W poniedziałek pękła kolejna psychologiczna bariera notowań złota. Za uncję trzeba było zapłacić ponad 1900 dolarów. Dziś rano ten nowy rekord został poprawiony o kolejne 12 dolarów, choć widoczna też była chęć realizacji zysków i chwilami kruszec można był kupić po „starej” cenie. Z jednej strony mamy więc wciąż oczywiste dowody obaw inwestorów i unikania ryzyka, z drugiej jednak pojawiają się sygnały, że akcje nie zostały całkiem skreślone z listy zakupów.

Widać było je w poniedziałek na większości giełd europejskich. Na Wall Street chęć posiadania akcji dominowała jedynie w pierwszej części sesji. Po neutralnym rozpoczęciu handlu byki szybkom atakiem wprowadziły S&P500 na poziom prawie 2 proc. wyższy od piątkowego zamknięcia. Widocznych powodów do takiego entuzjazmu nie było. I bardzo szybko zaczął on z rynku znikać. Po dwóch godzinach nie było już po nim śladu, a indeks znalazł się minimalnie pod kreską. Niedźwiedzie dusiły popyt już do końca handlu. Ostatecznie Dow Jones zyskał 0,3 proc., a S&P500 jedynie 0,03 proc. Rozpiętość wahań była zbliżona do tej z piątku. Wsparcie w okolicy 1120 punktów wciąż się trzyma i nabiera znaczenia. Ale też trzeba mieć świadomość, że w każdej chwili możemy mieć do czynienia z większym ruchem, który może obraz rynku gwałtownie zmienić.

Handel w Europie przebiegał według podobnego scenariusza. Po słabym początku nastąpił niezbyt gwałtowny ale konsekwentny i spory ruch indeksów w górę. Końcówka sesji była już znacznie mniej optymistyczna i to mimo bardzo byczych sygnałów zza oceanu. W Paryżu z ponad 3 proc. zwyżki został zaledwie 1 proc. Jeszcze gorzej zachował się wskaźnik we Frankfurcie, który zakończył dzień spadkiem o 0,1 proc. Jego skala nie była zbyt duża, ale wrażenie fatalne. Na tym tle indeks naszych największych spółek końcówkę sesji miał fantastyczną. Szedł ostro w górę jeszcze przed rozpoczęciem notowań na Wall Street. Co prawda przed samym finiszem odczuł osłabienie i presję podaży podobną do tej, obserwowanej na pozostałych parkietach, ale zamknięcie wypadło 2,3 proc. powyżej piątkowego. Liderami wzrostów były spółki surowcowe oraz energetyczne. Bardziej chyba jednak chodziło o płynność walorów niż ich branżową przynależność.
Cień optymizmu napłynął dziś z Chin. Wskaźnik aktywności tamtejszego przemysłu w sierpniu zwiększył swoją wartość z 49,3 do 49,8 punktu. Wciąż jednak sygnalizuje osłabienie. To wystarczyło jedynie do niewielkich wzrostów w Szanghaju. Na godzinę przed końcem handlu Shanghai B-Share rósł o 0,2 proc. a Shanghai Composite o 0,8 proc. Nikkei szedł w górę o 1,4 proc. Ponad 3 proc. zwyżkę notowano na Tajwanie, a w Korei wskaźnik rósł o 4 proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy rano szły w górę po 0,8-0,9 proc. Dla inwestorów na naszym kontynencie kluczem mogą okazać się dane o wskaźnikach aktywności europejskiego przemysłu.