli dziennikarze Newsweeka, analizując chińskie zgłoszenia patentowe. Na długiej liście natrafili na bardzo ciekawą pozycję, pochodzącą z 2020 roku, a wniosek o opatentowanie pewnego urządzenia złożyła grupa inżynierów z chińskiego Uniwersytetu Lishui. Nazwano je bardzo dosłownie: „urządzenie do przecinania kabli podmorskich”.

„Wraz z rozwojem nauki i technologii, coraz więcej kabli podmorskich i kabli komunikacyjnych jest układanych na dnie morskim we wszystkich częściach świata, a w niektórych sytuacjach awaryjnych kable te muszą zostać przecięte. Tradycyjna metoda cięcia wymaga najpierw wykrycia położenia kabli, a następnie ich wykopania i odzyskania w celu przecięcia. Proces jest złożony, wymaga dużo drogiego sprzętu, a koszty są zbyt wysokie. Istnieje potrzeba szybkiego, taniego urządzenia do cięcia kabli podmorskich, aby wykonać to zadanie” – czytamy we wniosku patentowym.

Chiński patent na rwanie kabli

Opracowane przez nich urządzenie do złudzenia przypominać miało kotwicę, a o powodzeniu przecięcia świadczyć miały „pozostałości miedzi na kotwicy tnącej”. Gdy o urządzenie to zapytano na uniwersytecie, w którym powstał jego projekt, odmówiono jakiegokolwiek komentarza, za to głos w sprawie postanowiła zabrać chińska ambasada w Waszyngtonie. Chińczycy jednoznacznie wyparli się jakichkolwiek związków z przecinaniem podmorskich kabli.

„Chiński rząd zawsze witał i wspierał inne kraje i firmy telekomunikacyjne układające międzynarodowe kable podmorskie na wodach podlegających jurysdykcji Chin. W przyszłości Chiny będą nadal współpracować ze społecznością międzynarodową, aby aktywnie promować budowę globalnej infrastruktury informacyjnej, takiej jak kable podmorskie, wspólnie chronić kable podmorskie i wspólnie budować społeczność ze wspólną przyszłością w cyberprzestrzeni” – przedstawił oficjalne stanowisko Chin Liu Pengyu z waszyngtońskiej ambasady.

Tyle oficjalne słowa władz, ale prawdziwe intencje twórców pomysłu wyczytać można z uzasadnienia umieszczonego we wniosku patentowym. Inżynierowie bowiem przekonują, że jest on zasadny z uwagi na „istnienie nielegalnych kabli u wybrzeży Chin, które należało zniszczyć”. Wniosek oficjalnie został odrzucony, jednak jak widać, idea przetrwała i znalazła zastosowanie w tym, co niedawno wydarzyło się na Morzu Bałtyckim.