Według Reutersa delegacja złożona z przedstawicieli amerykańskich resortów finansów, dyplomacji i handlu ma odwiedzić w tym tygodniu Wielką Brytanię, Francję, Belgię i Niemcy. Oprócz dyskusji na temat samych sankcji oficjele mają rozmawiać m.in. o uprawnieniach niektórych rządów i tego, czy do przyjęcia sankcji nie będzie potrzebne przegłosowanie ustaw. Sankcje mają być również przedmiotem poniedziałkowej rozmowy kanclerza Niemiec Olafa Scholza z prezydentem USA Joe Bidenem.

Jak powiedział PAP europejski dyplomata, który uczestniczył w dyskusjach na temat sankcji, choć Waszyngton ma już gotową listę restrykcji dostosowaną do różnych scenariuszy, nie można tego samego powiedzieć o Unii Europejskiej.

"Mamy zgodę co do zasady, że sankcje powinny być +ogromne+ i dotkliwe. Ale unijne młyny mielą powoli, każde państwo może się wypowiedzieć, zgłosić uwagi. Zawsze przy tej okazji są państwa, które lobbują za rozwiązaniami, które są dla nich mniej dotkliwe" - powiedział rozmówca PAP. Jak dodał, restrykcje odbiją się na gospodarkach wszystkich państw, jednak wobec powagi sytuacji UE musi być na to przygotowana. Zaznaczył też, że Polska i inne kraje lobbowały w Waszyngtonie, by USA zwiększyła presję - m.in. na Niemcy - by przyspieszyć ten proces.

Reklama

"Niemcy są tu kluczowe, bo jeśli Berlin zgłasza obiekcje, to wtedy zgłaszają je też mniejsze (kraje)" - mówi źródło PAP.

Choć USA nie przedstawiły dotąd konkretnej listy pakietu sankcji, wiadomo, że znajdą się na niej dotkliwe restrykcje wymierzone w główne rosyjskie instytucje finansowe i przedsiębiorstwa energetyczne, handel rosyjskim długiem, a także kontrole eksportu zaawansowanych technologii koniecznych dla kluczowych sektorów rosyjskiej gospodarki. Waszyngton sygnalizował, że choć europejskie nie będą identyczne, to w dużej mierze będą się pokrywać i będą dla Rosji bardzo dotkliwe.