"Wszystko można sprzedać, prócz sumienia i honoru, i wszystkiego tego potrzebują moje babcie" - powiedział dziennikarzom, zwracając się za ich pośrednictwem do starszych mieszkańców miasta, dzięki którym już dwa razy wygrał wybory mera.

Czernowecki chce, by należące do miasta mienie, w tym grunty, było sprzedawane na aukcjach, co ma doprowadzić do zmniejszenia korupcji w Kijowie.

Ona - oświadczył mer, wskazując na swą zastępczynię Irynę Kilczycką - "sprzeda wszystko, wystawi na aukcję nawet powietrze, którym oddycham ja, ona i wszyscy moi zastępcy".

Czernowecki uważa, że kijowski budżet można uzupełnić także opłatami za spotkania z urzędnikami ratusza. Stawka za rozmowę z merem miałaby wynieść 100 tysięcy dolarów - powiedział, przypominając, że za niedawny obiad z władzami miasta biznesmeni płacili po 50 tysięcy dolarów od osoby.

Reklama

"Za ostatni obiad zapłacili 800 tysięcy dolarów. Zapłacili budżetowi. Wszystko to pójdzie na moje babcie ulubione. I jeszcze będą nam płacić za spotkanie z każdym z moich zastępców" - podkreślił mer Kijowa.

Niecałe dwa tygodnie temu Czernowecki został oskarżony przez premier Ukrainy Julię Tymoszenko o zagarnięcie pieniędzy, przeznaczonych na opłaty za ogrzewanie i ciepłą wodę.

Doszło do tego, gdy z powodu zadłużenia administracji miejskiej przed zakładami energetycznymi, mieszkańcy połowy miasta mieli ograniczone dostawy ciepła.

Tymoszenko mówiła wówczas, że Czernowecki wykorzystał te pieniądze na własną kampanię wyborczą.

Czernowecki jest merem od ponad dwóch lat. Słynie z nietypowych zachowań, przez co kijowianie nazywają go Lonią Kosmosem. Niedawno otrzymał tytuł honorowego profesora kijowskiej Akademii Muzycznej; na uroczystość przyszedł w ubraniu przypominającym dresy.