Rosjanie od 10 maja nacierają na pozycje ukraińskie na graniczącej z Rosją północy obwodu charkowskiego. Wereszczuk, która uczestniczyła w czwartek w spotkaniu z Misją Gospodarczą Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH) w ambasadzie RP w Kijowie, właśnie powróciła z Charkowa.

"Mieszkańcy Charkowa mnie zadziwili"

"Sytuacja w mieście jest trudna, ale jego mieszkańcy mnie zadziwili. Charków jest zadbany, czysty, ludzie są skoncentrowani i każdy rozumie, jakie zadania przed nim stoją. Władze miejskie, obwodowe i wojskowe w Charkowie są na miejscu i wszyscy mają świadomość wyzwań i odpowiedzialności, jakie na nich spoczywa" – relacjonowała. Według władz ukraińskich sam Charków – położony w odległości około 40 km od granicy z Rosją – nie jest obecnie zagrożony. Wicepremier oceniła, że Rosjanie, którzy atakują przy granicy, dążą do wywołania paniki wśród ludności.

Wereszczuk w rozmowie z PAP podziękowała narodowi polskiemu za wsparcie od pierwszych dni otwartej inwazji Rosji na jej kraj i powiedziała, że ta solidarność jest nadal żywa. "Dziękuję narodowi polskiemu za to, że wciąż odczuwamy wasze wsparcie. Liczymy jednocześnie, że polski rząd będzie miał gotowe rezerwy w razie konieczności, gdy potrzebne będą szybkie działania na odcinku charkowskim" – zaapelowała.

Będzie nowa fala uchodźców, kolejne kobiety z dziećmi

Przypomniała polską pomoc na początku inwazji wojsk rosyjskich na Ukrainę i działalność organizacji pozarządowych i wolontariuszy, którzy się w nią wówczas włączyli m.in. w Charkowie. "Proszę o to, by polski rząd jak i wtedy odczuł, jak poważna jest obecna sytuacja. Przed nami ciężka zima, bo przeciwnik zniszczył nasze elektrownie i ciepłownie. Charków i inne miasta potrzebują wsparcia energetycznego i innych rodzajów pomocy, a jest to miasto milionowe, w którym mieszka 500 tysięcy uchodźców" – podkreśliła.

Wicepremier poinformowała, że w związku z rosyjskimi atakami prowadzonymi przez ostatnie dni rośnie liczba uchodźców zmierzających do Charkowa. "Ci ludzie stracili wszystko. Wyjechali spod ostrzałów z Wowczańska, z innych miejsc, gdzie stracili domy, gdzie zniszczona została infrastruktura. Wowczańsk został prawie całkowicie zrujnowany. A to oznacza nową falę uchodźców, kolejne kobiety z dziećmi. I będę wdzięczna, jeśli Polska właśnie tak spojrzy na tę sytuację" – powiedziała Iryna Wereszczuk PAP.

Z Kijowa Jarosław Junko