Wydawało się, że nic już byków nie zatrzyma, bo reakcja na opublikowany pół godziny po rozpoczęciu sesji czerwcowy indeks ISM dla amerykańskiego sektora usług (ponad 80 procent gospodarki) była bardzo „bycza”. Indeks ISM spadł mocniej niż oczekiwano (z 55,4 do 53,8 pkt.), ale indeksy giełdowe osunęły się kosmetycznie – trwało to tylko chwilę. Pól godziny potem S&P 500 rósł już około dwa procent. I od tego momentu, bez żadnego dodatkowego impulsu, indeksy zaczęły się osuwać.

Na 1,5 godziny przed końcem sesji to osuwanie doprowadziło do tego, że z dwuprocentowej zwyżki zrobił się spadek. Na pół godziny przed końcem sesji indeksy traciły już po około pól procent, ale od tego czasu znowu pojawił się mocniejszy popyt. W ciągu dosłownie kilkunastu minut indeks S&P 500 z minusów zrobił małe plusy. Ostatnie parę minut doprowadziło nawet do wzrostu S&P 500 i DJIA o pół procent. Warte zauważenie było to, że na wykresie widać już było bardzo wyraźnie „krzyż śmierci” (średnia 200. sesyjna od góry przecięła 50. sesyjną). To mogło, a nawet powinno zmusić do sprzedaży techników i doprowadzić do dużego spadku indeksów. To, że rynek się wybronił jest jedynym plusem tej sesji. Nie wykluczam jednak, że wybronił się, bo na DJIA i NASDAQ tej formacji jeszcze nie ma.

GPW nie miała we wtorek wyboru. Duże wzrosty indeksów na europejskich giełdach i oczekiwanie na podobne zwyżki w USA musiały przełożyć się na zachowanie naszego rynku. Od rana było ono dość ostrożne, ale WIG20 po niecałej godzinie zyskiwał jednak około 1 proc. Od tego momentu wszedł w dwugodzinną stabilizację. Niezwykle „bycze” zachowanie rynków europejskich doprowadziło po godzinie 12.00 do wybicia, ale indeks znowu ugrzązł na czas dłuższy na półce wyższej jedynie o 0,2 pkt. proc. od poprzedniej stabilizacji. Na tej, wyższej, półce indeks stał znowu kolejne dwie godziny. Dopiero po pobudce w USA, kiedy na rynkach europejskich zapanował prawdziwa euforia, indeks ruszył w dalszą drogę na północ.

Widać by cały czas, że brak fundamentalnych podstaw do wzrostów europejskich indeksów nasz rynek hamuje. Dopiero tuż przed rozpoczęciem sesji w USA, kiedy wszędzie widać już było euforię, również u nas popyt mocniej nacisnął. Szczególnie mocno rosły ceny akcji w sektorze bankowym. Sesja zakończyłaby się umiarkowanym wzrostem WIG20, ale fixing podniósł indeks o około 10 pkt., dzięki czemu zakończyła się dwuprocentową zwyżką (na niewielkim obrocie). Jedynym jej plusem było to, że indeks oddalił się jeszcze bardziej od wsparcia.

Reklama