Dziś punkt odniesienia jest dużo, dużo niżej, bo czwartkowe zamknięcie wypadło w okolicy 1830 pkt. Ciekawe, czy ostatnia sesja w tygodniu przyniesie inwestorom emocje wynikające z testowania poziomu 1800 pkt., czy też ta wątpliwa przyjemność zostanie nam darowana.

Nastroje na rynkach światowych były wczoraj podłe i niestety nie wygląda na to, by miały się radykalnie poprawić. Początkowo inwestorzy lekceważyli złe dane o nieruchomościach w USA, spadku PKB w Japonii, czy zapowiedzi Fed o głębszej recesji w 2009 r. Ale wczoraj do kompletu doszły jeszcze gorsze od oczekiwań dane o bezrobociu w Ameryce (liczba nowych bezrobotnych spadła, ale tylko o 12 tys. i wciąż sięga niemal 650 tys. osób tygodniowo) oraz zapowiedź agencji S&P, że może obniżyć rating obligacjom rządu Wielkiej Brytanii.

Dotychczas miały najwyższy możliwy rating AAA, lecz kilka tygodni temu ten kraj, uważany za jeden z najbardziej wiarygodnych na świecie, miał już kłopoty ze sprzedażą swoich nowo emitowanych obligacji na rynku. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby spadła ich ocena wiarygodności kredytowej.

Z tym balastem słabych wieści inwestorzy będą musieli się dzisiaj zmierzyć. Po trzeciej z rzędu spadkowej sesji w USA trudno marzyć, by WIG20 mógł zdziałać więcej, niż tylko utrzymać się w widełkach między 1800 a 1900 pkt. Każde większe osiągnięcie będzie dla graczy miłą niespodzianką i świadectwem, że wielu inwestorów wciąż patrzy na świat przez różowe okulary.

Reklama