Na rosyjskim zapleczu frontu nocne niebo rozświetlają łuny pożarów – wysadzane są tory kolejowe, płoną składy paliw, eksplodują konwoje z amunicją. Na ulicach okupowanych miast znajdywani są zastrzelenie kolaboranci. W ostatnich dniach te incydenty się nasiliły. Za część z nich odpowiada siatka Ruchu Oporu, tajnej struktury podporządkowanej ukraińskim Siłom Operacji Specjalnych (SSO). Francuski serwis śledczy Intelligence Online (IO) zajrzał za kulisy jego działalności.
Podwaliny konspiracji stworzono przed inwazją Rosji
Z ustaleń dziennikarzy wynika, że fundamenty pod sieć Ruchu Oporu zostały położone jeszcze przed inwazją Rosji z 2022 r. Za stworzenie tej struktury na tyłach wroga odpowiadały właśnie SSO. Składa się on z niezależnych komórek, co ma utrudnić Rosjanom jego infiltrację.
Całą strukturą zarządza płk Witalij Werbycki, dowódca tajnej jednostki A0987. Podlegają mu cztery dowództwa, nadzorujące siatki terenowe w okupowanych regionach. Poza tym ma pod sobą oddział Kruk, który wykonuje najtrudniejsze operacje – dywersje na głębokich tyłach wroga i przeprowadza akcje likwidacyjne.
Jawną twarzą ruchu jest aktywne w sieci Centrum Narodowego Oporu w Kijowie. Zajmuje się on m.in. rozpowszechnianiem materiałów propagandowych, a także aplikacji wykorzystywanych przez informatorów z terenów okupowanych do przesyłania informacji służbom Kijowa.
Rozdziobią ich Kruki i drony
W sierpniu 2022 r. w Zaliznyj Porcie (obwód chersoński) zastrzelono kolaboranta Ołeksieja Kowalowa. Z kolei później w Melitopolu (obwód zaporoski) wyleciało w powietrze kilku rosyjskich komisarzy wojskowych. Co więcej, nawet na Krymie oficerowie FSB ginęli od strzałów z bliskiej odległości. Wszystkie te akcje są dziełem wspomnianego oddziału Kruk.
– Nie zabijamy dla zemsty. Zabijamy, by każdy zdrajca wahał się, by wiedział, że nawet gdy jest czujny, nie jest bezpieczny – mówił IO jeden z młodszych żołnierzy komanda.
Zresztą prokijowscy sabotażyści nie ograniczają się tylko do podkładania bomb. Coraz częściej przemycają w częściach drony FPV na tereny okupowane. Potem składają je w całość i atakują rosyjskie składy amunicji, stanowiska artylerii czy pojazdy. Coraz częściej wykorzystują też drony światłowodowe odporne na systemy walki elektronicznej.
– Kiedyś wypuściłem drona z wynajętego mieszkania w Berdiańsku (miasto portowe w obwodzie zaporoskim – red.). Wyleciał przez okno, przeleciał nad dwoma punktami kontrolnymi i uderzył w ciężarówkę z amunicją. Dziesięć minut później wyszedłem, jakby nic się nie stało – relacjonował Francuzom jeden z operatorów bezzałogowców.
Tysiące par oczu wywiadu Kijowa
U podstaw sukcesów Ruchu Oporu jest rozległa sieć informatorów – nauczycieli czy kolejarzy – którzy śledzą ruchy wojsk, wskazują ważne magazyny Rosjan czy stanowiska obrony przeciwlotniczej. Dane trafiają do Kijowa przez szyfrowane aplikacje udostępniane przez Centrum Narodowego Oporu. Są one potem wykorzystywane do przeprowadzania precyzyjnych uderzeń przy pomocy pocisków Storm Shadow czy HIMARS.
– Rano pracowałem normalnie, ściskając dłonie rosyjskim żołnierzom i śmiejąc się z ich żartów na punkcie kontrolnym. Wieczorem wysyłałem współrzędne GPS ich pozycji. Wiedziałem, że prędzej czy później rakieta uderzy dokładnie tam, gdzie wskazałem – opowiadał IO jeden z partyzantów.
Od wstążek po cyberataki. Wojna psychologiczna
Poza akcjami likwidacyjnymi i sabotażowymi Kijów prowadzi także wojnę psychologiczną. W okupowanych częściach obwodu zaporoskiego i chersońskiego żółte wstążki na drzewach przypominają, że okupacja jest tymczasowa.
Z kolei na Krymie siatka Atesz – tworzona głównie przez lojalnych wobec Kijowa Tatarów krymskich – przenika do urzędów, "po cichu" sabotuje łańcuchy dowodzenia i rozsiewa plotki, by osłabić morale rosyjskich żołnierzy. Poza tym ukraińscy hakerzy włamują się do baz danych kolaboracyjnej administracji, odcinają systemy łączności lub wprowadzają do obiegu fałszywe rozkazy.
– Eksplozja opóźnia pociąg. Fałszywy rozkaz może sparaliżować cały pułk zmierzający na front – wskazuje jeden z dowódców Ruchu Oporu.