Izrael odpowiada na irański atak sprzed miesiąca. Zbombardowano m.in. baterie S-300
W sobotę 26 października 2024 roku Izrael przy pomocy 100 samolotów przeprowadził operację bombardowania Iranu „Dni Pokuty". Izraelski atak był odpowiedzią na ostrzał Izraela przez Iran. Irańczycy w ramach operacji „Dotrzymana Obietnica 2” przeprowadzili 1 października 2024 zmasowane bombardowanie Izraela. W jego wyniku rannych miało zostać przynajmniej dwóch Izraelczyków. Około 200 pocisków balistycznych wystrzelono w dwóch falach. Do ataku użyto m.in. hipersonicznych pocisków typu Fattah.
Celem irańskiego ataku były bazy lotnicze IAF (Israel Air Force) oraz siedziba Mosadu (izraelski wywiad). Tak duży atak nie mógł pozostać bez odpowiedzi. Choć początkowo Izrael zapowiadał szybki odwet, co ostatecznie planowanie nalotu trwało niemal miesiąc. Gdy już uderzono, to z rzadko spotykanym rozmachem. W trzech falach ataków na ok. 20 lokalizacji w Iranie wzięło udział ponad 100 samolotów. Celem ataków miały być według Izraela obiekty wojskowe. Mówi się o bateriach obrony przeciwlotniczej (S-300), fabryce bezzałogowców czy zakładach produkujących amunicję.
Początkowo wielu obserwatorów sceny politycznej na Bliskim Wschodzie przypuszczało, że Izrael dokona ataku na obiekty przemysłu naftowego czy związane irańskim programem nuklearnym. Dziennikarze The New York Times twierdzą jednak, że Izrael zapewnił administrację Joe Bidena, że powstrzyma się ataków na wspomniane cele, a zamiast tego skupi się na obiektach wojskowych.
Zaatakowali w nocy. Iran utracił wszystkie baterie S-300
W nocy 26 października 2024 roku IDF rozpoczęły ataki na cele w Iranie. Jak poinformował Jerusalem Post, w ataku wziąć miało udział ponad 100 samolotów. Szczególnie interesujący jest udział izraelskich F-35I Lightning II Adir z bazy lotniczej Nevatim. Samoloty przebyły dystans aż 2000 km. Pokonanie takiej odległości nie byłoby możliwe bez szerokiego zastosowania latających tankowców. Według CNN część izraelskich F-35I naruszyła irańską przestrzeń powietrzną.
Zanim jednak izraelskie maszyny wyleciały na tak niebezpieczną misję, IDF przeprowadził ok. godziny 2 w nocy atak lotniczy na obiekty wojskowe w południowej i centralnej części Syrii. Według Jerusalem Post atak miał na celu zniszczenie irańskich radarów wczesnego ostrzegania w Syrii. Oślepiony Teheran nie był w stanie śledzić ruchów przeciwnika.
Oprócz wspomnianych F-35I Adir, w operacji udział brały F-16I Sufa oraz F-15C/D Eagle. Według izraelskich oraz amerykańskich źródeł w trakcie ataku, zaatakowana miała zostać fabryka dronów oraz stanowiska rakiet balistycznych (przy pomocy których zaatakowano Izrael miesiąc wcześniej). Zniszczone miały zostać także wszystkie trzy baterie systemu obrony przeciwlotniczej S-300.
Iran użytkował S-300PMU2, czyli najnowszą odmianę rosyjskiego systemu. Zdaniem Rosjan, dostarczone w 2016 roku cztery baterie miały chronić niebo nad Teheranem. O tym, jak ważne były te baterie, świadczyć może fakt, że to właśnie te wyrzutnie chroniły kluczowe dla Iranu obiekty w kraju (m.in. infrastruktura naftowa). Nie obroniły jednak nawet siebie. Pierwszy baterię Izrael zniszczyć miał w kwietniu tego roku. Jeśli doniesienia o zniszczeniu trzech kolejnych są prawdziwe, to Iran nie posiada już tych zaawansowanych systemów.
Nie wiadomo jednak jaka jest skala zniszczeń. Bateria S-300 składa się z wielu elementów. To nie tylko wyrzutnie, ale także radar czy wozy kierowania ogniem. Czasem zniszczenie jedynie kluczowych elementów sprawia, że system nie jest w stanie działać i zwalczać zagrożeń.
Iran jest nagi?
Jeśli faktycznie żadna z baterii S-300 nie jest w stanie obecnie pracować, to jest to wielki cios dla Iranu. Uwikłani w wojnę na Ukrainie Rosjanie niechętnie dostarczą Teheranowi kolejny sprzęt wojskowy, który tak bardzo potrzebny jest Kremlowi. Tymczasem irańska obrona przeciwlotnicza nie należy do najnowocześniejszych. Co prawda irańscy żołnierze mają dyspozycji naprawdę dużo wyrzutni, to w większości nie jest to nowoczesny sprzęt.
Choć sami Irańczycy chwalą się opracowaniem i wdrożeniem własnych systemów (takich jak np. Bavar-373) to skuteczność tych rozwiązań nie jest znana. Kolejne izraelskie ataki mogłyby być jeszcze pewniejsze. Doradca prezydenta Bidena ds. Bliskiego Wschodu Amos Hochstein miał stwierdzić, że „Iran jest zasadniczo nagi” bez obrony powietrznej. Duża przewaga Izraela w domenie powietrznej wynika nie tylko z zacofania irańskiej obrony przeciwlotniczej, ale także zaawansowania IAF.
Jednym z gamechanger’ów ma być samolot F-35I Adir. To samolot stworzony wręcz z myślą o operowaniu w środowisku nasyconym obroną przeciwlotniczej. Myśliwiec wykonany w technologii stealth jest niezwykle trudnym celem dla obrony przeciwlotniczej. Dodatkowo stosując uzbrojenie stand-off (czyli o bardzo dużym zasięgu, co umożliwia atakowanie wyrzutni i radarów obrony przeciwlotniczej w bezpiecznej odległości), samoloty te mogły w ogóle nie zostać wykryte.
Obecnie Izrael posiada 39 samolotów F-35I, 175 F-16I oraz 66 uderzeniowych F-15. Dodatkowo na dostarczenie czeka 50 F-15IA (F-15EX) oraz kolejne 36 F-35I. Dzięki pokaźnej flocie rozpoznawczej oraz latających tankowców Izrael jest w stanie przeprowadzać tak duże (pod względem liczby zaangażowanych samolotów) oraz skomplikowane operacje.