Działający na Białorusi od początku roku Komitet Śledczy (ŚK) poszerza kontrolę reżimu nad biznesem. Formalnie za wzór w utworzeniu ŚK służył rosyjski urząd o tej samej nazwie oraz amerykańskie FBI.
Na czele komitetu postawiono gen. mjr. Walerego Wakulczyka, od lat uznawanego w służbach za prawą rękę prezydenckiego syna Wiktara Łukaszenki. Ten z kolei nieformalnie nadzoruje wszystkie struktury siłowe. Obaj panowie pracowali razem jeszcze w Centrum Operacyjno-Analitycznym, innej niedawno (w 2008 r.) powołanej specsłużbie, odpowiedzialnej za analizy i monitorowanie internetu. Objęcie przez Wakulczyka nadzoru nad najważniejszymi śledztwami KGB i prokuratury gwarantuje bezkarność wszelkim półlegalnym schematom, wykorzystywanym przez ludzi prezydenta.
Dzięki temu władze unikną zdarzających się od czasu do czasu przypadków, w których ambitni prokuratorzy państwowcy przez przypadek odkrywają tajemnice interesów rodziny Łukaszenków i sprzymierzonych z nim oligarchów. Przykładem była sprawa prokurator Świetłany Bajkowej, która trafiła do więzienia za zbytnią gorliwość w rozpracowaniu korupcyjnych mechanizmów na granicy państwowej. Władze nie są zaangażowane jedynie w oszustwa celne. Drugi syn Łukaszenki Dźmitry, formalnie zaledwie szef prezydenckiego klubu sportowego, nadzoruje dysponujący 8 – 12 mld dol. fundusz prezydencki, na który trafiają oficjalne dotacje z budżetu, ale i zyski z hazardu, handlu bronią, produkcji papierosów czy kar bardziej lub mniej legalnie ściąganych od biznesmenów.
Reklama
W prowadzeniu interesów Łukaszence pomagali lojalni oligarchowie: działający m.in. w branży deweloperskiej Jury Czyż, Wiktar Szaucou, w którego banku Saddam Husajn prał pieniądze z nielegalnej sprzedaży ropy, czy pośredniczący w handlu bronią Uładzimier Piefcijeu, w którego firmie jest nawet zatrudniona żona Wiktara Łukaszenki Lilija. Ostatnio jednak Szaucou trafił do aresztu, a Piefcijeu wyjechał z kraju; prawdopodobnie władze uznały, że dwaj biznesmeni zatajają część wspólnie osiąganych zysków. ŚK pod przywództwem gen. Wakulczyka będzie szukać podobnych przypadków w otoczeniu prezydenta. Czyli po prostu pilnował pieniędzy Łukaszenki, by nie wyciekały do pazernych oligarchów, tylko były lokowane na kontach głowy państwa.