W USA przedostatnia sesja miesiąca i kwartału była już tylko i wyłącznie poświęcona procesowi „window dressing”. Fundusze kończyły kwartał, który dał im największą zwyżkę indeksów od 1998 roku i chciały go zakończyć bardzo dobrze, a w swoich sprawozdaniach pokazać spółki, których akcje najmocniej wzrosły.



Tylko procesem „window dressing” można wytłumaczyć środowe zwyżki indeksów. Usiłowano racjonalizować je dosyć nieudolnie tym, że niezłych danych dostarczył raport ADP (poniżej), ale to nieporozumienie. Gdyby tak było, to wzrosłaby rentowność obligacji, a tymczasem ona spadła.

Popatrzmy na dane makro. Raport Challengera przeszedł jak zawsze bez echa. Odnotujmy tylko, że ilość planowanych zwolnień w gospodarce USA spadła w marcu z 50,7 do 41,5 tys. Raport ADP o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym też nie wywarł na rynku wrażenia. Przybyło 201 tys. miejsc pracy, co było wartością oczekiwaną.

Reklama

Indeksy giełdowe jednak szybko rosły, a DJIA testował nawet szczyt dwuletniej hossy. W drugiej części sesji indeksy osuwały się, ale sesja zakończyła się ponad półprocentowymi zwyżkami. Naprawdę nie było w tym wzroście niczego oprócz „window dressing”. Jednak to, że rynek jest do takiego ruchu zdolny pokazuje, że jest w bardzo byczym nastroju i jeśli nawet w przyszłym tygodniu zobaczymy jakąś korektę, to będzie tylko przystankiem w drodze na północ.

GPW rozpoczęła środową sesję podobnie jak inne rynki europejskie. WIG20 wzrósł o nieco ponad jeden procent i rozpoczęła się stabilizacja. Najmocniejszą spółką z WIG20 był PKN Orlen (najwyraźniej przed publikację raportu rocznego) – końcu sesji jednak tracił. Nie widziałem w sektorze bankowym najmniejszego wpływu tak masowego odpowiedzenia funduszy na wezwania na akcje BZ WBK. Tego oczekiwałem, ale faktem jest, że nadal uważam, że tak masowa odpowiedź jest niepokojąca.

Totalny, znowu blisko siedmiogodzinny, marazm zakończył się tuż przed rozpoczęciem sesji w USA wyłamaniem indeksu w dół. WIG20 nadal zyskiwał, ale już tylko pół procent. Na innych giełdach europejskich sytuacja wcale się nie pogarszała. Potem było już tylko gorzej i zakończyliśmy dzień spadkiem o 0,34 proc. Interesujące było to, że obrót był bardzo duży. Ktoś zdecydowanie opuszczał nasz rynek zarówno na GPW, jak i na rynku walutowym.

Powody mogą być różne (na rynku walutowym, np. raport HSBC), ale dla rynku akcji raczej tylko dwa. Pierwsza to technika (przypominam, że WIG20 testował dwa górne ograniczenia kanałów trendu wzrostowego), a druga to apel Światowego Kongresu Żydów o bojkot Polski. To tłumaczyłoby załamanie w tym samym czasie waluty i indeksów. Zdecydowanie mniej dla byków niebezpieczna jest ta pierwsza, bo opory można przełamać. Jeśli chodzi o tę drugą, to ja nie mam doświadczenia z takimi sytuacjami. Myślę, że nikt nie ma. Trzeba będzie sprawdzić, czy apel rzeczywiście odbije się szerokim echem (bardzo w to wątpię).