Prawo do nazwy nie ma jeszcze w Polsce bogatej tradycji. Ale wkrótce może się to zmienić. Firmy będą się licytowały, by mieć "swój" stadion lub halę. To bardzo dobra reklama, gdy mówiąc o lokalizacji danej imprezy, wymienia się jednocześnie nazwę dużego przedsiębiorstwa.

Model sprawdzony na świecie także u nas zyskuje na popularności. Niewątpliwym impulsem będzie turniej Euro 2012. Walka o prawa do nazw aren, na których odbędą się mecze może być ostra. Jak dotąd tylko stadion w Gdańsku sprzedał prawa do nazwy na 5 lat za 35 mln zł.

Ale nie tylko obiekty sportowe mogą być celem zainteresowań firm. Również placówki kulturalne często sprzedają prawo do nazwy. Przy okazji spektakli albo koncertów także można skutecznie zareklamować swoją markę.

Specjaliści szacują, że pod koniec 2012 r. ogólna suma kwot, płaconych przez przedsiębiorstwa za prawa do nazwy, może wynieść 78 mln zł za każdy rok. Za te pieniądze koncerny budują swój wizerunek i zwiększają zasięg reklamy, zaś właściciele obiektów w znaczący sposób poprawiają własne budżety.

Reklama

Pierwsza sprzedaż prawa do nazwy obiektu sportowego miała miejsce w 1953 r. w Stanach Zjednoczonych - przypomina "Puls Biznesu".