- Izraelskie bomby spadły na Damaszek
- Druzowie kontra „nowa władza” – z izraelskim wsparciem
- Armia syryjska oskarżana o zbrodnie wojenne
- Waszyngton apeluje o spokój, ale Izrael nie słucha
- Po co Izraelowi nowa wojna?
Izraelskie bomby spadły na Damaszek
16 lipca Izrael dokonał zaskakującego ataku na cele wojskowe w stolicy Syrii - Damaszku, uderzając m.in. w Ministerstwo Obrony i okolice prezydenckiego pałacu. Według izraelskiego wojska, naloty miały powstrzymać ofensywę syryjskich bojowników na południu kraju, gdzie trwają walki z miejscową ludnością, głównie druzyjską.
Z bombardowanych terenów unosiły się kłęby dymu, a syryjskie władze poinformowały o ofiarach wśród personelu wojskowego. Izrael wyraźnie daje do zrozumienia, że nie cofnie się przed niczym, jeśli władze w Damaszku nie zakończą działań ofensywnych przeciwko druzom.
Druzowie kontra „nowa władza” – z izraelskim wsparciem
W prowincji As-Suwajda doszło do wybuchu brutalnych starć między miejscową ludnością a formacjami wspieranymi przez nowy, radykalny rząd syryjski. Bojownicy, wywodzący się z ugrupowań dżihadystycznych (takich jak Al Nusra), wkroczyli do regionu pod pretekstem „rozbrojenia nielegalnych milicji”. W rzeczywistości rozpoczęli kampanię przemocy, której ofiarami padli cywile, w tym kobiety, dzieci i starcy.
Druzowie jednak nie pozostali bierni. Dzięki znajomości górzystego terenu i lokalnej mobilizacji udało im się odeprzeć pierwsze fale ataków, a izraelskie wsparcie z powietrza pozwoliło im nawet odzyskać część utraconych pozycji. Tel Awiw otwarcie przyznaje, że działa na rzecz „ratowania swoich braci”, wielu druzów w Izraelu ma bliskie związki z mieszkańcami syryjskiej prowincji.
Armia syryjska oskarżana o zbrodnie wojenne
Wśród doniesień z As-Suwajdy pojawiają się opisy egzekucji, grabieży i podpaleń domów, często razem z ich mieszkańcami w środku. Wstrząsające relacje mówią o masakrze w miejscowym szpitalu, gdzie bojownicy zabili pacjentów i personel medyczny.
Choć oficjalne źródła w Damaszku milczą, lokalne media i relacje świadków nie pozostawiają złudzeń, mamy do czynienia z czystkami etnicznymi na tle religijnym. Według niektórych doniesień, działania te są świadomie tolerowane (lub wręcz inspirowane) przez nowe syryjskie władze. Przy tym pamiętajmy że podobnym atakom podlegali wcześniej m.in. alawici i ta mniejszość mogła jedynie uciekać na teren rosyjskich baz wojskowych. Tamta czystka etniczna została w dużej mierze przez świat zachodni przemilczana.
Waszyngton apeluje o spokój, ale Izrael nie słucha
Administracja USA, reprezentowana przez sekretarza stanu Marco Rubio, wyraziła „głębokie zaniepokojenie” izraelskimi atakami i zaapelowała o deeskalację. Amerykanie obawiają się, że sytuacja wymknie się spod kontroli i doprowadzi do nowego wieloletniego konfliktu w regionie.
Prezydent Trump przyznał, że „między Syrią a Izraelem doszło do nieporozumienia” i prowadzi rozmowy z obiema stronami. Mimo to izraelskie wojsko kontynuuje ataki, a szef izraelskiego MON zapowiedział rozmowy w Waszyngtonie, dotyczące dalszych działań w Syrii i bezpieczeństwa regionu.
Po co Izraelowi nowa wojna?
Oficjalnie Izrael twierdzi, że działa w obronie druzów, ale eksperci nie mają złudzeń – chodzi o coś więcej. Po pierwsze, południowa Syria to region przygraniczny z Izraelem, a jego destabilizacja zagraża bezpieczeństwu kraju. Po drugie, wspieranie druzów i tworzenie „pasa bezpieczeństwa” może pozwolić Izraelowi zwiększyć swoje wpływy w Syrii.
Nie brakuje też głosów, że działania Izraela mają charakter prewencyjny – lepiej teraz zneutralizować radykalne bojówki, niż czekać aż zagrożą samej granicy izraelskiej. Wreszcie – z politycznego punktu widzenia, Netanjahu może chcieć odwrócić uwagę od własnych problemów wewnętrznych, w tym procesu korupcyjnego, którego rozprawy znów przesunięto „z powodu sytuacji wojennej”.
Co dalej? Cztery możliwe scenariusze rozwoju konfliktu
Obecna sytuacja w Syrii to nie tylko lokalny konflikt to pole gry regionalnych i globalnych graczy. Każde posunięcie Tel Awiwu, Damaszku czy Waszyngtonu może radykalnie zmienić bieg wydarzeń. Oto cztery najbardziej prawdopodobne scenariusze, które rozważają analitycy:
1. Izrael tworzy „strefę bezpieczeństwa” w południowej Syrii
Wielu ekspertów uważa, że działania Izraela są częścią długofalowego planu budowy tzw. pasa buforowego, kontrolowanego nieformalnie przez lojalne mu lokalne siły, głównie druzyjskie. To przypomina izraelską strategię z czasów wojny libańskiej, gdy wspierano chrześcijańskie milicje jako zaporę przed Hezbollahem.
W takim wariancie Izrael uzyska większą kontrolę nad południową Syrią, odsunie dżihadystów od granicy i zabezpieczy wzgórza Golan. Tyle że ten scenariusz wymaga długotrwałego zaangażowania militarnego i politycznego, co może rodzić ryzyko uwikłania w kolejną wojnę „bez wyjścia”.
2. Upadek nowej władzy w Damaszku i ponowna fragmentacja Syrii
Jeśli Izrael, wspierany przez część lokalnych sił, zada wystarczająco mocne ciosy, reżim Dżulaniego może stracić kontrolę nad południowymi regionami. To może wywołać lawinę – inne mniejszości i grupy opozycyjne zobaczą, że „nowa władza” nie jest nietykalna i zaczną własne rebelie.
W tym wariancie Syria znów podzieli się na strefy wpływów: Izrael, Iran, Turcja i Rosja mogą próbować rozgrywać swoje interesy na osłabionym terytorium. Taki rozwój wydarzeń może doprowadzić do kolejnych fal uchodźców, chaosu i dezintegracji państwowości.
3. Presja USA i kompromis dyplomatyczny
Administracja USA, choć deklaruje wsparcie dla Izraela, obawia się otwartej wojny z nieprzewidywalnymi skutkami. Możliwe, że za kulisami Waszyngton będzie naciskać na Tel Awiw, by zatrzymać ofensywę, a w zamian zaproponuje Izraelowi polityczne gwarancje lub pomoc wojskową.
W takim scenariuszu dochodzi do zawarcia chwiejnego rozejmu, być może z udziałem ONZ lub Rosji, który jednak nie rozwiązuje problemów fundamentalnych – walki o władzę, przemoc wobec mniejszości i obecność bojówek dżihadystycznych. To oznacza, że „pokój” może być tylko ciszą przed kolejną burzą.
4. Otwarte starcie z Iranem przez syryjski teatr działań
Dla wielu analityków wojna w Syrii to przedsmak większej konfrontacji między Izraelem a Iranem. Teheran wspiera nie tylko reżim Dżulaniego, ale też siły szyickie i milicje rozmieszczone w południowej Syrii. Izraelskie ataki mogą zostać uznane przez Iran za casus belli i wtedy konflikt eskaluje na całą oś: Liban – Syria – Irak.
To najbardziej niebezpieczny scenariusz. Oznacza nie tylko wzrost przemocy w regionie, ale też ryzyko wciągnięcia do wojny innych graczy: Turcji, Arabii Saudyjskiej, a nawet USA. W takim układzie wojna o los As-Suwajdy może stać się detonatorem ogólno-regionalnej eksplozji.