Wyczarterowany samolot wylądował na lotnisku w Kabulu zgodnie z planem o godz. 7.15 - podała agencja dpa. Jeden z deportowanych odmówił opuszczenia maszyny twierdząc, że jest chory. Nie wiadomo, czy będzie mógł wrócić do Niemiec, czy też zostanie zmuszony do wyjścia z samolotu.

Dpa zwraca uwagę, że wielu deportowanych dobrze mówi po niemiecku. Część z nich miała w Niemczech pracę lub szansę na naukę zawodu. Niektórzy założyli w Niemczech rodziny, co nie uchroniło ich przed odesłaniem.

W przeciwieństwie do dobrowolnie powracających imigrantów, którzy otrzymują jednorazową dotację w wysokości 700 euro, osoby deportowane nie otrzymują żadnej pomocy materialnej.

Kilku deportowanych zapowiedziało, że wkrótce znów wyruszą w kierunku Niemiec.

Reklama

Około 100 osób reprezentujących organizacje pomagające uchodźcom protestowało przeciwko deportacji przed odlotem maszyny z lotniska we Frankfurcie nad Menem. Ich zdaniem Afganistan nie jest krajem bezpiecznym, a odsyłanym z Niemiec imigrantom grozi śmierć z ręki talibów.

W Niemczech przebywa obecnie 250 tys. Afgańczyków; blisko 12 tys. z nich powinno opuścić terytorium Niemiec. Pierwsza zbiorowa deportacja, obejmująca 50 osób, miała miejsce w połowie grudnia.

Niemiecki rząd podpisał w październiku z władzami w Kabulu umowę, która jest podstawą obecnej akcji deportacyjnej. W najbliższych latach Berlin przekaże władzom Afganistanu tytułem rekompensaty dodatkowo 1,7 mld euro.

Zbiorowa deportacja jest elementem nowej polityki rządu Angeli Merkel wobec imigrantów. Na niedawnym zjeździe partii rządzącej CDU postanowiono zwiększyć presję na cudzoziemców, którym odmówiono azylu, a którzy czasami latami uchylają się od wyjazdu. Kanclerz Angela Merkel nazwała te działania "narodowym zadaniem". Imigrantom powracającym dobrowolnie władze oferują zachęty materialne. (PAP)