Nie spuszczać z oka

Oba rodzaje ubezpieczeń mają część wspólną: warunki, w jakich towarzystwa zgadzają się objąć te przedmioty ochroną. Generalnie możemy liczyć na odszkodowanie za utracone przedmioty, ale jeśli były one należycie przechowywane i pilnowane. Nikt nie wypłaci nam więc odszkodowania, jeśli w kolejce po herbatę na stoku zostawimy narty na chwilę bez dozoru i ktoś je ukradnie. Podobnie rzecz ma się z bagażami, które zostawimy bez opieki na dworcu. Trzeba pamiętać, że do obowiązków turysty należy niezwłoczne poinformowanie policji o kradzieży czy rabunku, a przewoźnika o zniknięciu bagażu.

Trzeba sporządzić listę

Trzeba też sporządzić spis utraconych przedmiotów – towarzystwa wymagają, żeby określić ich wartość i rok nabycia. Nie wszystkie rzeczy, które mogą znaleźć się na tej liście, będą objęte takim ubezpieczeniem. W większości polis wyłączone są koszty utraty np. laptopa, gier wideo, telefonów komórkowych oraz wszelkiego innego sprzętu elektronicznego. Choć np. w polisie Allianz Globtroter można znaleźć zapis, który pozwala objąć ochroną sprzęt elektroniczny, jeśli udokumentujemy kradzież lub zniszczenie sprzętu nastąpi na skutek wypadku komunikacyjnego.
Reklama

Wyłączeń jest sporo

Towarzystwa nie zwracają kosztów związanych z utratą kluczy i dokumentów. Lepiej nie zabierać ze sobą w podróż futer, bo one również często nie są objęte polisą. Tradycyjnie wyłączenie dotyczy też przedmiotów łatwo tłukących się, czyli wyrobów ze szkła, porcelany, gliny. Generalnie polisy nie obejmują też zniszczeń wynikających z wylania się płynów, tłuszczów czy barwników znajdujących się w bagażu.
Właśnie ze względu na te obostrzenia i ograniczenia, ubezpieczenia bagażu nie są bardzo drogie. Przy tygodniowym wyjeździe samo ubezpieczenie bagażu (oczywiście jako opcja dodatkowa do podstawowej polisy kosztów leczenia) to koszt 7 – 10 zł, jeśli limit odpowiedzialności towarzystwa będzie wynosił 1,2 tys. zł.