Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji był w sobotę gościem na antenie Polsat News. Podczas rozmowy Paweł Szefernaker poinformował, że do godziny 15 od początku konfliktu na Ukrainie granicę z Polską przekroczyło 1,624 mln osób. "Tylko dziś do godziny 15 46,6 tys. osób. Wczoraj przez cały dzień to było 76,2 tys. osób. Widzimy, że jest nieznaczny spadek z dnia na dzień, jeżeli chodzi o kwestie osób, które przekraczają granicę. Najwięcej osób przekroczyło w zeszłą niedzielę - 142 tys. osób" - mówił wiceminister.

"Te osoby będą do Polski trafiały. Musimy być przygotowani na każdy scenariusz i na każdy scenariusz się przygotowujemy w tej chwili, ponieważ wiemy jaka sytuacja jest na Ukrainie. Na Ukrainie Rosjanie strzelają do cywili. Cywile boją się bardzo często ruszać w trasę do Polski ze wschodniej Ukrainy" - tłumaczył.

Zaznaczył, że jako kraj "musimy być przygotowani na to, że wobec tej agresji Rosji na Ukrainę kolejne miasta będą także ewakuowały się do Polski, bo tu jest bezpiecznie". "Mamy jeszcze sporą rezerwę, jeżeli chodzi o miejsca, w których możemy w tej chwili stworzyć warunki dla Ukraińców do mieszkania" - zapewnił.

"Wszystkie miejsca są w bazie wojewodów, która jest uaktualniana, żeby każdy samorząd mógł w ciągu najbliższych dni skorzystać z tej bazy. Będziemy ją uaktualniać, ale przygotowujemy się na kolejne etapy" - podkreślił.

Reklama

Wiceszef MSWiA został również zapytany, na jaką o pomoc może liczyć Polska od Unii Europejskiej. "Specustawa, którą uchwalił polski parlament zakłada ponad 7 mld złotych z budżetu państwa, które zostaną przekazane na pomoc uchodźcom w Polsce. Ale potrzebne są również środki europejskie. Tu jest ważna solidarność europejska. To nie jest problem tylko i wyłącznie Polski. My jesteśmy krajem frontowym, ale to jest problem Unii Europejskiej" - zaznaczył.

"Słowa szefowej komisji europejskiej o 500 milionach euro, czyli około 2-2,5 mld złotych do podziału dla wszystkich państw, czyli dla Rumunii, Polski, Węgier, Czech, Słowacji. To jest kompletnie niemożliwe. My potrzebujemy dużo większych środków" - dodał.