Ten tydzień będzie bardzo ważny dla tegorocznego procesu prywatyzacyjnego. Jutro giełdowy debiut PZU, którego 30 proc. akcji warte jest blisko 8,1 mld zł. To największa oferta w historii naszej giełdy i największa od ponad dwóch lat w Europie. W tym tygodniu ważyć się będą również prywatyzacyjne losy Ruchu, Zakładów Azotowych Tarnów i ZA Kędzierzyn. 12 maja wejdzie poza tym w życie nowelizacja rządowego rozporządzenia, która ma usprawnić sprzedaż spółek wystawionych na aukcje.

Nie ma chętnych na chemię

Choć resort skarbu już ma jedną czwartą z planowanych przychodów z prywatyzacji (do końca kwietnia uzbierał 5,83 mld zł), to do oczekiwanego poziomu 25 mld zł na koniec 2010 roku jeszcze daleko. Tym bardziej że – jak twierdzą eksperci – może wypaść z niego 1,7 mld zł. Na tyle szacuje się wartość pięciu firm chemicznych, dla których MSP szuka inwestora.
Prywatyzacja sektora chemicznego to jeden z rządowych priorytetów. To z niego ma pochodzić 7 proc. planowanych na ten rok przychodów prywatyzacyjnych.
Reklama
Jako pierwsze miały zostać sprzedane ZAK i ZAT. Do końca tygodnia rozstrzygnie się jednak, czy Skarb Państwa będzie kontynuować rozmowy z potencjalnym inwestorem, niemieckim PCC. Według naszych informacji MSP odstąpi od sprzedaży. Ministerstwo może mieć jednak kłopot nie tylko ze znalezieniem kupca dla tzw. pierwszej grupy chemicznej (ZAT, ZAK i Ciech), ale także firm z drugiej grupy (ZA Puławy i ZCh Police), której sprzedaż ma ruszyć w połowie maja. Dlatego w resorcie opracowano już plan awaryjny, który zakłada konsolidację sektora. Janusz Wiśniewski, wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej, twierdzi jednak, że nie należy rezygnować z ponownych prób sprzedaży.
– W gospodarce pokryzysowej może być łatwiej znaleźć inwestora zarówno branżowego, jak i finansowego – przekonuje.
Jak podkreśla, MSP może poza tym wprowadzić mniejszościowy pakiet tych firm na giełdę.
– Skarb Państwa ostatnio pokazał wielokrotnie, jak świetnie potrafi z niego korzystać, nie tracąc kontroli nad spółkami – dodaje Janusz Wiśniewski.

Nowy system aukcyjny

Równie trudna sytuacja jest w przypadku BGŻ. Sprzedaż ponad 37 proc. udziałów znalazła się w programie prywatyzacji na rok 2010, jednak wiele wskazuje, że nie uda się przeprowadzić transakcji w tym czasie. Resort skarbu nie może porozumieć się bowiem z kupcem – Rabobankiem, holenderskim współwłaścicielem BGŻ.
Jeśli MSP nie dogada się z Holendrami, rozpocznie poszukiwania nowego inwestora strategicznego. Resort nie wyklucza również IPO. Oferta publiczna mogłaby nastąpić jednak dopiero w 2011 roku.
Także dopiero w przyszłym roku może dojść do sprzedaży ponad 52 proc. akcji Ruchu. Próba sprzedaży w lutym zakończyła się fiaskiem. Teraz badanie finansów spółki, która kontroluje około 40 proc. rynku dystrybucji prasy, prowadzą firmy Jupiter NFI i Lurena Investments. Mają czas do 14 maja na złożenie ofert wiążących.
Ożywienie w programie prywatyzacyjnym może przynieść natomiast modyfikacja systemu aukcyjnego. Dzięki nim MSP przy ponownym wystawieniu spółki na aukcję będzie mogło obniżyć cenę wywoławczą za nią nawet o 15 proc.
Do tej pory aukcje się nie sprawdzały. Na przykład w tym roku zaoferowano 35 firm, kupców znalazły zaledwie trzy.
– Zgromadziliśmy w ten sposób 80 mln zł. To mało – mówi Adam Leszkiewicz, wiceminister skarbu.

Bez niektórych sektorów

Resort skarbu twierdzi, że wciąż jest jeszcze wiele do zrobienia w kwestii prywatyzacji, ponieważ udział państwa w polskiej gospodarce wynosi ponad 20 proc., podczas gdy w krajach rozwiniętych jest on na poziomie około 10 proc.
– Pogląd, że własność publiczna jest hamulcem wzrostu i po szybkiej prywatyzacji nastąpi przyspieszenie, to uproszczenie. Należy rozpatrywać zagadnienie sektor po sektorze – twierdzi Paweł Szałamacha, były wiceminister skarbu, prezes Instytutu Sobieskiego.
Według niego, o ile w niektórych sektorach prywatyzacja jest niezbędna, to w innych mogłaby ona jej paradoksalnie zaszkodzić. Dotyczy to np. sektora elektroenergetycznego.
– W tym sektorze w Europie przeważa własność publiczna. Wyjątkiem jest Wielka Brytania – mówi Paweł Szałamacha.
Ze sprzedażą spółek trzeba jeszcze przyspieszyć
OPINIA
Wiktor Wojciechowski
Fundacja FOR, członek Rady Monitorującej „DGP”
Pomimo 20 lat transformacji gospodarczej prywatyzacja państwowych firm w Polsce nie została zakończona. Według danych OECD Polska cechuje się największym stopniem kontroli państwa nad działalnością gospodarczą w porównaniu do wszystkich krajów rozwiniętych. Państwo – jako właściciel – ma szczególnie duży wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstw w produkcji i dystrybucji energii elektrycznej, gazu, w transporcie lotniczym i kolejowym oraz w usługach pocztowych.
Przyspieszenie prywatyzacji powinno być jednym z priorytetów obecnego rządu. Po pierwsze, w warunkach konkurencji rynkowej firmy prywatne wygrywają z przedsiębiorstwami zależnymi od polityków – są od nich zarządzane bardziej efektywnie, bardziej innowacyjne i ostatecznie osiągają wyższą rentowność. Po drugie, przychody ze sprzedaży państwowych firm stanowią znaczący – choć przejściowy – ratunek dla sektora finansów publicznych. Pozwalają ograniczyć wzrost długu publicznego, ale nie usuwają trwałych przyczyn tych problemów, czyli przede wszystkim zbyt wysokich wydatków socjalnych.
Tempo prywatyzacji prowadzonej przez obecny rząd – choć szybsze niż w okresie rządu PiS – nie może być jeszcze powodem do zadowolenia. W latach 2008 – 2009 nie było w Polsce żadnej transakcji, która odbierałyby politykom władztwo nad dużymi przedsiębiorstwami. Co prawda zaplanowano trzy duże prywatyzacje (Enea, GPW, pierwsza grupa chemiczna), ale wszystkie zakończyły się fiaskiem. We wszystkich przypadkach oferta prywatyzacyjna dużych firm dotyczyła sprzedaży pakietów mniejszościowych, które potencjalnym inwestorom nie pozwalały na przejęcie kontroli nad spółką. Według przyjętego planu państwo miało się wycofywać z kolejnych gałęzi gospodarki, tymczasem w 2009 roku ministerstwo nie wyszło poza sprzedaż mniejszościowych udziałów. W ubiegłym roku aż 90 proc. transakcji prywatyzacyjnych dotyczyło firm, w których Skarb Państwa miał poniżej 10 proc. udziałów.
Rząd przewiduje, że w latach 2010 – 2011 przychody ze sprzedaży udziałów w państwowych firmach wyniosą odpowiednio 25 i 7 mld zł. Niezrozumiałe jest, dlaczego w 2011 roku przychody te mają być aż trzykrotnie niższe od tych, jakie planuje się uzyskać w 2010 roku. W porównaniu do obecnego planu państwo powinno zdecydować się na szerszą prywatyzację największych przedsiębiorstw w sektorze elektroenergetycznym (np. PGE, Tauron), gazowym (PGNiG) i paliowym (np. Lotos, Orlen). Zmniejszając swój udział w akcjonariacie tych największych spółek np. do 20 proc. i wprowadzając zmiany w statutach ograniczających wykonywanie praw z akcji przez pozostałych akcjonariuszy, Skarb Państwa mógłby znacząco przyhamować narastanie długu publicznego. Potrzebne jest także przyspieszenie prywatyzacji w spółkach, które znajdują się pod nadzorem innych resortów niż Ministerstwo Skarbu. Dotyczy to kolejowych spółek transportowych i portów lotniczych oraz kopalni węgla kamiennego, za których prywatyzację należy rozliczać odpowiednio ministrów infrastruktury i gospodarki. Jak dotąd, wkład tych resortów w postęp prywatyzacji jest zerowy.
ikona lupy />
Wiktor Wojciechowski, Fundacja FOR, członek Rady Monitorującej „DGP” Fot. Wojciech Górski / DGP