Gdy ukraińskie władze wprowadziły godzinę policyjną (czytaj całkowity zakaz wychodzenia z domów), odpowiedź na pytanie, co bardziej dręczy – cisza i bezruch jeszcze niedawno czteromilionowej metropolii czy głuche wybuchy w oddali – przestaje być oczywista. To całkowite odcięcie daje zbyt dużo czasu na rozmyślanie.
Logika godzin policyjnych jest jakoś powiązana z planami ukraińskiego wojska. Wprowadzając ją, albo spodziewa się ono ataku, albo samo się do niego szykuje. Często z sukcesami. We wtorek i w środę poinformowano o odbiciu terenów na północ i północny-zachód od rogatek Kijowa, czyli w zasadzie o odrzuceniu Rosjan i zamrożeniu ich potencjalnej ofensywy. Gdy tylko podano tę wiadomość, na stolicę zaczęły spadać pociski. I to zupełnie blisko centrum. Tak, jakby Rosjanie chcieli powiedzieć, że nie odpuszczą. Albo każą stolicy oczekiwać na szturm, albo będą ją bombardować, tak by obrońcy wreszcie się poddali. To nie wchodzi w grę, co oznacza wojnę pozycyjną na miesiące, jeśli nie na lata.
Magazyn „Foreign Affairs” przekonuje, że ten konflikt może się zakończyć bez jednoznacznego wskazania zwycięzcy. Jak przypominają autorzy, nawet I wojna światowa miała swój finał bez poddania Berlina. Logiczne wydawałoby się zatem – jak pisze „Foreign Affairs” – odcięcie się Putina od strat. Przyznanie poprzez fakty dokonane, że nie udało się zbudować mitycznej Noworosji ani zdobyć stolicy Ukrainy. Problem jednak w tym, że tak samo, jak impulsywnie zapadła decyzja o wojnie, tak samo impulsywne są decyzje już na froncie. Raz to jest umacnianie pozycji wokół miast. Innym razem próby ich obejścia i dążenie po nowe „zdobycze”. Nic tu nie jest racjonalne. Nieracjonalne jest zamęczanie cywilnych osiedli ostrzałem. To, co było możliwe i akceptowane przez świat na północnym Kaukazie, tutaj jest jednoznaczną zbrodnią. Bez niuansów. Niemniej trwa. Na przekór temu, co uznajemy za logiczne. O ile jeszcze na początku można było próbować szukać jakichś zrębów sensu w doborze celów, dziś jest jasne, że chodzi o sianie terroru wśród cywilów i złamanie woli walki poprzez nagą przemoc.
Cały tekst w weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej
Reklama