Czytaj też:

>>> Japonia sparaliżowana, rynki w panice - największy kataklizm w historii kraju

>>> Tsunami zbiera żniwo w Japonii. Ogłoszono alarm atomowy

>>> Fala tsunami zalewa Japonię - zobacz wideo

Reklama

"Sama Japonia dodała tylko +cegiełkę+ do ogólnego obrazu rynku, który już był zły. Rynek reagował już wcześniej słabością złotego, złoty tracił na tym, co się dzieje wokół krajów PIIGS, głównie Hiszpanii i Portugalii" - ocenił w rozmowie z PAP analityk Banku Ochrony Środowiska Marek Rogalski.

Dodał, że choć główna przyczyna nerwowości rynku tkwi w strefie euro, swój wkład ma też sytuacja w Chinach, wydarzenia w Japonii oraz np. wczorajsze doniesienia o rozpędzeniu demonstracji w Arabii Saudyjskiej, która jest głównym eksporterem ropy.

"Na dziś zapowiadano tam +dzień gniewu+, choć na razie nic się nie dzieje. To wszystko podtrzymuje złe nastroje i globalne ryzyko, ale myślę, że początek przyszłego tygodnia przyniesie delikatne uspokojenie nastrojów" - powiedział Rogalski.

W jego opinii, na rynku walut nie widać odpływu kapitału z Japonii, od kilku godzin jen się umacnia, co może świadczyć on tym, że bank centralny Japonii broni kursu. Jak dodał analityk, w długiej perspektywie, widać jednak takie zagrożenie (odpływu kapitału), bo rząd Japonii może być mniej skłonny do redukowania dziury budżetowej, a pieniądze przeznaczyć na odbudowę zniszczeń.

>>> Raport specjalny: Trzęsienie ziemi w Japonii

Główny ekonomista X-Trade Brokers Przemysław Kwiecień powiedział z kolei PAP, że widać wręcz powrót kapitału do Japonii. "Japończycy mają bardzo duże oszczędności i w czasach dobrej koniunktury te pieniądze są na innych rynkach, bo w Japonii stopy procentowe są skrajnie niskie. W momencie, gdy dzieje się coś niepokojącego na rynkach globalnych, te pieniądze wracają do jena i japońskiej gospodarki" - podkreślił Kwiecień.

Przypomniał, że jen tracił tylko w pierwszych minutach po doniesieniach o trzęsieniu, później zaczął się wyraźnie umacniać. "To oznacza, że kapitał zaczął do niego wracać. To jest typowe zjawisko, jen wyraźnie się umacnia od początku kryzysu finansowego, a największe umocnienie miało miejsce w okresie największego kryzysu" - ocenił.

W jego opinii, dla Polski oznacza to dodatkowy negatywny czynnik dla notowań złotego, ale nie jednak nie będzie to czynnik decydujący. "Tych czynników ostatnio było kilka, decydujące jest to, co się dzieje z kursem euro, europejskim kryzysem zadłużenia" - powiedział Kwiecień.

B. wiceprezes NBP prof. Krzysztof Rybiński uważa, że trzęsienie - z powodu skali - z pewnością może mieć negatywny wpływ na japońską gospodarkę oraz światowe rynki finansowe, które - jak dodaje - są w tej chwili w bardzo niestabilnej sytuacji. "Dlatego każda negatywna informacja może spowodować spadki na giełdach, silne wahnięcia kursów walutowych oraz turbulencje finansowe. Najważniejsze jest to, by Japonia poradziła sobie z tą katastrofą jak najszybciej" - powiedział PAP Rybiński.

Według niego, skutki będą odczuwa na rynku samochodów. "Japonia ma istotny udział w światowej produkcji samochodów. Kraj ten ma system +just in time+, zgodnie z którym bardzo ważna jest terminowość dostaw oraz logistyka" - podkreślił.

>>> Czytaj też: Rybiński: Trzęsienie w Japonii może mieć negatywny wpływ na rynki

Były minister spraw zagranicznych, b. członek Rady Polityki Pieniężnej prof. Dariusz Rosati podkreślił z kolei, by nie wpadać w panikę i czekać na dokładniejsze informacje o skali zniszczeń. W jego opinii, pierwsze reakcje rynków mogą być negatywne właśnie z powodu panującej na nich niepewności.

"Jednak nie oczekuję zasadniczej, bardzo silnej reakcji, jeśli chodzi o rynki międzynarodowe. Japonia nie jest dostawcą kluczowych surowców, to jest raczej rynek zbytu. Jeśli chodzi o dostawy, to są sprzęty inwestycyjne, elektronika, samochody. Te produkty mogą być w bardzo prosty sposób uzupełnione na rynku światowym, gdyby zaszła taka potrzeba" - powiedział Rosati.