Tak proste działanie, jak pozostawienie rzeczy osobistych, mogło poważnie wpłynąć na tempo ewakuacji – ocenili specjaliści ds. lotnictwa. Na lotnisku Haneda w Tokio we wtorek ostatni pasażer wybiegł z samolotu chwilę przed tym, gdy cały Airbus A350 zajął się ogniem.

Do pożaru doszło w wynikukolizji airbusa z mniejszym samolotem japońskiej straży przybrzeżnej, który miał dostarczyć pomoc dla ofiar trzęsienia ziemi na półwyspie Noto. W katastrofie zginęło pięciu z sześciu członków załogi tej maszyny.

„Mogę tylko powiedzieć, że to był cud"

Reklama

Przeżyli natomiast wszyscy pasażerowie i członkowie załogi rejsu Japan Airlines numer 516, a bezbłędna ewakuacja z zasnutej dymem kabiny zyskała uznanie na całym świecie. Według przewoźnika ewakuacja (łącznie 379 osób) zakończyła się zaledwie 18 minut po lądowaniu – przekazała publiczna japońska stacja NHK.

Według świadków tempo było kluczowe, bo wkrótce potem ogień rozprzestrzenił się. „Usłyszałem wybuch około 10 minut po tym, jak wszyscy inni i ja wyszliśmy z samolotu. Mogę tylko powiedzieć, że to był cud, mogliśmy zginąć, gdybyśmy się spóźnili” – powiedział agencji Reutera 28-letni pasażer Tsubasa Sawada.

„Załoga musiała wykonać doskonałą robotę"

Wydaje się, że żadna z osób opuszczających samolot nie zabrała ze sobą bagażu podręcznego – zwrócił uwagę dyrektor ds. bezpieczeństwa lotniczego w brytyjskiej firmie doradczej Ascend by Cirium Paul Hayes. Eksperci od lat ostrzegają, że wstrzymywanie ewakuacji, by ratować bagaż, może zagrażać życiu.

„Załoga musiała wykonać doskonałą robotę (…) To cud, że wszyscy pasażerowie się wydostali” – ocenił Hayes.

Japan Airlines poinformowały, że czworo pasażerów zabrano do szpitala, ale najpoważniejszym ze zgłoszonych obrażeń były stłuczenia – przekazała stacja CNN, określając ewakuację jako „cud na Hanedzie”.

Eksperci cytowani przez BBC ocenili, że ewakuacja udała się dzięki załodze, która wprowadziła w życie wyćwiczone, rygorystyczne zasady, a także dzięki właściwemu zachowaniu pasażerów, którzy usłuchali poleceń i postępowali zgodnie z protokołami bezpieczeństwa.

Trudno jest uniknąć paniki…

Była stewardesa (zastrzegając sobie anonimowość) powiedziała BBC, że mimo procedur i treningów, w sytuacjach kryzysowych trudno jest uniknąć paniki wśród pasażerów.

„To, co udało się (załodze rejsu 516) jest trudniejsze niż ktokolwiek może sobie wyobrazić. Fakt, że udało im się doprowadzić do tego, że wszyscy się wydostali, jest wynikiem dobrej koordynacji pomiędzy członkami załogi oraz tego, że pasażerowie słuchali wytycznych” – oceniła.

Profesor Graham Brauthwaite z Uniwersytetu Cranfield zwrócił uwagę na kluczową rolę ekip gaszących pożar na płycie lotniska. BBC podkreśliła też, że branża lotnicza wyciągnęła wnioski z wcześniejszych katastrof, po których zacieśniano przepisy ws. bezpieczeństwa.