Szuja leży w obwodzie Iwanowskim, przeszło 300 km na północny wschód od Moskwy. Rosyjski kanał SHOT na Telegramie podał, cytując mieszkańców tego miasta, że piątkowej nocy wstrząsnęły nią eksplozje i słychać było syreny alarmowe.

"Specjalistyczne służby ratunkowe już pracują na miejscu, gdzie spadły pozostałości (dronów - red.). Według wstępnych informacji, w incydencie nikt nie został ranny" – podały z kolei lokalne władze w komunikacie. Nie jest więc jasne, czy tym razem ukraińskim dronom-kamikadze również udało się trafić w bazę wojskową na terenie miasta, czy nie. Według agencji TASS, alarm powietrzny w mieście odwołano dopiero po trzech godzinach, po godz. 5 nad ranem czasu moskiewskiego.

Rosyjskie MON poinformowało, że w sumie w nocy z czwartku na piątek zestrzelono 79 ukraińskich dronów-kamikadze, z czego 60 nad okupowanym Krymem. Z komunikatu wynika, że nad obwodem Iwanowskim strącono tylko jednego bezzałogowca, co nie musi być prawdą.

Poprzednie ataki Ukrainy na bazę w Szuji

W niedzielę 13 kwietnia na Sumy, położone w północno wschodniej Ukrainie, spadły rosyjskie pociski balistyczne Iskander-M, zabijając 35 osób i raniąc przeszło setkę. Wywiad wojskowy Ukrainy twierdził później, że za uderzenie odpowiedzialny była 112. Gwardyjska Brygada Rakietowa. Jej baza znajduje się w jednostce wojskowe o numerze 03333 w Szuji.

Rosyjska jednostka była już atakowana przez ukraińskie drony-kamikadze dwukrotnie. Pierwszy raz 16 kwietnia, a następnie 17 kwietnia. Oba były skuteczne. Trafiono koszary i inne obiekty na terenie bazy.