Ukraińscy mali i średni przedsiębiorcy skarżą się, że w przeciwieństwie do Polski ich rząd nie widzi w nich podstawy zdrowej gospodarki i faworyzuje wielki biznes. Drastyczne ograniczenia związane z kwarantanną uderzyły w nich najsilniej, co może mieć wpływ na cały system finansów państwa.

Choć to mały i średni biznes (MiŚ) odpowiada nad Dnieprem za lwią część rynku pracy, to przedsiębiorcy nie mogą doprosić się zmian, które ułatwiłyby działalność i napędziły gospodarkę. „Państwo, mając ogromny aparat represji skutecznie nęka legalny biznes, ale wykazuje się impotencją i nic nie chce zrobić z nieuczciwą konkurencją, która nas zabija – nielegalnymi fabrykami, kontrabandą, machinacjami przy zamówieniach publicznych, brakiem kontroli jakości zamówień państwowych, nielegalnymi budowami itp.” – komentował sytuację Aleksander Sokołowski z Federacji Pracodawców Ukrainy.

Minorowe nastroje

„Nie cierpię proletariatu” – tak jesienią 2010 r. komentował ówczesny wicepremier ekipy Wiktora Janukowycza Sergiej Tigipko protesty małych i średnich przedsiębiorców przeciwko faworyzującym oligarchów zmianom podatkowym. Protesty ogarnęły cały kraj i zyskały miano „podatkowego majdanu”. Tigipko przekonywał, że „słuchanie zwykłych ludzi i uwzględnianie ich opinii przy nowelizacji kodeksu podatkowego to absurd”. Od tego czasu niewiele się zmieniło. Kilka miesięcy temu odpowiedzialny za cyfryzację Ukrainy minister Dmytro Dubilet pochwalił się, że wytropił działający w rządowych budynkach w Kijowie zakład fryzjerski i doprowadził do jego natychmiastowego wyrzucenia z zajmowanych pomieszczeń. Przekonywał, że siedziba rządu to nie miejsce dla fryzjera. Nie zwrócił jednak uwagi na gospodarcze konsekwencje decyzji – właściciel zlikwidowanego zakładu nie będzie już płacił czynszu ani podatków, a jego pracownicy najpewniej uzupełnią rzeszę bezrobotnych.

Nastroje panujące wśród ukraińskich przedsiębiorców dobrze oddaje indeks oczekiwań aktywności gospodarczej (IODA) prowadzony przez ukraiński bank centralny. NBU zaczął go prowadzić latem 2019 r. Odzwierciedla poprawę lub pogorszenie nastrojów biznesu w porównaniu z poprzednim miesiącem. Wskaźniki powyżej 50 punktów oznaczają, że biznes pozytywnie ocenia sytuację gospodarczą i zachodzące w niej zmiany, wskaźniki poniżej 50 punktów to negatywna ocena stanu rzeczy. W lipcu 2019 r. startowy poziom wyniósł 52,4 punktu, miesiąc później wzrósł do 54,5, a we wrześniu osiągnął rekordowe 56,6 punktu. Tuż po wyborach prezydenckich i parlamentarnych przedsiębiorcy liczyli na korzystne dla siebie zmiany. Jednak optymizm nie trwał długo i w styczniu 2020 r. IODA spadł aż o 8,3 punktu do zaledwie 40,3 punktów. Aż jedna piąta ukraińskich przedsiębiorców deklarowała wówczas, że w najbliższym czasie dokonają redukcji personelu. To dane sprzed pandemii i niemal całkowitego zamrożenia działalności MiŚ.

Reklama

Ostry spór o zmiany podatkowe

„Przedsiębiorcy mogą działać efektywnie w dowolnym systemie. I w sowieckim, i w autorytarnym. Ale nie masowo, raczej jako wyjątek. Kraj może odnieść sukces tylko, gdy przedsiębiorcy będą masowo odnosić sukcesy bez nadludzkich wysiłków. Kiedy nie ma barier dla startu. W naszym przypadku powinny zostać wprowadzone takie zmiany, żeby w ciągu roku pojawiły się jeszcze dwa miliony osób prowadzących działalność gospodarczą i pół miliona spółek. To realny wskaźnik efektywności działań rządu. W Polsce w ciągu pierwszych dwóch lat reform wyrosło 600 tys. firm. U nas tak dokręcono śrubę, że nawet się nie zbliżymy do takich wyników” – oceniał Paweł Sebatianowicz ze Stowarzyszenia Ukraińskich Przedsiębiorców.

Jego zdaniem kluczowe dla przedsiębiorców są polityka podatkowa, komunikacja ze służbą skarbową i zaufanie do niej. Tymczasem kością niezgody stał się rządowy pakiet ustaw dotyczący sfery podatkowej, a w szczególności relacji między przedsiębiorcą a organami podatkowymi, którego trzon stanowi potężna nowelizacja kodeksu podatkowego znana nad Dnieprem pod nazwą „projekt 1210”.

Projekt 1210 ma na celu realne ograniczenie możliwości ukrywania dochodów w rajach podatkowych i jednocześnie systemową poprawę administrowania podatkami. „Nazywam ten dokument ustawą o sprawiedliwości i prawdzie. Sprawiedliwość w obciążeniu podatkami i prawda o tym, co przez cały czas niezależności Ukrainy ukrywał wielki biznes. W rajach podatkowych ukrywają się nie drobni przedsiębiorcy, ale osoby z listy 100 najbogatszych Ukraińców, których popularnie nazywa się oligarchami. I to oni są organizatorami kampanii przeciwko naszej ustawie, który zamyka im możliwości uchylania się od płacenia podatków i w istocie jest antyoligarchiczna. Dla małego i średniego biznesu ustawa ma cały szereg ulepszeń” – przekonywał Danił Hetmancew, szef komitetu do spraw finansów, polityki podatkowej i celnej ukraińskiego parlamentu. Przedsiębiorcy są jednak innego zdania.

„Proponowane zmiany w niesprawiedliwym stopniu rozszerzają uprawnienia organów podatkowych wobec małych płatników, przyznając im prawo oceny, czy dana operacja ma charakter gospodarczy, czy też jest fikcyjna. Skarbówka będzie wyrokować, czy przedsiębiorca ponosi winę (od czego zależy wysokość kary), czy prawidłowo ustalił cenę transferową, jakie dokumenty musi przedstawić, czy uzasadnione było nabycie usługi u nierezydenta i wiele innych elementów” – ocenia Aleksander Szemiatkin, ekspert prawa podatkowego. Jednocześnie duzi płatnicy są wyłączeni z tych regulacji. A to oni tylko w 2017 r. dokonali operacji na sumę 50 mld hrywien i według wstępnych danych w rezultacie zaniżenia przez nich cen sprzedaży surowców Ukraina straciła od 5 do 10 mld hrywien. W 2018 r. do kodeksu podatkowego wprowadzono zmiany, które pozwalają wypłacać nierezydentom dywidendy bez zapłaty podatku dochodowego na Ukrainie. I tylko w 2019 r. firma, która wchodzi w skład znanego agroholdingu wypłaciła prawie 30 mld hrywien dywidend, nie płacąc z tego tytułu żadnego podatku dochodowego. Proponowane zmiany ustawowe to wszystko konserwują. Firmy leasingowe, instytucje finansowe i banki również znalazły się w uprzywilejowanej sytuacji i mogą wyprowadzać środki za granicę, wliczając to potem w koszty. „Nie ma mowy o deklarowanej przez rząd równości podmiotów gospodarczych” – przekonuje Szemiatkin.

Zepchnięci do podziemia

Wprowadzona w marcu kwarantanna zakazująca działalności gospodarczej kilkusettysięcznej rzeszy drobnych firm radykalnie zmieniła obraz sytuacji. W przeciwieństwie do zakrojonego na szeroką skalę polskiego planu osłonowego dla biznesu ukraińscy przedsiębiorcy zostali praktycznie pozostawieni sami sobie. W rezultacie, o ile do tej pory spór przedsiębiorców z rządem toczył się na prawnej płaszczyźnie, o tyle teraz doszło już do otwartej wojny z systemem. I w wojnie tej, jak się wydaje, rząd stoi na straconej pozycji.

Wprowadzone zakazy doprowadziły wręcz do zagrożenia egzystencji przedsiębiorców i ich rodzin. Dlatego stworzyli oni razem z konsumentami prawdziwe podziemie gospodarcze. Pomogły w tym zmiany technologiczne, do których doszło w ostatnich latach – masowy rozwój sieci społecznościowych i komunikatorów internetowych, dzięki którym jak grzyby po deszczu powstają grupy zrzeszające lokalnych sprzedawców i odbiorców. Dziś odnaleźć ulubionego sprzedawcę z zamkniętego przez władze lokalnego bazaru, producenta rolnego pozbawionego możliwości oficjalnej sprzedaży swojego towaru, czy właściciela zamkniętego z powodu kwarantanny sklepu i kupić lub sprzedać poza oficjalnym systemem, bez płacenia podatków, można właściwie wszystko. Działają już nawet podziemne zakłady fryzjerskie i kosmetyczne. Zadowoleni są i klienci, którzy towar dostają bardzo często prosto do domu, płacąc za niego mniej niż w sklepie, i sprzedający, którzy nie dość, że zachowują swoje źródło utrzymania, to jeszcze zostali uwolnieni od problemów z aparatem państwowym, z jakim musieli się do tej pory borykać.

Zmniejszyła się też renta korupcyjna, którą musieli płacić w związku z funkcjonowaniem. Działanie w pełni legalne albo w szarej strefie wymagało opłacenia się szeregowi instytucji kontrolujących działalność biznesu i zawsze było zagrożone ryzykiem kolejnych wymuszeń lub kar. Teraz wystarczy zapłacić za przymknięcie oka w lokalnym posterunku policji, a i to nie zawsze jest konieczne. Jak poinformowały ukraińskie media, w gospodarczym podziemiu działa już nawet kijowska restauracja parlamentarzysty prezydenckiej partii Sługa Narodu, a jej gośćmi są wpływowe osoby z polityczno-gospodarczej ukraińskiej wierchuszki.

W rezultacie rząd spierający się dotąd z przedsiębiorcami w ramach funkcjonującego systemu o zmiany podatkowe już wkrótce może zostać z kasą państwa bez płaconych przez nich podatków i z obejmującym coraz szersze obszary podziemiem gospodarczym.

Ci, którzy nie przeszli do podziemia coraz otwarciej występują przeciwko rządowym restrykcjom. W drugiej połowie kwietnia przez południowo-wschodnią Ukrainę przetoczyła się fala protestów farmerów pozbawionych możliwości zbytu swojej produkcji oraz sprzedawców z zamkniętych z powodu kwarantanny bazarów. W Chersonie kilkuset rolników zablokowało główną trasę dojazdową do miasta, domagając się od rządu zapewnienia możliwości zbytu swoich zbiorów. Protestujący oskarżali rząd o działanie w interesach wielkich sieci handlowych. Jak podkreślali – sieci należące do powiązanego politycznie biznesu mają zgodę rządu na sprzedaż towarów, podczas gdy zamknięcie bazarów, na które oni dostarczali swoją produkcję, pozbawia ich źródła utrzymania. Kwarantanna zerwała tradycyjne łańcuchy dostaw i w rezultacie rolnicy muszą teraz po prostu wyrzucać uprawiane warzywa. Podobne protesty odbywały się w obwodach odeskim, zaporoskim i dniepropietrowskim. W Kamensku na wschodzie Ukrainy zdesperowani sprzedawcy szturmem zajęli zamknięte przez władze lokalne bazary i wznowili sprzedaż, nie zważając na rządowy zakaz. Ostatecznie pod wpływem protestów rząd wznowił pracę niemal tysiąca lokalnych bazarów na terenie całej Ukrainy.

Autor: Michał Kozak