Wątpliwości dotyczące umów między KE a Pfizerem, największym dostawcą szczepionek przeciwko koronawirusowi do Europy, zgłaszali m.in. Biuro Europejskiego Rzecznika Praw Obywatelskich czy Europejski Trybunał Obrachunkowy. Nie udało im się jednak zmusić KE i Pfizera do odtajnienia umów.

Za rozliczenie tej kwestii wzięli się również euro posłowie. Wydawali się ostatnią nadzieją na wyjaśnienie tego, jak wyglądały negocjacje z producentami szczepionek, czy szefowa KE Ursula von der Leyen prowadziła zakulisowe rozmowy z szefem Pfizera, a także dlaczego doszło do podwyżki cen w trakcie pandemii. Po dziewięciu miesiącach odpowiedzi brak. Ostatecznie nawet prace specjalnej komisji europarlamentu nabrały tajnego charakteru. Szefowa KE w ogóle nie pojawiła się na wysłuchaniach, zaś szef Pfizera przysłał swoją zastępczynię. Choć osobiście prowadził negocjacje.

Parlamentarzystów o szczegółach umowy informowali urzędnicy Komisji Europejskiej. Za zamkniętymi drzwiami. Posłowie podpisywali zobowiązanie do zachowania poufności. W ten sposób stracili prawo do informowania opinii publicznej o zakresie porozumień.

W efekcie komisja PE w raporcie końcowym z prac wskazuje jedynie na „brak przejrzystości we wspólnych umowach przetargowych negocjowanych z firmami”. Ale podkreśla, że jest to „uzasadnione ze względu na poszanowanie prawa do poufności”. Tymczasem jeszcze w październiku zeszłego roku jej przewodnicząca Kathleen Van Brempt w wywiadzie dla DGP mówiła zdecydowanie: – Chodzi o publiczne pieniądze i takie kwestie muszą być przejrzyste. To jedna z rzeczy, którą zajmuje się nasza komisja. Nie tylko sposób przeprowadzania negocjacji powinien być transparentny, lecz także sposób zawierania kontraktów i tego, co zostało w nich zapisane.

Reklama

Dziś jej współpracownicy tłumaczą nam, że kwestia braku transparentności nie była „najważniejszym elementem prac komisji, tylko jedną z wielu kwestii, którymi się zajmowała”.

Wyciszenie całej sprawy może wynikać z obaw unijnych decydentów o wykorzystanie jej przez skrajną prawicę do celów politycznych. Komentatorzy wskazują jednak, że zamiecenie tematu pod dywan działa też na korzyść von der Leyen. W przyszłym roku kończy się jej kadencja na stanowisku szefowej KE.

CAŁY TEKST W CZWARTKOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP