Samorządy masowo kupują sprzęt i oprogramowanie dla szkół, nie mając przy tym wystarczającej wiedzy na temat informatyzacji. – Za kilka lat wysokie koszty utrzymania przekreślą cały system – ostrzegają eksperci.
Samorządy nie czekają na rządową „Cyfrową szkołę” i na własną rękę informatyzują placówki oświatowe. Na sprzęt i oprogramowanie wydają miliony złotych. Problem w tym, że te inwestycje są ze sobą nieskoordynowane i nie zawsze prowadzone rozsądnie.
Kielce pilotują właśnie autorski program „Tablety dla szkół”, w ramach którego sprzęt dostali uczniowie dwóch miejskich gimnazjów. Gdańsk wyłożył już kilka milionów złotych na projekt „Gdańska Platforma Edukacyjna”, a Nowy Sącz na sprzęt i oprogramowanie dla szkół przeznaczył 900 tys. zł. Taki oddolny proces digitalizacji szkół trwa już od kilku lat. W 2011 r. Urząd Miejski w Koszalinie za dostawę sprzętu komputerowego z oprogramowaniem oraz serwerem zapłacił ponad pół miliona złotych. Rok wcześniej samorządowcy z Oleśnicy na podobną informatyzację placówek oświatowych przeznaczyli 2,5 mln zł. Rekord, jeżeli chodzi o kwotę, należy jednak do Gdyni, gdzie urząd miejski w kwietniu tego roku rozpisał przetarg na dostawę i instalację sprzętu komputerowego w 52 placówkach w ramach projektu „Rozwój elektronicznych usług publicznych w Gdyni”. Wygrała oferta z rekordową ceną 6,5 mln zł.
Oczywiście głównym zadowolonym są w tej sytuacji szkoły, cieszące się ze sprzętu, jaki zaczyna masowo do nich napływać. Znacznie mniej przychylnym okiem na taką samodzielną cyfryzację oświaty patrzą eksperci. – Wiele samorządów po prostu ulega naciskom, aby wdrażać w podległych im szkołach nowoczesne rozwiązania informatyczne i wykorzystywać przy tym środki unijne. Dlatego próbują to robić na własną rękę, nie czekając na działania rządowe – uważa dr Jan Czajkowski, ekspert ds. informatyzacji Związku Miast Polskich. Zwraca uwagę, że efekty tych inwestycji są bardzo nierówne. W mniejszych jednostkach, gdzie jest mniej wykwalifikowana kadra, wdrażane rozwiązania są często przypadkowe, przyjęte za namową różnej jakości specjalistów.
Rzeczywiście samorządy często decydują się na informatyzację szkół pod wpływem zewnętrznych firm konsultingowych. Z pomocą jednej z nich – Bajor Consulting – wnioski o dotacje z regionalnego programu operacyjnego działanie 4.2 E-usługi publiczne złożyło m.in. kilka podłódzkich gmin. – Dlaczego nie miałyby skorzystać z takiej możliwości? Wiele rodzin w tym regionie żyje na naprawdę niskim poziomie i nie może zapewnić dzieciom dostępu do nowych technologii. Czy w ogóle i kiedy dotrze tam rządowa informatyzacja, nie wiadomo, więc gminy przejęły obowiązek od rządu – tłumaczy szef firmy Przemysław Bajor i zapewnia, że pięć gmin, którym udało się przejść przez konkursowe sito i skorzystają z unijnych środków, będzie mocno uważać przy wyborze technologii. – Na rozpisanie i rozstrzygnięcie przetargów gminy i szkoły chcą przeznaczyć pierwszą połowę przyszłego roku, w następne wakacje przeszkolić kadrę i dopiero we wrześniu 2013 r. sprzęt trafi do szkół – wymienia Bajor.
Reklama
Jednak nie wszędzie samorządy są równie zapobiegliwe. – Często topią pieniądze w czymś, co za 2 – 3 lata zostanie zaniedbane ze względu na wysokie koszty utrzymania. Niestety w samorządach wciąż nie ma wystarczającej wiedzy na temat informatyzacji edukacji i potrzeb szkół. Często w zamówieniach publicznych próbuje się też ukryć wewnętrzne interesy samorządów, choćby tak rozpisując przetarg, aby za większość kwoty kupić inne rzeczy, a nie docelową usługę – ostrzega Marcin Kempka, prezes wydawnictwa Librus dostarczającego rozwiązania e-learningowe dla szkół.