Coraz mniej transakcji zabezpieczających

Z powodu ostatniego zamieszania związanego z opcjami walutowymi na naszych oczach zaczyna się realizować najczarniejszy scenariusz, z jakim możemy mieć do czynienia.
Wrzawa wokół nieszczęsnych opcji walutowych ograniczyła gotowość do zawierania transakcji zabezpieczających i to po obydwu stronach.

Przedsiębiorcy wystraszeni rosnącymi ujemnymi wycenami opcji rezygnują z zawierania umów zabezpieczających wychodząc z błędnego przekonania, że „można na nich stracić”. Z drugiej strony banki, które musiały utworzyć duże rezerwy z tytułu zobowiązań opcyjnych, także nie palą się tego typu transakcji.

W efekcie duża liczba firm przestała zabezpieczać kontrakty w walutach. - Mamy sygnały z banków, że bardzo wielu klientów zrezygnowało z zabezpieczania ryzyka walutowego i można już mówić o dużym spadku takich transakcji – informuje Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.

Reklama

Spadek zabezpieczeń przez firmy nawet o 40 procent

Z szacunków ZBP wynika, że przed zawirowaniami związanymi z opcjami, transakcje walutowe zabezpieczało około 40 proc. przedsiębiorstw eskportowych. Zdaniem Marka Zubera, głównego ekonomisty Dexus Partners, około 30-40 proc. firm, które wcześniej zabezpieczały kontrakty walutowe, zrezygnowało z zabezpieczeń po ostatnich perturbacjach z opcjami.

Jednak najgorsze jest to, że zmienił się trend. Do wybuchu „afery” z opcjami z roku na rok przybywało eksporterów korzystających z instrumentów zabezpieczających ryzyko walutowe. Tymczasem teraz obserwujemy ich znaczący spadek – informuje Marek Zuber.

Z anonimowych wypowiedzi przedstawicieli banków wynika, że po wybuchu „afery” z opcjami ich sprzedaż spadła nawet o 80 proc.! Oznacza to, że przy tak duże j niepewności i zmienności kursów walutowych przedsiębiorcy biorą na siebie ogromne ryzyko.

- Firmy, które w obecnej sytuacji decydują się na zabezpieczenie kontraktów walutowych korzystają głównie z transakcji forward, a nie z opcji – informuje Marek Wołos, dyrektor Departamentu Doradztwa i Analiz DM TMS Brokers.

Banki też dmuchają na zimne

Trzeba przyznać, że także same banki stwarzają techniczne utrudnienia w zawieraniu umów opcji, na przykład ograniczając przyznawane firmom limity transakcyjne. W niektórych bankach trwają wewnętrzne kontrole badające, czy procedury sprzedaży instrumentów pochodnych były należycie przestrzegane. Część z nich zawiesiła sprzedaż opcji do czasu rozliczenia już otwartych pozycji.

Konsekwencje będą bolesne

Możliwości zabezpieczania transakcji już się zmniejszyły, a może być jeszcze gorzej. Rzeczywiste, długofalowe skutki „afery opcyjnej”, mogą być o wiele groźniejsze od tych bezpośrednich. Wrzawa wokół opcji spowodowała, że obserwowane obecnie znaczące ograniczenie zabezpieczania kontraktów może w przyszłości przynieść straty dużo poważniejsze.

- Jeżeli znaczący spadek transakcji zabezpieczających kontrakty walutowe utrzyma się przez dłuższy czas, a kurs złotego się umocni, to skala potencjalnych strat będzie z całą pewnością większa niż w przypadku obecnych ujemnych wycen opcji – uważa Marek Zuber z Dexus Partners.

Na opcjach straty -15 mld zł, na braku zabezpieczeń – dużo więcej

Cały polski eksport w przybliżeniu wynosi blisko 400 mld zł. Zakładając, że około 40 proc. transakcji było dotąd zabezpieczane, pozostaje 240 mld zł niezabezpieczone. Oznacza to, że przy spadku kursu euro o 10 proc. potencjalne straty eksporterów mogą sięgnąć 24 mld zł, czyli znacznie więcej niż wynoszą, szacowane przez KNF na ponad 15 mld zł, ujemne wyceny opcji.

Mniej więcej tak było przed wybuchem „afery opcyjnej”. Biorąc pod uwagę, że strach przed opcjami obniżył znacząco liczbę transakcji zabezpieczających, straty eksporterów na różnicach kursowych mogą być w przyszłości dużo większe.

Właśnie teraz potrzeba zabezpieczeń

Jak twierdzą ekonomiści, przedsiębiorcy powinni ograniczać inne ryzyka niż związane z działalnością operacyjną firmy. Wśród nich np. ryzyko kursowe i stóp procentowych. Dlatego transakcje, które nie są w rodzimej walucie powinny być zabezpieczane w całości lub w dużej części.

- Złoty jest niedowartościowany, a rynek bardzo mocno wykupiony i zapewne w dłuższej perspektywie można spodziewać się spadku kursu euro, dlatego transakcje zabezpieczające są teraz eksporterom szczególnie potrzebne – uważa Marek Wołos z TMS Brokers.

- Może się okazać, że to jest ostatni moment, żeby zabezpieczyć ryzyko walutowe na długi okres czasu na wysokim poziomie, powyżej 4,50 zł za euro – dodaje Marek Zuber z Dexus Partners.

Teraz jest więc właściwy czas dla eksporterów na zabezpieczanie kontraktów, a tymczasem, ze względu na „aferę” z opcjami, dzieje się wręcz odwrotnie. W rezultacie eksporterzy, którzy nie zabezpieczą swoich pozycji walutowych, staną przed poważnym problemem, gdy euro zacznie się osłabiać. Firmy które podpisywały kontrakty przy kursie 4,70 zł za euro zaczną ponosić duże straty.

- Konsekwentna polityka polega na zabezpieczaniu kontraktów w obcej walucie niezależnie od prognoz, zwłaszcza, że ostatnie miesiące pokazały, że rzeczywistość może dalece odbiegać od przewidywań – uważa Marek Wołos.

- Przy obecnej zmienności rynku firma, która nie zabezpiecza ryzyka walutowego, jest zwykłym spekulantem – dodaje Marek Zuber.

Cały ten polityczny zgiełk

To co obecnie dzieje się z zabezpieczaniem transakcji jest w znacznej mierze wynikiem histerii rozpętanej wokół opcji. Niektóre organizacje, politycy, a także niektóre media prezentowały skrajne poglądy nie dysponując dostępem do informacji i wprowadzając opinię publiczną w błąd, co do skali i charakteru problemu. Przedstawiano głównie sposoby rozwiązania problemu, które eksponowały jedną drogę polegającą na unieważnieniu umów opcyjnych.

- W rezultacie przedsiębiorcy, czekając na ustawę, która umożliwi uchylenie się od zobowiązań, zamiast zamykać pozycje, do czego w wielu wypadkach namawiały ich banki, poprzez kolejne wahania kursów zostali narażeni na większe koszty – uważa Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP.

Także politycy powinni wyciągnąć wnioski z własnych działań i w większym stopniu korzystać z rad ekspertów, tak aby proponowane przez nich rozwiązania miały sens i były zgodne z prawem. - Od sześciu lat próbuję przekonać polityków do utworzenia stałej sejmowej komisji ds. rynku finansowego, w której uczestniczyliby kompetentni parlamentarzyści. Z powodu jej braku, mamy bardzo wiele bubli prawnych, a także niekompetentnych i mało odpowiedzialnych rozwiązań powodujących niepewność prawną obrotu gospodarczego w Polsce – żali się Krzysztof Pietraszkiewicz.

Całe zamieszanie z opcjami obniżyło wiarygodność Polski na międzynarodowych rynkach finansowych. Jeżeli nie załatwimy problemu opcji w sposób cywilizowany i nie uspokoimy sytuacji, to straty z tytułu zaniechania zabezpieczeń mogą być znacznie większe od obecnych ujemnych wycen opcji. Dotyczy to zarówno związanych z brakiem zabezpieczenia kontraktów walutowych jak i utraty wiarygodności naszego kraju w oczach inwestorów zagranicznych.

Jeszcze będzie normalnie

- Mam nadzieję, że sytuacja się uspokoi, a najnowszy raport KNF na temat ujemnej wyceny opcji przetnie spekulacje i histeryczne doniesienia, potwierdzając, że sytuacja nie jest tak zła, jak ją niektórzy przedstawiają – mówi Krzysztof Pietraszkiewicz.

Dużą rolę mogą w tym odegrać działania edukacyjne nadzoru bankowego, ekspertów, banków, a także odpowiedzialnych organizacji przedsiębiorców, które przypomną istotę i zasady stosowania instrumentów zabezpieczających ryzyko kursowe.

Krzysztof Pietraszkiewicz uważa, że po okresie spadku zainteresowania instrumentami pochodnymi sytuacja wróci do normy i przedsiębiorcy ponownie zaczną zabezpieczać swoje kontrakty przed ryzykiem walutowym.

- Dopiero wejście do strefy euro znacząco ograniczy potrzebę stosowania instrumentów zabezpieczających przed ryzykiem kursowym – konkluduje prezes Pietraszkiewicz.