Obiegowa opinia głosi, że polskim rynkiem mieszkaniowym rządzą deweloperzy. To oni dyktują ceny i oni tak naprawdę decydują, o tym jak dzisiaj mieszka przeciętna polska rodzina. Dane Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że rzeczywistość wygląda jednak nieco inaczej. Kto więc odbiera palmę pierwszeństwa deweloperom ?

Najwięcej buduje ... Kowalski ?

Jak podaje GUS największą liczbę mieszkań oddanych do użytkowania w ubiegłym roku stanowiły mieszkania indywidualne. W 2014 r. było ich blisko 77 tysięcy, a więc o jedną trzecią więcej, niż tych wybudowanych na sprzedaż lub wynajem. Skąd wzięły się takie liczby ? Przecież w większości miast nie widać, żeby powstające wokół nowe bloki były budowane, jako wspólne inwestycje grupki indywidualnych osób, które wcześniej "skrzyknęły" się w tym celu. Po pierwsze należy zaznaczyć, że w słowie mieszkanie GUS zawiera nie tylko lokale mieszkalne, ale również domy jednorodzinne, szeregowe itp. Po drugie w definicji osób indywidualnych zawarte są osoby prywatne, jak również osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą. W związku z tym uwzględnione będą tu również mieszkania, budowane przez firmy deweloperskie, które są prowadzone w formie zwykłej działalności gospodarczej, a nie jako spółki. W ubiegłym roku na takie podmioty przypadło niecałe 10 tys. z całego zasobu oddanych do użytkowania lokali. Można więc przyjąć, że firmy deweloperskie w 2014 r. wybudowały łącznie nie 59 tys. (mieszkania na sprzedaż lub wynajem), a blisko 69 tys. mieszkań. Z kolei Polacy odpowiadają tak naprawdę nie za 77 tys. lokali (mieszkania indywidualne), a za niecałe 67 tys.

Liczba mieszkań oddanych do użytkowania w Polsce w latach 1991-2014

ikona lupy />
ShutterStock
Reklama

Spółdzielnie w odwrocie

Warto zwrócić uwagę na statystki odnośnie liczby mieszkań budowanych przez spółdzielnie mieszkaniowe. W 1991 r. wybudowały one łącznie 83,5 tys. lokali, co stanowiło ponad 60% wszystkich oddanych do użytkowania nieruchomości mieszkaniowych. Z biegiem czasu liczba ta jednak systematycznie się obniżała i w 2014 r. wynosiła już mniej niż 3,5 tysiąca stanowiąc tylko nieco ponad 2% z całej puli nowych czterech ścian. Od początku III RP systematycznie obniżała się również ilość nowych lokali określonych jako pozostałe. Pod tą nazwą kryją się mieszkania komunalne, zakładowe i społeczne czynszowe. W dzisiejszych czasach ciężko wyobrazić sobie prywatną firmę stawiającą mieszkania dla swoich pracowników, również gminy inwestują niewiele w budownictwo komunalne.

Zmiany liczby mieszkań oddawanych do użytkowania w Polsce w latach 1991-2014

ikona lupy />
Forsal.pl

Deweloperzy (znowu) idą po swoje!

Patrząc na cały rynek mieszkaniowy można stwierdzić, że liczba oddanych do użytkowania czterech kątów bardzo dobrze oddaje przemiany społeczno-gospodarcze, jakie nastąpiły w naszym kraju na przestrzeni ostatnich 20-kilku lat. W latach 1991-92 liczba mieszkań utrzymywała się na stabilnym, dość wysokim poziomie. W tym czasie kończono stawiane głównie przez spółdzielnie mieszkaniowe, rozpoczęte wcześniej budynki. W kolejnych latach budowano jednak coraz mniej, dołek został osiągnięty w 1996 r., kiedy wzniesiono jedynie 62 tys. lokali. Spółdzielnie mieszkaniowe próbując odnaleźć się w nowej rzeczywistości gospodarczej w coraz większym stopniu ograniczały nowe inwestycje. Z kolei firmy deweloperskie, będące wówczas jeszcze w powijakach nie były wstanie wypełnić powstałej w ten sposób dziury. Duże znaczenie dla takiego rozwoju sytuacji w latach 90tych, a zwłaszcza ich pierwszej połowie miały ówczesne zawirowania gospodarcze.

Wysoka inflacja, niska dostępność kredytowa i związana z tymi procesami niepewność co do rozwoju sytuacji w przyszłości sprawiły, że rynek mieszkaniowy bardzo się skurczył. W kolejnych latach liczba oddawanych do użytkowania nieruchomości mieszkaniowych zaczęła się jednak stopniowo zwiększać. W 2003 r. zbliżyła się nawet do 163 tys. i zapewne w następnych latach nie zatrzymała by się na tym poziomie, gdyby nie kryzys milenijny, za oceanem określany mianem kryzysu dotcomów. Następny wyraźny skok liczby nowych M oddawanych do użytkowania miał miejsce w 2007 r. Szczyt - ponad 165 tys. mieszkań, został osiągnięty rok później w momencie, gdy bańka cenowa na rynku mieszkaniowym zaczęła juz pękać. Tym razem kryzys był już bezpośrednio powiązany z mieszkaniówką i dużą aktywnością deweloperów. Lata 2008 - 2010 stanowiły swoisty czyściec dla firm deweloperskich.

Media co chwilę informowały o kolejnych spółkach, które albo borykały się z problemami finansowymi, albo już bankrutowały. Największą cenę w takich przypadkach, jak to często bywa zapłacili klienci takich przedsiębiorstw, którzy nieraz wpłacili pieniądze za mieszkanie, ale własnego lokum już nie ujrzeli. Sytuację poprawiła ustawa deweloperska mająca m.in. pomagać w takich właśnie przypadkach jednak dla wielu osób pomoc przyszła zbyt późno. W chwili obecnej wydaje się, że deweloperzy najgorsze mają już za sobą. Kryzys do pewnego stopnia oczyścił ten sektor z najsłabszych przedsiębiorstw, które nie potrafiły się dostosować do nowych, bardziej wymagających warunków rynkowych. Ci, którym udało się przejść suchą nogą przez ostatni kryzys dzisiaj znowu zwiększają sprzedaż, poprawiają wyniki finansowe, zaczynają planować coraz ambitniejsze nowe inwestycje i snuć nowe sny o potędze.