Przed rozpoczęciem sesji na Wall Street wyraźnie widać było brak zdecydowania inwestorów: na rynku walutowym wyprzedawano euro - kurs pary EUR/USD spadł od szczytów z poprzedniej sesji prawie o 100 pipsów (do 1,306 USD), co z reguły wskazuje na odwrót inwestorów od ryzykownych instrumentów. Z drugiej strony, na rynku długu drożały obligacje Hiszpanii - rentowność dziesięcioletnich papierów, która w tym tygodniu sięgnęła poziomu 6,15 proc. spadła w okolicę 5,7 proc. przynosząc ulgę części inwestorów, ale jednocześnie na giełdzie w Madrycie indeks IBEX tracił na wartości 3,6 proc. Do tego mieszanego otoczenia dla rynków akcji można dodać kolejne w tym kwartale lepsze od prognoz wyniki dużych spółek z nowojorskiej giełdy, reakcją na które, co ciekawe, była w większości wyprzedaż akcji.

Dane z polskiego rynku pracy wprawdzie ani nie zaskoczyły w środę ekonomistów, ani nie wywołały gwałtownych ruchów na rynku walutowym, ale i tak warto o nich wspomnieć. Przeciętne wynagrodzenie w firmach zatrudniającyh więcej niż 9 osób wzrosło w marcu o 3,8 proc. r/r i (do 3771 PLN brutto), a liczba zatrudnionych zwrosła o 0,5 proc. r/r (w odniesieniu do poziomu z lutego odnotowano minimalny spadek). Ważniejsze od pojedynczego odczytu są długo- i średnioterminowe trendy, a w przypadku polskiego rynku pracy nie są one korzystne, bo od roku zatrudnienie w prywatnym sektorze rośnie w coraz wolniejszym tempie, a fakt, że zarobki pracowników firm rosną wolniej niż inflacja oznacza, że realnie nie stajemy się zamożniejsi.

Z punktu widzenia banku centralnego najważniejsze jest jednak, że wciąż mamy do czynienia z rynkiem pracodawcy, a co za tym idzie, nie występuje silna presja na podwyżki wynagrodzeń, więc inflacja jest pochodną działania innych czynników. Niezależnie od informacji z rynku pracy, profesor Hausner stwierdził w czwartek, że nie spowolnienie dynamiki wzrostu gospodarczego Polski do ok. 2,5 proc. r/r nie powinno niepokoić, ale w dłuższym horyzoncie czasowym niemal wszystkie komponenty naszego PKB są narażone na niekorzystne zjawiska. W środę po południu złoty był nieco słabszy niż dzień wcześniej względem wszystkich głównych walut - dolar, frank i euro podrożały o ok. 0,3 proc. i płacono za nie odpowiednio 3,18 PLN, 3,48 PLN i 4,18 PLN.