Stanęło w końcu na tym, że zakłady przejmą pracownicy czy management i zaczną one działać na własną rękę. Wtedy pojawiła się marka Hortino. Teraz okazuje się, że owo niechciane dziecko przez 10 lat wyrosło i chce zagrozić pozycji rodzica.
Tak naprawdę jednak historię Hortino można czytać na różne sposoby. Z jednej strony stanowi ona zachętę dla tych firm czy zakładów, które stoją lub kiedyś staną przed wyborem – likwidacja czy samodzielność. Okazuje się, że samodzielność się opłaca.
Inny sposób odczytania można zaczerpnąć ze słynnych książek o prowadzeniu wojen. Hortex, nie zamykając zakładów kilka lat temu, stworzył silnego rywala. Gdyby wtedy podjęta została inna decyzja, być może nadal potęga Horteksu na rynku mrożonek byłaby niezagrożona.
Ja osobiście jednak wolę sportową wersję tej historii. Jak wiadomo z piłki nożnej, błędy zwykle się mszczą. Tak samo jest w interesach. Pomysł, aby zamknąć wielki zakład, dający zatrudnienie ludziom gotowym ryzykować dla swojej firmy, był po prostu błędem. I teraz ta nietrafiona decyzja właśnie przyniosła niedobre konsekwencje.
Reklama