>>> Zobacz też: Raport: Zamieszki w Egipcie

W weekend po raz pierwszy od trzech lat cena baryłki ropy Brent w transakcjach terminowych przekroczyła 100 dolarów. Będzie rosła nadal, jeśli w Kairze nie zapanuje spokój. Co prawda Egipt nie jest kluczowym producentem surowca (670 tys. baryłek dziennie), jednak przez Kanał Sueski przechodzi każdego roku 3,5 tysiąca tankowców. W razie jego zamknięcia statki dostarczające ropę z Zatoki Perskiej do Europy będą miały o blisko 10 tys. km dłuższą trasę. Droga ropa to ryzyko obniżenia prognoz wzrostu zarówno w USA, jak i Europie.

>>> Czytaj też: Egipskie kurorty coraz mniej bezpieczne - biura podróży odwołują wyjazdy

Na to, co dzieje się w Afryce Płn. i na Bliskim Wschodzie, coraz bardziej nerwowo reagują giełdy. Rewolta w Egipcie to spadki indeksu w Nowym Jorku, który w piątek był na najniższym poziomie od sześciu miesięcy. W sobotę gwałtownie (o ponad 6 proc.) spadły też notowania giełd w Dubaju i Arabii Saudyjskiej. W Nowym Jorku traci koncern Apachecorp wydobywający gaz i ropę i operujący w Egipcie. Spadki nie ominęły naftowego AMPL.TA czy notowanego w Dubaju operatora portów DP World.

Reklama

Sytuacji nie polepszą docierające informacje o rozruchach w zasobnych w ropę Sudanie i Nigerii. W obawie przed chaosem na Bliskim Wschodzie i w Afryce na rynkach rośnie popyt na tzw. pewne wartości. Skoczyła (do 1337 dolarów za uncję) cena złota. Złą wiadomością dla setek tysięcy Polaków spłacających kredyty hipoteczne jest wzrost kursu franka szwajcarskiego, który jest już wymieniany za 3,07 złotego.

Do grupy złych wiadomości należy doliczyć perspektywę przyjęcia przez południe Europy uchodźców, gdyby w krajach zagrożonych rewoltą władze zaczęły siłą tłumić protesty. Według danych ONZ w spokojnym roku 2008 ponad 67 tys. nielegalnych imigrantów próbowało się dostać do Europy z Afryki Płn. Uniwersytet Stanforda szacuje, że rozlew krwi w Egipcie to co najmniej milion uchodźców z tego kraju w UE.

Jak piszą analitycy Stratforu, najbardziej pesymistyczny jest scenariusz, w którym w skład rządu w Egipcie wchodzi islamistyczne Bractwo Muzułmańskie. Organizacja nie uznaje porozumień pokojowych z Camp David i Izraela. Wycofanie się z nich to uderzeniewkruchą architekturę bezpieczeństwa Bliskiego Wschodu. Za optymistyczny scenariusz, czyli pokój w regionie, Europa i USA też zapłacą. Milionowymi funduszami na pomoc zagrożonym rewoltami państwom.