Amerykańsko-kurdyjska delegacja wojskowa odwiedziła w niedzielę północnosyryjskie miasta Amuda, Derbesije oraz Serekanije, a także kilka wiosek w tym regionie. Tereny te pod koniec października były ostrzeliwane przez Turcję, która groziła inwazją. Spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem USA.

Żołnierze amerykańscy, wchodzący w skład delegacji, powiedzieli towarzyszącym im mediom kurdyjskim, że celem ich wizyty jest ocena sytuacji oraz zapewnienie mieszkańców, że mogą liczyć na pomoc ze strony USA. Dodali, że rozwiązanie problemu musi mieć charakter polityczny i ich zadaniem jest przekazanie władzom amerykańskim informacji niezbędnych do podjęcia właściwych decyzji.

Wizytę amerykańsko-kurdyjskiej delegacji w północnosyryjskich miastach i wioskach skrytykowała Turcja. Minister obrony tego kraju Hulusi Akar powiedział, że wspólne zdjęcia żołnierzy USA i SDF "wzburzyły Turków" i "zniszczyły wizerunek USA i wojsk amerykańskich". Turecki minister zażądał od USA natychmiastowego zaprzestania współpracy z kurdyjskimi Ludowymi Jednostkami Samoobrony (YPG), będącymi głównym komponentem SDF. Turcja uważa YPG za organizację terrorystyczną.

Witold Repetowicz (PAP)

Reklama