- Elektrownia pod specjalnym nadzorem
- Reaktory jak w Czernobylu
- Skutki wybuchu reaktora w Czarnobylu
- Wizytacja w elektrowni Kursk
- "Ból głowy" Putina
Elektrownia pod specjalnym nadzorem
Elektrownia jądrowa Kursk znalazła się na linii frontu wojny między Rosją a Ukrainą. Według dyrektora generalnego Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Rafaela Mariano Grossi’ego siłownia znalazła się w zasięgu artylerii ukraińskiej armii.
Reaktory jak w Czernobylu
Co gorsza, dwie działające jednostki są wybudowane w technologii RBMK, tej samej która uległa stopieniu podczas wybuchu elektrowni w Czarnobylu w 1986 roku. W przeciwieństwie do nowoczesnych reaktorów jądrowych te dwa reaktory działające w pobliżu aktywnego frontu wojennego nie mają dodatkowych warstw ochronnych, które mogłyby powstrzymać promieniowanie w razie jakiegokolwiek wypadku.
„Nie mają wokół siebie ochronnej kopuły, tylko normalny dach, co oznacza, że rdzeń reaktora jest dość odsłonięty” – powiedział Grossi w wywiadzie dla Bloomberg TV. Trwające niedaleko od elektrowni Kursk zażarte boje i wynikające z tego realne zagrożenie ostrzałem artyleryjskim niepokoi zarówno ekspertów MAEA jak i samego Grossi’ego.
Skutki wybuchu reaktora w Czarnobylu
Awaria w Czarnobylu pozostawiła na Ukrainie strefę wykluczenia o powierzchni 2600 kilometrów kwadratowych, w której rozpad pierwiastków radioaktywnych i powrót do poziomu promieniowania bezpiecznego dla człowieka i przyrody zajmie tysiące lat. W przeciwieństwie do awarii w Fukushimie w Japonii w 2011 roku, gdzie wtórne zabezpieczenia w dużej mierze zapobiegło rozprzestrzenianiu się promieniotwórczych izotopów do atmosfery. Wybuch w Czarnobylu spowodował, że w powietrze uniosły się pierwiastki promienitwórcze i wraz z wiatrem rozprzestrzeniły się nad Europą Środkową i Północną.
Wizytacja w elektrowni Kursk
Grossi planuje odwiedzić elektrownię Kursk w ciągu najbliższych kilku dni. Po dokonaniu oceny potencjalnych zagrożeń i zabezpieczeń siłowni uda się do Kijowa, gdzie spodziewa się porozmawiać z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.
"Ból głowy" Putina
Rosnące zagrożenie awarią i wyciekiem radiologicznym z reaktorów w elektrowni Kursk to kolejny problem, z jakim musi mierzyć się prezydent Władimir Putin od czasu niespodziewanego przeniesienia przez ukraińskie wojsko części frontu wojennego do Rosji. Cała sytuacja mocno nadszarpnęła wizerunek Putina, który rozpoczął inwazję na Ukrainę w lutym 2022 roku. Aneksja Ukrainy miała przejść gładko i zakończyć w ciągu zaledwie kilku dni, a cięgnie się już trzeci rok i na razie jej końca nie widać.
Moskwa oskarża Kijów
Przedstawiciel Kremla w Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej poinformował dyplomatów 8 sierpnia, że fragmenty przechwyconych rakiet wylądowały na terenie elektrowni jądrowej Kursk, gdzie rosyjscy inżynierowie budują kolejne dwa, nowoczesne reaktory.
Kreml straszy odcięciem od paliwa do reaktorów
Zagrożenie militarne dotyczy „nie tylko konkretnych rosyjskich obiektów”, ale „także całemu światowemu przemysłowi nuklearnemu” – ostrzega Rosja, która pozostaje największym eksporterem paliwa jądrowego i technologii na świecie.
Czyje drony zaatakowały Zaporoską elektrownię?
Władze Ukrainy oskarżyły Rosję o planowanie wywołania katastrofy radiacyjnej. Mimo że Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej jest obecna na terenie okupowanej przez Rosję elektrowni jądrowej w Zaporożu na Ukrainie, Grossi powiedział, że jego inspektorzy nie znaleźli rozstrzygających dowodów wskazujących, kto stoi za atakami dronów na największą w Europie elektrownię atomową.
„Gdybyśmy mieli niepodważalne, niezbite dowody wskazujące na źródło, powiedzielibyśmy to” – powiedział Grossi. „Ktokolwiek za tym stoi, musi przestać: elektrownia jądrowa nigdy nie powinna być celem (ataków) wojskowych”.