– Rynek czeka na przedstawienie kompleksowych i spójnych rozwiązań systemowych, które dadzą inwestorom, a także podmiotom finansującym bezpieczną perspektywę inwestycyjną na kolejne lata – stwierdził Michał Piekarski, szef praktyki energetycznej kancelarii Baker McKenzie, ekspert w zakresie regulacji dotyczących rozwoju i budowy morskich farm wiatrowych podczas forum w Krynicy. Razem z Julitą Żylińską, dziennikarką DGP, prowadził on debatę „Kiedy na Bałtyku staną pierwsze polskie farmy wiatrowe?”.
– Na początku tego roku podjęliśmy dosyć intensywne rozmowy z inwestorami, którzy są zainteresowani budową offshore’u w Polsce. Poznajemy uwarunkowania w innych państwach, konsultowaliśmy się z kolegami z Wielkiej Brytanii i Danii. Chodzi o to, żeby te regulacje były jak najbardziej dostosowane do naszych lokalnych warunków – mówił Piotr Czopek, dyrektor departamentu energii odnawialnej w Ministerstwie Energii. Zapowiedział, że w ciągu dwóch miesięcy ministerstwo może być gotowe, by pokazać projekt regulacji. Zauważył też, że każdy system wsparcia wymaga zgody Komisji Europejskiej, a resort energii odbył już pierwsze spotkania w Brukseli w tej kwestii. Pytany, czy można liczyć na to, że w ustawie pojawi się wsparcie w postaci finansowania przyłącza przez operatora systemu przesyłowego (PSE), dyrektor odpowiedział: „I tak, i nie.” – Dzisiaj operator ponosi koszty przyłączeń tylko na lądzie, a od wybrzeża do instalacji na morzu – inwestor. Nie mamy finalnej decyzji, w którym kierunku pójdziemy – potrzebujemy więcej analiz. Bez względu na wybrane rozwiązanie, z perspektywy odbiorcy końcowego koszt będzie ten sam, ponieważ niezależnie od podmiotu, który go poniesie, konieczne będzie jego pokrycie, czy to poprzez opłaty sieciowe, czy poprzez system wsparcia – wyjaśnił Czopek.
Przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Morskiej Energetyki Wiatrowej Zbigniew Gryglas chciałby, aby w 2025 r. „już coś się kręciło” na polskim Bałtyku. Podkreślił wagę planu zagospodarowania obszarów morskich w realizacji tej inwestycji. – Bez tego planu poleglibyśmy pewnie tak jak na lądzie, bo dzisiaj mamy praktycznie zablokowane projekty. Tego błędu nie możemy powielić na morzu – mówił. Gryglas nie zgodził się z przedstawicielem resortu energii w sprawie finansowania przyłączeń. Jego zdaniem system, w którym budowałby je PSE, byłby znacznie lepszy.
– W ciągu 30 lat Wielka Brytania z powodzeniem przekształciła swój rynek energetyczny. Dzisiaj energia elektryczna jest produkowana przede wszystkim ze źródeł gazowych i odnawialnych. Obecnie mamy ok. 9 GW zainstalowanej mocy z morskiej energetyki wiatrowej, kolejnych 5 GW jest w budowie, 4 GW w planowaniu, a rząd brytyjski ogłosił właśnie, że do 2030 r. Wielka Brytania osiągnie poziom 30 GW generowanych przez morskie farmy wiatrowe. To jedna trzecia zapotrzebowania na prąd w kraju – powiedziała Lena Grupińska, ekspert ds. sektora energetycznego z wydziału handlu i inwestycji brytyjskiej ambasady. Podkreśliła, że morska energetyka wiatrowa z takim powodzeniem rozwija się na Wyspach głównie dzięki gwarancji długoterminowego wsparcia dla jej rozwoju ze strony rządu, co znacząco zmniejsza ryzyko dla inwestorów. Dodała, że dla Polski inspirujące może się okazać brytyjskie rozwiązanie „local content czyli formuła włączenia lokalnego biznesu w realizację inwestycji. – Przy zapewnieniu stabilnych i przewidywalnych warunków dla inwestorów rozwój morskich farm wiatrowych w Polsce powinien następować w bardzo dobrym tempie, tak samo jak w Wielkiej Brytanii – oceniła Grupińska.
Plany inwestorów
Jarosław Dybowski, dyrektor wykonawczy ds. energetyki w PKN Orlen, poinformował, że w spółce odbywają się prace przygotowawcze przed podjęciem decyzji inwestycyjnej o budowie farmy wiatrowej na morzu. – W połowie przyszłego roku powinniśmy być przygotowani do raportu środowiskowego. Pozwoli nam to złożyć dokumentację z badań – m.in. dna morskiego, tras przelotów ptaków, wietrzności – by uzyskać pozwolenia środowiskowe – zapowiedział. – Zastanawiamy się też, który port mógłby być portem instalacyjnym, który można wykorzystać jako operacyjny – dodał. Zaznaczył, że zasadniczą przesłanką dla ostatecznej decyzji są względy ekonomiczne. – Czekamy też na regulacje, musimy wiedzieć, w jaki sposób wyglądałoby wsparcie. Równoległym nurtem działań jest wyprowadzenie mocy, czyli kwestia rozmów z PSE na temat umowy przyłączeniowej – stwierdził.
Inwestorzy zagraniczni są zainteresowani Polską. – Jesteśmy skupieni wyłącznie na Europie. Budujemy w Danii i mamy instalacje offshorowe w Szwecji, więc obserwujemy, co się dzieje na Morzu Bałtyckim, i Polska jest kierunkiem, który nam doskonale pasuje – mówiła Catrin Jung, dyrektor ds. rozwoju rynku w Vattenfall Wind Power. Dodała, że jej firma ceni stabilność legislacji, a w Polsce wartością dodaną jest istniejący już łańcuch dostaw. Podkreśliła, że Vattenfall pracuje z polskimi firmami od dłuższego czasu, co pomogłoby zapewnić lokalny wkład w inwestycje. Jung zwróciła też uwagę, że technologia dojrzewa, a koszty budowy farm na morzu spadają.
Zdaniem Colina Browna, menedżera ds. rozwoju biznesu tej samej firmy, budowa farmy, jeśli jest zapewnione stabilne prawo i zostały wykonane wszystkie prace przygotowawcze, może zająć 2–3 lata.
– My prowadzimy biznes globalnie, właśnie zaczęliśmy budować np. dużą instalację solarną w Meksyku. Rozwijamy 1,2 GW w farmach morskich na Tajwanie. Postrzegamy Polskę jako interesujący kraj, bo to duża gospodarka. Macie wykształconych pracowników i dobry łańcuch dostaw na miejscu – powiedział Nigel Slater, dyrektor zarządzający rozwojem na Europę w kanadyjskiej firmie Northland Power. Dodał, że Bałtyk to dobre morze na offshore, a taka inwestycja będzie dobra dla Polski – przyniesie miejsca pracy i poprawi bezpieczeństwo energetyczne. Zauważył jednak, że inwestycje w farmy na morzu są długotrwałe i kapitałochłonne, dlatego wybór kraju jest dla inwestora ważny. Ocenił, że sama budowa farmy o mocy do 1,2 GW zabrałaby do 3 lat, ale trzeba wzmocnić też sieć i porty.
Bartłomiej Latoszek, menedżer ds. rozwoju biznesu w Polsce z hiszpańskiej firmy Iberdrola Renovables, pytany, czego w Polsce brakuje dla rozwoju morskich farm, odparł, że „na pewno regulacji prawnych”. – Są pozytywne sygnały, które docierają z rządu i one pozwalają inwestorom uznać, że ten rynek jest atrakcyjny i chcemy na nim zaistnieć. Tworzy się plan zagospodarowania obszarów morskich, jest ostatnia zmiana w ustawie o portach, która wydłużyła z 8 do 15 lat ważność pozwoleń na wznoszenie sztucznych wysp dla firm, które opłaciły te pozwolenia – wskazał. Jako wyzwanie wymienił kwestie sieciowe i przesył prądu z północy na południe, czym – jak wskazał – PSE już się zajmuje. Iberdrola realizuje projekty w Europie, Ameryce Północnej i Południowej.
Dostawcy gotowi
– Jesteśmy gotowi do tego, żeby wyposażać polskie projekty w turbiny, jeżeli zostaniemy wybrani przez klientów na tym rynku. Na Morzu Północnym i Bałtyckim kręci się kilka tysięcy turbin, które bazują na naszej technologii. Nasza baza produkcyjna w Europie jest bardzo dobrze rozwinięta. Firma ma zakłady m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Danii. To europejski łańcuch wartości, którego Polska już jest częścią. Już dziś robimy duże zakupy na polskim rynku, przemysł w kraju jest gotowy na rozwój technologii wiatrowych – powiedział Paweł Przybylski, prezes na Polskę Siemens Gamesa Renewable Energy. Poinformował, że jego spółka pracuje nad strategią rozwoju poddostawców i obecnie ich certyfikuje. Podał przykład polskiej firmy GSG Towers, która realizuje dla Siemens Gamesa kontrakt lądowy „przecierający szlak” dla polskiej produkcji offshorowej.
Prezes GE Power na Polskę Sławomir Żygowski podkreślał wagę zastosowania najlepszych dostępnych technologii. – Wydaje się, że w końcu projekt offshorowy rusza na poważnie, widoczne jest zaangażowanie polskiego rządu w tworzenie legislacji. My jesteśmy przygotowani. Offshore będzie się rozwijać nie dzięki programom, ale jasnej strategii i coraz lepszej technologii. W tej chwili wprowadzamy w GE nowe rozwiązania, naszą 12-MW turbinę morską Haliade X, która jest wznoszona u wybrzeży Rotterdamu. Nasze fabryki, we Francji szczególnie, szykują się do jej produkcji. W LM Wind w Goleniowie produkujemy łopaty, dziś dla segmentu onshore, ale oczywiście rozważamy możliwości produkcji dla offshore – mówił Żygowski. Spodziewa się on silnej konkurencji między dostawcami na polskim rynku.
– Polskie przedsiębiorstwa od ponad 10 lat zaopatrują rynek europejskiej energetyki wiatrowej w bardzo szerokim zakresie, począwszy od prostych konstrukcji stalowych, a skończywszy na najbardziej wyrafinowanych jednostkach pływających – przekonywał z kolei Mariusz Witoński, prezes Polskiego Towarzystwa Morskiej Energetyki Wiatrowej. Wymienił też Telefonikę Kable jako jednego z wiodących dostawców kabli morskich w Europie. – Już dziś znacząca część dostaw może być z powodzeniem realizowana na bazie kompetencji wielu polskich firm – podkreślił. – Wszyscy oczywiście czekamy na możliwość dostaw na rynek krajowy. Perspektywa inwestycji na polskich wodach zachęca firmy do wchodzenia w żmudne procesy certyfikacji. Firmy te również poszukują partnerów i starają się nawiązywać bezpośrednie relacje z inwestorami czy dostawcami technologii, którzy będą aktywni na polskim rynku – dodał.
Witoński podkreślił, że na przygotowanie linii technologicznych, logistyki i certyfikację potrzebne są 3–4 lata. – Jesteśmy w stanie wygenerować zatrudnienie nawet na poziomie do 10 tys. osób na każdy GW zainstalowanej mocy – oszacował prezes PTMEW. Postulował jednak o narodowy program rozwoju morskiej energetyki wiatrowej (MEW), który byłby realizowany pod nadzorem pełnomocnika rządu ds. MEW.
– Z analiz wynika, że końcówka 2024 r. jest możliwa, abyśmy mieli w sieci pierwszą energię z polskiego offshore’u. Oczywiście, należy kilka rzeczy wykonać przed tym czasem, najpilniejsze są kwestie regulacyjne. Inwestorzy nie potrzebują wsparcia tylko po to, aby im się zwróciła inwestycja. Energia z morskich farm wiatrowych już dziś staje się konkurencyjna. Obecne ceny na aukcjach za granicą, ok. 50 euro za 1 MWh, są o 20–30 proc. niższe niż cena energii na polskiej giełdzie – podał Jarosław Wajer, partner w EY. Zaznaczył, że koszt przyłącza stanowi 20–30 proc. całej inwestycji. Także on opowiedział się za tym, by to PSE za nie odpowiadały. Wajer oszacował, że polskie firmy ze swoimi kompetencjami są w stanie dostarczyć już dzisiaj nawet do 50 proc. wartości inwestycji. Plan zagospodarowania morza powinien, jego zdaniem, już zostać przyjęty w formie ustawy.
JUŻ
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama