Trump kreuje się na człowieka pokoju. "Mogę zakończyć wojny w jeden dzień"
Trump, jako kandydat na prezydenta, w 2024 r. chciał zaprezentować się jako człowiek przynoszący pokój. "Utrzymywał, że jego nieustępliwość i szacunek wśród zagranicznych liderów pozwolą mu praktycznie w jednej chwili rozwiązać konflikty" - przypomniał "NYT".
Pokojowe ambicje Trumpa w rozsypce. Kolejne konflikty zamiast przełomów
Jednak oceniając pokojowe projekty Trumpa tuż po izraelskim ataku na Iran, można uznać, że są one w rozsypce - zaznaczyła gazeta. Walki w Ukrainie trwają, a w sprawie Stefy Gazy zasadnicze stanowiska Izraela i Hamasu nie zmieniły się. Zamiast ogłaszać porozumienie nuklearne z Iranem, prezydent musi teraz mierzyć się kolejnym konfliktem na Bliskim Wschodzie, a Chiny poczyniły niewielkie ustępstwa w ramach wojny handlowej - wyliczył dziennik.
Wyniki działań podejmowanych przez Trumpa pokazują, że nie można rozwiązać trudnych problemów, ignorując protokół dyplomatyczny, stroniąc od ekspertów i współpracując z niedoświadczonymi wysłannikami, w tym biznesmenem Steve’em Witkoffem, który próbował pośredniczyć zarówno w sprawie wojny w Ukrainie, jak też Strefy Gazy i Iranu - ocenił "NYT".
Witkoff utrzymuje, że jego brak doświadczenia dyplomatycznego jest atutem, który daje mu świeże spojrzenie na konflikty. Dziennik podkreślił, że niektórzy współpracownicy Trumpa wręcz szydzą z profesjonalnych dyplomatów, którym, jak twierdzą, brakuje odwagi i bystrości biznesmenów.
Trump ignorował ekspertów. Teraz płaci za to świat
"Jednak wielu krytyków widzi związek między frustracjami Trumpa a jego decyzją o odsunięciu na bok ekspertów rządowych, w tym zawodowych dyplomatów oraz oficerów armii i wywiadu. (Takie osoby) mogłyby zapewnić, by prezydent i jego wysłannicy mieli pełen obraz złożonych, historycznie zakorzenionych problemów, z którymi się mierzą" - czytamy w "NYT".
Pomimo frustracji Trump nie porzuca nadziei na pokój, w tym z Iranem - zaznaczyła gazeta. Jednocześnie wygląda na to, że brakuje mu cierpliwości, jakiej wymaga ciężka praca, którą trzeba podjąć, by doprowadzić do prawdziwych dyplomatycznych rozwiązań - zakończył amerykański dziennik.
Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)