Kilkadziesiąt osób pikietą po godzinie 5 rano w siedzibie PLL LOT rozpoczęło w czwartek strajk. Związkowcy zapowiadają strajk "do skutku". Spółka zapewnia, że żaden rejs tego dnia nie zostanie odwołany z powodu strajku.

"Zebraliśmy się w holu siedziby spółki. Rozpoczynamy strajk, który ma polegać na niepodejmowaniu przez pracowników czynności lotniczych. Co oznacza, że osoby które tu przyszły, nie stawią się lub nie stawiły się dziś do pracy" - powiedziała w czwartek przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Monika Żelazik.

Jak dodała, to jak długo strajk będzie trwał, będzie zależało od tego, czy zarząd będzie rozmawiał w protestującymi i czy będzie chciał spełnić któryś z postulatów związkowych. "Będziemy tu tak długo, jak się da; nie jesteśmy z nikim umówieni na rozmowy" - powiedziała.

"Domagamy się przede wszystkim przywrócenia mnie do pracy. Zdjęcia represji z ludzi, normalnej polityki społecznej w spółce - bo to jest spółka Skarbu Państwa" - powiedziała pytana o powody strajku.

Żelazik dodała, że do protestujących mają dołączać kolejne osoby. Pytana, ile ich może być - powiedziała, że tego nie wie. "Swój udział tutaj zapowiedziało około 350 osób. Nie chcemy robić tutaj demonstracji w nocy. Mam nadzieję, że do tego czasu ktoś podejmie z nami rozmowy" - powiedziała.

Reklama

Dyrektor biura komunikacji LOT Adrian Kubicki powiedział w czwartek PAP, że żaden rejs nie został tego dnia odwołany z powodu strajku. Dwa rejsy zostały odwołane z powodów technicznych. W sumie LOT w czwartek ma zrealizować około 350 przylotów do Warszawy i odlotów.

"Mam informację sprzed chwili z naszego centrum operacyjnego, która mówi, że wszystkie rejsy powrotne do Warszawy - bo te rozpoczynają się najwcześniej, będą realizowane zgodnie z planem. Czy rejsy z Warszawy wystartują bez problemu - ostateczne potwierdzenie będziemy mieli mniej więcej za godzinę" - powiedział.

Jak dodał, "na razie wiemy, że jest pikieta w siedzibie LOT kilkudziesięciu osób". "W tym momencie nie jesteśmy w stanie jeszcze powiedzieć, ile z tych osób, które biorą udział w tej pikiecie, weźmie udział ostatecznie w strajku, czyli odmówi wykonania pracy, ponieważ pierwsze załogi meldują się około 6.30. Jest możliwość, że część osób tutaj znajdujących się wykona swoje obowiązki" - powiedział Kubicki.

Jak przekazał, pierwszy rejs LOT realizuje o godzinie 7.15 . "Nie spodziewamy się - również po rozmiarach tej pikiety - większych zakłóceń w przelotach. Żaden rejs nie został odwołany z przyczyn strajku, dwa rejsy zostały odwołane z przyczyn operacyjnych" - powiedział.

Podkreślił, że akcja strajkowa jest nielegalna.

"Jesteśmy zakładnikami nielegalnego strajku. Do pikiety każdy ma prawo, dlatego ci pracownicy są tutaj w siedzibie spółki - nie ma powodu do tego, aby pracownikom to utrudniać. Natomiast powstrzymanie się od pracy w dniu dzisiejszym jest nielegalne" - podkreślił.

Pytany, czy ktoś z zarządu wyjdzie do protestujących, powiedział, że spółka jest "szantażowana strajkiem, a to powoduje brak możliwości działań z naszej strony, dlatego że nie będziemy wykonywać żadnych ruchów, które by w jakikolwiek sposób legitymizowały nielegalny strajk".

Głównym punktem sporu między związkami zawodowymi działającymi w LOT a władzami spółki jest wypowiedziany w 2013 roku regulamin wynagradzania z 2010 roku. LOT wówczas stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację. Spółka otrzymała pomoc publiczną, którą notyfikowała Komisja Europejska. Stare zasady dot. wynagrodzeń zostały zastąpione nowymi, ramowymi - zdaniem związków - mniej korzystnymi dla pracowników. Obecnie płace zależą m.in. od wylatanych godzin. Związki zawodowe krytykują też władze spółki, że nowi pracownicy, np. stewardesy nie są zatrudniani na umowy o pracę, tylko na umowy cywilnoprawne lub prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą.

27 kwietnia br. zarząd LOT-u przesłał związkom postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie, który zdecydował, że zapowiadany przez związkowców na 1 maja br. protest, nie może się odbyć na podstawie wyników referendum strajkowego. Związki zawodowe przez trzy kolejne dni nadal informowały opinię publiczną, że nie zamierzają się zastosować do postanowienia sądu i nie odstąpią od rozpoczęcia strajku. Dopiero 30 kwietnia związki ogłosiły, że 1 maja zorganizują pikietę, a nie strajk.

Pod koniec kwietnia Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował, że zapowiadany na 1 maja przez związki zawodowe strajk nie może się odbyć. Stało się to po skierowaniu przez LOT wniosku, by sąd udzielił zabezpieczenia poprzez zakazanie pozwanym związkom ogłoszenia oraz przeprowadzenia strajku.

W lipcu br. Sąd Apelacyjny jednak zdjął zabezpieczenie wydane wcześniej przez Sąd Okręgowy. Według LOT-u ta decyzja nie oznaczała wcale zgody na strajk. Sąd Apelacyjny zwrócił bowiem uwagę na bezpośrednią odpowiedzialność związków zawodowych za ewentualną akcję strajkową, która nadal może zostać uznana za nielegalną. Sąd pouczył też związki zawodowe, że w swoich działaniach powinny kierować się zasadą proporcjonalności i adekwatności do przedmiotu toczonego sporu. Pod koniec września br. Sąd Okręgowy w Warszawie ponownie zakazał przeprowadzenia strajku w LOT do czasu zakończenia postępowania o ustalenie jego legalności. We wrześniu bowiem, związkowcy podjęli drugą próbę przeprowadzenia w tym roku akcji protestacyjnej w LOT. W czwartek będzie to trzecie podejście związków do strajku.

Udziałowcami PLL LOT są: Skarb Państwa (99,856 proc. akcji) oraz TF Silesia (0,144 proc. akcji).

LOT zatrudnia prawie 3 tys. osób w kilkudziesięciu krajach na całym świecie.