"To jedna z najbardziej nieprzyjemnych kolonii karnych w Rosji. Z drugiej strony, nie mogę powiedzieć, że istnieją przyjemne" - powiedziała PAP Olga Romanowa, publicystka, założycielka organizacji Ruś Siedząca.

Kolonia karna o ogólnym rygorze w Pokrowie, oficjalnie nosząca nazwę "IK-2 Pokrow", leży w obwodzie włodzimierskim. Pogłoski o osadzeniu tam Nawalnego pojawiły się pod koniec lutego br., a potwierdziły się dopiero w połowie marca, gdy do Nawalnego dotarli adwokaci. Pod koniec 2020 roku wyszedł stamtąd, po odbyciu wyroku, aktywista polityczny Konstantin Kotow. On i jego obrończyni Maria Ejsmont opowiadali, jak wygląda tam życie skazanych. W Pokrowie dochodziło wcześniej do ciężkich pobić, ale odkąd naczelnikiem kolonii został Aleksandr Muchanow o takich incydentach nie słychać. Administracja robi jednak wszystko, by więzień odczuwał całkowitą zależność od funkcjonariuszy.

Jak wyjaśnia portal BBC News, rosyjskie kolonie karne nieformalnie są klasyfikowane jako "czarne" i "czerwone". W pierwszych wpływ na sytuację więźniów ma hierarchia kryminalna i możliwe są pewne swobody, np. nielegalne posiadanie telefonów. W koloniach "czerwonych", jaką stopniowo staje się IK-2 Pokrow, administracja ma pełnię władzy. Dużą rolę odgrywają tam teraz osadzeni współpracujący z administracją.

Reklama

To właśnie oni - jak mówił mediom Kotow - pilnują, by więzień przestrzegał przepisów - np. nie rozglądał się, gdy polecono mu patrzeć na ziemię; oni też zapisują wszystko, co mówią inni skazani.

Romanowa zgadza się z tymi opiniami; jak mówi, w IK-2 Pokrow "reguły są bardzo surowe" i panuje tam "swoiście pojęta dyscyplina".

Systematyczne nagrywanie

W niedawnej relacji z kolonii Nawalny przekazał, że systematycznie, nawet w nocy, nagrywa go kamerą funkcjonariusz więzienny meldując, że więzień znajduje się "na miejscu". To dlatego, że uznany został za więźnia "skłonnego do ucieczki". Jak mówi Romanowa, w aktach osadzonych są także inne kategorie: "ma tendencję do zażywania narkotyków", "skłonny do dezorganizacji działalności instytucji". Działaczka obawia się, że i do takich kategorii zaliczony zostanie Nawalny, "po to, by maksymalnie, jak najsurowiej go kontrolować".

Kotow i inny znany więzień pokrowskiej kolonii - nacjonalista Dmitrij Diomuszkin, podkreślali, że więźniowie są tam pozbawiani czasu wolnego i muszą stale się spieszyć. Jeśli nie pracują w którymś z warsztatów, to zmuszani są do oglądania telewizji. I Kotow i Diomuszkin byli izolowani od pozostałych więźniów, którym administracja zabraniała z nimi kontaktów.

Takiej samej izolacji spodziewa się Romanowa w przypadku Nawalnego - jej zdaniem, i inni więźniowie i funkcjonariusze będą się z nim kontaktować w stopniu minimalnym. Ogółem w koloniach karnych stosunek do więźniów politycznych jest ostrożny - mówi działaczka.

"Wróg reżimu"

"Z jednej strony, to +wróg reżimu+ i tu nie ma o czym dyskutować. W koloniach karnych wszyscy - na wszelki wypadek - są za (prezydentem Władimirem) Putinem. Z drugiej strony, wszyscy wiedzą, że życie może się różnie ułożyć i człowiek może się znaleźć w całkiem odmiennej sytuacji. Tak więc, na wszelki wypadek, nikt go nie tknie, ale jest on wrogiem dla wszystkich - i dla skazanych, i oczywiście dla funkcjonariuszy" - powiedziała Romanowa.

IK-2 Pokrow to "historyczna kolonia karna". Leży w obwodzie włodzimierskim, na "starym szlaku katorgi i zesłań" - mówi założycielka Rusi Siedzącej. Historycznym zakładem karnym jest także więzienie we Włodzimierzu, tzw. "włodzimierski central" (ros. "centrał" - skrót od "centralne więzienie"). Niegdyś traktem na Włodzimierz wysyłano więźniów z Moskwy i w drodze na Syberię ich pierwszym przystankiem był Włodzimierz.

"To tradycyjne miejsce, do którego wysyłano wszelki niepożądany element. Skazani na cięższą katorgę szli na Syberię, na lżejszą - pozostawali tam (we Włodzimierzu)" - mówi Romanowa. Do dziś kolonie karne w obwodzie włodzimierskim są owiane swoistą sławą.

W warsztatach w kolonii w Pokrowie więźniowie szyją bieliznę i koszule męskie, robią ozdoby choinkowe, meble dziecięce i metalowe meble dla magazynów i biur. IK-2 Pokrow obliczona jest na 800 osób, ale teraz - jak mówi Olga Romanowa - jest tam nieco ponad 500 więźniów.

Nawet bez względu na skutki próby otrucia, z których Nawalny leczył się w Berlinie, należy teraz, zdaniem działaczki, obawiać się o jego życie i zdrowie. "Rosyjski system penitencjarny jest zagrożeniem dla życia dla każdego człowieka, który trafia do więzienia, a tym bardziej dla Aleksieja Nawalnego. Nie ma tam oczywiście żadnego leczenia i bardzo łatwo jest tam urządzić jakikolwiek nieszczęśliwy wypadek" - powiedziała rozmówczyni PAP.

Romanowa spodziewa się przy tym kolejnej sprawy karnej wobec Nawalnego, trwa bowiem śledztwo w sprawie domniemanego sprzeniewierzenia datków na założoną przez opozycjonistę Fundację Walki z Korupcją (FBK). W takim wypadku Nawalny znów trafi do aresztu Matrosskaja Tiszyna w Moskwie, "a gdy otrzyma nowy wyrok - a sądzę, że jest to nieuniknione - pojedzie do innej +zony+" - powiedziała Romanowa.

Z Moskwy Anna Wróbel(PAP)